Polski aktor przeszedł gehennę. Czuł się porzucony przez własną matkę
Nie jest tajemnicą, że Marcin Kwaśny wpadł przed laty w szpony nałogu i bardzo długo nie potrafił się z nich oswobodzić. Nie wszyscy jednak wiedzą, że zaczął zaglądać do kieliszka już jako nastolatek - zaraz po tym, gdy jego mama wyjechała z Polski, przez co rozpadła się jego rodzina. Zapijał smutki i ani się obejrzał, jak stracił kontrolę nad swoim życiem. Długo trwało, zanim udało mu się ją odzyskać.
Marcin Kwaśny zawsze z wielkim sentymentem wspomina dzieciństwo. Doskonale pamięta, jak jego ojciec - studiujący w młodości w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie - przyjeżdżał do domu i, odziany w mundur, odbierał go z przedszkola.
"Wszyscy koledzy zazdrościli mi taty żołnierza, a większość pań patrzyła tylko na niego" - opowiada, dodając, że tata był jego idolem.
"To w ogromnej mierze dzięki niemu moje dzieciństwo było tak cudowne" - napisał aktor w mediach społecznościowych.
Zanim na świecie pojawił się jego młodszy o sześć lat brat Jakub, Marcin miał tatę tylko dla siebie i był jego oczkiem w głowie. Potem musiał dzielić się nim z Kubą, ale nie miał z tym problemu, bo wiedział, że obaj są dla ojca tak samo ważni.
"Tata większość czasu spędzał w stolicy, gdzie studiował. Przyjeżdżał do nas do Tarnowa bardzo rzadko, raz w miesiącu. Gdy był w domu, nie odstępowaliśmy go na krok. Latem puszczaliśmy latawce, zimą zabierał nas na sanki" - wspomina.
Marcin Kwaśny wychowywał się w domu pełnym kobiet. Rodzice zajmowali jeden pokój w 42-metrowym mieszkaniu, w drugim rezydowała siostra mamy, a w kuchni babcia Stasia. Seniorka zajmowała się małym Marcinem, gdy jego mama była w pracy, a ojciec na uczelni w stolicy.
"Kiedy byłem dzieckiem, zabierała mnie do kościoła, czytała mi Pismo Święte, uczyła modlitw. Chciała, żebym został księdzem" - mówi aktor.
"Tata natomiast chciał, żebym wybrał wojsko, jak on" - dodaje.
Marcin nie kryje, że był rozrabiaką i lubił psocić, ale przy ojcu zachowywał się jak aniołek, bo czuł przed nim duży respekt. Pytany, czy kiedykolwiek dostał lanie, zapewnia, że tato nigdy go nie uderzył.
"Tylko raz w życiu powąchałem jego pięść, ale wtedy naprawdę nieźle narozrabiałem" - wyznał w wywiadzie.
Kilka lat po ukończeniu WAT-u ojciec Marcina został oddelegowany do Dębicy, gdzie powierzono mu dowodzenie kompanią. Przyszły aktor często bywał na poligonie, ale choć lubił zabawę w wojsko, myślał raczej o karierze sportowej. Chodził nawet przez rok do szkoły piłkarskiej. Ojciec, były trampkarz Unii Tarnów i wielki fan futbolu, zaraził go miłością do piłki.
Mamę z kolei Marcin traktował jak najbliższą przyjaciółkę. Miał do niej zaufanie, zwierzał się jej ze swoich trosk, dzielił z nią swoimi radościami. Dopingowała go do nauki, cieszyła się, kiedy przez całą podstawówkę dostawał świadectwa z czerwonym paskiem.
"Dopiero w liceum zacząłem trochę bimbać i z roku na rok 'zjeżdżałem' z ocenami w dół" - opowiada aktor.
Po powrocie z Dębicy do Tarnowa Bogusław Kwaśny zamienił mundur żołnierza na uniform policyjny i podjął pracę w tarnowskim wydziale kryminalnym. To właśnie wtedy jego żona postanowiła polecieć na pewien czas za ocean, by zarobić na zapewnienie synom dobrego startu w dorosłość. Marcin miał niespełna 18 lat, kiedy opuściła Polskę.
Krystyna Kwaśny miała spędzić w Stanach rok, ale mijały kolejne lata, a jej nie śpieszyło się z powrotem do kraju. Nie było jej przy synu, kiedy dostał się do szkoły teatralnej, zabrakło jej na widowni, gdy debiutował na profesjonalnej scenie rolą Trufaldina w "Słudze dwóch panów", nie mogła towarzyszyć mu na kolejnych premierach w Teatrze Kwadrat, z którym związał się od razu po obronie dyplomu.
"Miałem wielki żal, że wyjechała. Czułem się porzucony, nie umiałem pogodzić się z tym, że zostawiła mnie i Kubę" - mówi aktor.
Małżeństwo państwa Kwaśnych nie przetrwało rozłąki. Po rozwodzie rodziców Marcin zaczął sięgać po alkohol, który po jakimś czasie, niestety, zawładnął nim.
"Piłem i nie umiałem przestać" - przyznał po latach.
Mama wiedziała, że jej pierworodny syn ma problemy, że rozpada się jego małżeństwo z Dianą, którą poznała, gdy odwiedzili ją wkrótce po ślubie w Chicago.
"Na co dzień kontaktowaliśmy się przez telefon lub internet. Jednak to nie to samo, co spotkanie w cztery oczy, za którymi strasznie tęskniłem" - zwierzał się aktor w wywiadach.
O tym, że mama zdecydowała się po ponad 20 latach spędzonych na emigracji wrócić do Polski, jej synowie dowiedzieli się, dopiero gdy poprosiła, by odebrali ją z lotniska.
22 sierpnia 2019 roku Marcin Kwaśny napisał na swoim profilu: "Witaj w domu, Mamo!".
Kilka lat wcześniej aktor - twierdzi, że dzięki żarliwej modlitwie oraz terapii - wyrwał się ze szponów nałogu. Nie udało mu się jednak ocalić swego małżeństwa. Mama pomogła mu przejść przez trudny rozwód, pobłogosławiła jego kolejny związek i z radością powitała w rodzinie Klaudię, u boku której w sierpniu 2021 roku stanął przed ołtarzem. Rok po ślubie Marcina jego rodzice zostali dziadkami Stefana Ignacego, wkrótce potem powitali na świecie wnuczkę Anię, a 16 marca ich familia powiększyła się o kolejne "Kwaśniątko" - Teresę Felicję.
(wypowiedzi Marcina Kwaśnego pochodzą z wywiadów, których udzielił "Gali", "Dobremu Tygodniowi" oraz serwisowi "Aleteia")