Polska gwiazda kochała tylko jednego mężczyznę, ale poślubiła... jego przyjaciela
Teresa Tuszyńska - wielka gwiazda polskiego kina, która na początku lat 60. uważana była za "objawienie" i praktycznie nie schodziła z planów filmowych - trzykrotnie stawała na ślubnym kobiercu, ale ani razu u boku tego mężczyzny, który był miłością jej życia.
Po raz pierwszy wyszła za mąż, by zrobić na złość Adamowi Pawlikowskiemu. Zakochanego w niej po uszy hrabiego Jana Zamoyskiego zostawiła jednak niespełna rok po ślubie, bynajmniej nie dla Adama, a dla Włodzimierza Kozłowskiego, którego też w końcu rzuciła. Dopiero gdy Pawlikowskiego nie było już na tym świecie, poślubiła Jana Mirosława Perzynę, z którym była aż do śmierci.
"Do widzenia, do jutra", "Rozwodów nie będzie" i "Cała naprzód" to tytuły filmów, dzięki którym modelka Teresa Tuszyńska została wielką gwiazdą. Miała 16 lat, gdy znalazła się w gronie laureatek plebiscytu "Film szuka młodych aktorek", a niespełna 18, gdy trafiła na plan "Białego niedźwiedzia" i poznała Adama Pawlikowskiego.
Starszy o 17 lat aktor kompletnie zawrócił Teresie w głowie. Nie wyobrażała sobie bez niego życia.
"Niby była jego dziewczyną, ale jakby nią nie była. Trzymali się luźno, schodzili i rozchodzili, choć w głębi duszy Teresa bardzo pragnęła, żeby się w niej zakochał, jak ona w nim" - wspominał na kartach książki "Będzie skandal" Kazimierz Kutz, który w 1961 roku dał 19-letniej Teresie jedną z głównych ról w filmie "Tarpany".
Adam Pawlikowski, który w historii polskiego kina na trwałe zapisał się rolą w "Popiele i diamencie" Wajdy, znany był ze swej słabości do pięknych kobiet oraz z... niestałości uczuć. Teresa odchodziła od zmysłów, gdy docierały do niej plotki o coraz to nowych dziewczynach aktora. Urządziła mu raz o to karczemną awanturę, a wkrótce potem - aby zrobić mu na złość - wyszła za jego najlepszego kolegę, grafika Jana Zamoyskiego.
"Poznałem Teresę przez Adama Pawlikowskiego w kawiarni PIW-u. Byłem jego przyjacielem" - przyznał Jan Zamoyski po latach w rozmowie z autorem biografii Tuszyńskiej.
"Ślub odbył się w tak błyskawicznym tempie, że były problemy ze znalezieniem świadków. Jednym z nich został taksówkarz, drugim plastyk Stanisław Zagórski, który przypadkowo przejeżdżał w pobliżu" - twierdzi Sławomir Koper, autor książki "Stracone pokolenie".
Zamoyski inaczej zapamiętał ten moment swojego życia.
"Legenda, jakobyśmy wzięli ślub z dnia na dzień, jest kompletną bzdurą. Zdecydowaliśmy się na ten związek w ciągu dwóch-trzech miesięcy. Ale nie było to z dnia na dzień. Prawdą jest, że mieliśmy kłopot ze świadkami" - powiedział autorowi "Tetetki".
Prawdą jest też, że prosto z Urzędu Stanu Cywilnego na Nowym Świecie nowożeńcy pojechali do obleganej przez gwiazdy kawiarni "U Dziennikarzy", w której - wszyscy o tym wiedzieli - Adam Pawlikowski przesiadywał całymi dniami.
"Była ciekawa, co powie na jej ślub z Zamoyskim. Był zszokowany. A więc zwycięstwo!" - pisał po lata Kazimierz Kutz.
Cała Warszawa plotkowała, że Tuszyńska razem z obrączką dostała od Jana tytuł szlachecki. Od tamtej pory złośliwi mówili o niej "hrabina Tetetka".
Tajemnicą poliszynela było, że rodzice Teresy o tym, że wyszła za mąż, dowiedzieli się po wszystkim i nie byli, zwłaszcza ojciec, zachwyceni całą tą sytuacją. W końcu jednak, bo co innego mieli zrobić, pogodzili się z faktem, że niespodziewanie zostali teściami, ale zażądali... wesela. Organizacją przyjęcia zajęła się matka Tuszyńskiej. Goście zostali zaproszeni do kawalerki pana młodego na Grottgera.
"Na przyjęciu ślubnym obecni byli Zbyszek Cybulski, Bogumił Kobiela... Kogo tam nie było. Wszyscy. Tłumy ludzi zmieściły się w tej kawalerce" - wspominał Zamoyski na kartach "Wspomnień o Teresie Tuszyńskiej".
Aktorka i modelka (gwiazda była "twarzą" legendarnej Mody Polskiej) bardzo szybko znudziła się hrabią i zostawiła go, pozwalając jednak, by to on zainicjował rozwód. Byli małżeństwem niespełna rok.
"Janek był za bardzo tolerancyjny. Robiła z nim, co chciała. W końcu dała sobie spokój. On też miał dość. Miał rodzinę we Francji, była możliwość wyjazdu i z niej skorzystał. Wyjechał do Paryża" - stwierdziła w rozmowie z autorem "Tetetki" Maria Tusińska, szwagierka gwiazdy.
"Poza tym do ich rozstania prawdopodobnie przyczynił się Adam Pawlikowski. Upatrzył ją sobie. Po prostu" - dodała.
Nawet jeśli faktycznie Pawlikowski miał swój udział w rozpadzie małżeństwa aktorki, to nic na nim nie skorzystał. Teresa niemal natychmiast wyszła bowiem za Włodzimierza Kozłowskiego.
"Byliśmy razem około dziesięciu lat. Dziś zdaję sobie sprawę, że nasze małżeństwo z góry było skazane na klęskę" - stwierdził drugi mąż aktorki na kartach książki o niej, nie odnosząc się jednak do sugestii, że Tuszyńska po prostu kochała innego mężczyznę.
Adam Pawlikowski do końca życia zwodził zakochaną w nim Teresę. Gdy zmarł w 1976 roku, Teresa przechodziła trudny okres i zmagała się z wieloma wyzwaniami.
Dopiero 14 lat po śmierci Adama Teresa Tuszyńska zdecydowała się po raz trzeci stanąć na ślubnym kobiercu. O Janie Mirosławie Perzynie - bardzo tajemniczej postaci - wiadomo niewiele, a właściwie nic nie wiadomo, oprócz tego, że to on 19 marca 1997 roku zawiadomił bliskich aktorki, że nagle odeszła i że... nie miał wystarczających środków, aby zająć się jej pogrzebem.
"Załatwiłem wszystkie formalności i pochowałem ją. Teresa prawdopodobnie dostała wylewu. Albo zawału serca. Nie wiem. Sekcję odebrał jej mąż, Perzyna" - wyznał w rozmowie z biografem Teresy brat aktorki, Bogdan Tusiński.