Po śmierci żony zupełnie się załamał. Była miłością jego życia
Wiesław Michnikowski - wybitny aktor, który ze swoją publicznością pożegnał się w 2007 roku przejmującą rolą pana Jana w 300. odcinku "Na dobre i na złe" - przez całe życie wierny był jednej kobiecie. Z ukochaną żoną Marią Anielą Sobieszek tworzył szczęśliwą parę przez ponad pół wieku. Gdy zmarła, świat zawalił mu się na głowę. "To był cios, po którym ojciec się już nie pozbierał" - ujawnił syn niezapomnianego "taniego drania" z Kabaretu Starszych Panów, Marcin Michnikowski.
Zmarły we wrześniu 2017 roku Wiesław Michnikowski był bez wątpienia jednym z najlepszych i najpopularniejszych polskich aktorów swojego pokolenia. Sprawdzał się i w dramatach, i tragediach, doskonale wypadał przed kamerą i na estradzie. Jego występy w kabaretowych Wieczorach Starszych Panów i w legendarnym Dudku to aktorskie perełki, które na trwałe zapisały się w historii sztuki aktorskiej.
Wiesław Michnikowski bardzo niechętnie mówił o swoim życiu prywatnym. O kobiecie, którą nazywał miłością swego życia i z którą stworzył cudowny, ciepły, przepełniony miłością dom dla ich dwóch synów - Marcina i Piotra - opowiedział dopiero kilka lat przed śmiercią w wywiadzie-rzece, który przeprowadził z nim jeden z synów.
"Nie był bardzo wylewny" - wyznał Marcin Michnikowski w rozmowie z magazynem "Retro".
Żona aktora - Maria Sobieszek - poświęciła własną karierę zawodową dla ukochanego mężczyzny i rodziny. Wiesław kochał ją ponad wszystko.
"Byli wspaniałym małżeństwem" - mówi ich starszy syn w najnowszym wywiadzie.
Wiesław Michnikowski poznał Marię jesienią 1953 roku. Przygotowywał się wtedy do zagrania jednej z głównych ról w spektaklu Teatru Nowej Warszawy "Magazyn Małgorzaty Charette".
"Żeby wczuć się w rolę, całą grupą aktorów poszliśmy do Muzeum Narodowego na wystawę obrazów Canaletta. Naszym przewodnikiem była śliczna absolwentka historii sztuki Marysia Sobieszek" - zdradził na kartach "Taniego drania".
"Długo starał się o jej względy. Napisał dla niej wiersz, zaczynający się tak: 'Kocham cię, gdy mi mówisz, że jestem komiczny'. Ślub wzięli w 1956 roku" - opowiada Marcin Michnikowski w "Retro".
Aktor żartował, że porywał swą przyszłą żonę z muzeum na randki przez ponad pół dekady, zanim w końcu przekonał ją, że jest świetnym kandydatem na męża. Po latach powiedział o żonie, że zasługuje na to, żeby ją beatyfikować.
"To święta osoba. Przez lata bywałem gościem w domu, więc to ona zajmowała się synami, domem, wszystkimi sprawami, nawet w czasach, kiedy zakupy - wydawałoby się rzecz banalna - były sporym wyzwaniem. Trzeba było wiedzieć, gdzie rzucą towar, i odstać swoje w kolejce..." - opowiadał.
Marcin Michnikowski doskonale pamięta, że gdy jego mama zachorowała, ojciec się załamał, a po jej śmierci w 2009 roku zrezygnował z pracy i strasznie cierpiał.
"To był cios, po którym się już nie pozbierał" - wyznał w rozmowie z "Retro".
Aktor przeżył ukochaną żonę o osiem lat. Gdyby nie wsparcie synów i wnuków, byłoby mu bardzo ciężko. Na szczęście miał przy sobie ludzi, którzy go kochali i opiekowali się nim do końca jego dni.
Wiesław Michnikowski bardzo nie chciał, żeby Marcin i Piotr poszli w jego ślady. Często powtarzał synom, że aktorstwo to okrutny zawód.
"Piotr jest dziś znanym rzeźbiarzem. Ja ukończyłem Wydział Mechaniki Precyzyjnej Politechniki Warszawskiej, specjalizuję się w inżynierii biomedycznej" - mówi Marcin Michnikowski.
Niewiele osób wie, że z filmem związali za to swe zawodowe losy trzej wnukowie Wiesława: Mateusz Michnikowski został aktorem (ostatnio mogliśmy do oglądać w jednym z odcinków "Na sygnale", grał też m.in. w "Klanie", "Na Wspólnej" i "Ojcu Mateuszu"), Roch Michnikowski jest z wykształcenia operatorem, a Jakub Michnikowski - reżyserem i scenarzystą (niedawno pracował jako II reżyser na planie filmu "Orzeł. Ostatni patrol").
Ci, którzy znali Wiesława Michnikowskiego, twierdzą, że był człowiekiem o niezwykłej kulturze, pogodnym i serdecznym, obdarzonym wielkim poczuciem humoru.
"Nie cierpiał wulgarności" - mówi syn aktora.
"Potrafił odrzucić scenariusz filmowy, w którym były niecenzuralne słowa" - dodaje.
Marcin Michnikowski wspomina ojca jako szczodrego, czułego opiekuna i wspaniałego aktora o fenomenalnej pamięci.
"W sędziwym wieku potrafił recytować teksty piosenek, które uliczni muzykanci śpiewali przed wojną pod oknami jego kamienicy na Pańskiej" - opowiadał w rozmowie z "Retro", dodając, że bardzo mu brakuje rozmów z ukochanym tatą.