Olga Bołądź w pierwszym wywiadzie po urodzeniu córki. Dała jej włoskie imię

Jest utalentowaną i lubianą aktorką teatralną, filmową i serialową, znaną z wielu z odważnych ról filmowych. Jednak dla samej Olgi Bołądź najważniejsza jest jednak rola mamy. Swoje pierwsze dziecko - syna Brunona - aktorka urodziła na początku 2013 roku. Niedawno pochwaliła się Instagramie, że na świat przyszła jej córeczka Rita. W Dniu Dziecka z Olgą Bołądź rozmawiamy o tym, jak chciałaby wychować swoje dzieci i kiedy planuje wrócić do pracy.

PAP Life: Twój starszy synek Bruno ma 10 lat, teraz urodziłaś córeczkę Ritę. Czy to obecne macierzyństwo jest inne niż pierwsze? Łatwiejsze, bo już masz doświadczenie, a może trudniejsze, bo jesteś dziesięć lat starsza?

Olga Bołądź: - Tak sobie myślę, że rodzeństwo, które przychodzi na świat kilka lat po sobie, trafia na rodziców w innym momencie ich życia. Tak jest ze mną, jestem bogatsza w doświadczenie. Nie wiem, czy obecne macierzyństwo jest łatwiejsze czy trudniejsze. Jest po prostu inne. Bruno i Rita mają tę samą mamę, ale ja na pewno jestem innym człowiekiem niż 10 lat temu. Przejmuję się każdym momentem życia swoich dzieci, każdym etapem. Rita ma kilka tygodni, więc ja, jak każda młoda mama, przejmuje się tym, czy przybiera na wadze, czy wszystko jest w porządku. Mój syn ma 10 lat i jestem przejęta, że jeździ sam rowerem, myślę, czy zatrzymuje na przejściach.

Reklama

Rita to rzadko spotykane imię. Dlatego właśnie je wybrałaś dla córeczki?

- Rita ma wszystkie cechy, które powinno mieć imię. Jest indywidualne, krótkie, łatwe do zapamiętania. Każdemu z członków naszej rodziny bardzo się podoba, a wybrał je dla swojej siostry Bruno. Poza tym świetnie do niej pasuje. Kiedy się na nią patrzy, to od razu wie się, że to jest Rita. Bardzo kochamy je zdrabniać, każdy na swój sposób. To włoskie imię, używamy włoskiego zdrobnienia: Ritina, Ritinka. Jej tata i moja siostra mówi do niej Riri - to skrót od Rihanny, a ja - Ritka. Po prostu to piękne imię.

Wiesz już, jak chciałabyś ją wychować?

- Chciałabym, żeby Rita była szczęśliwa, żeby była niezmiennie kochana tak jak teraz, bo więcej miłości chyba już nie można dać. No i żeby w przyszłości została tym, kim chciałaby być, oczywiście najlepiej, gdyby była prezydentką i zmieniała ten świat na lepsze. Tego jej życzę. Chciałabym też, żeby była wrażliwa na innych, ale potrafiła zadbać o siebie. A my postaramy się o resztę. Uważam, że dziecko wychowuje cała rodzina, wszyscy dokładają swoją cegiełkę, całą rodziną ją tulimy, a ja tulę oczywiście najbardziej, bo do serca i do piersi - karmiąc. Życzę Ritce, żeby była szczęśliwym człowiekiem, a my będziemy jej w tym pomagać, jak się da.

Możesz swoim dzieciom wiele zapewnić także w sensie materialnym. Jak znaleźć w tym umiar? Dać dziecku to, czego potrzebuje, ale też go nie zepsuć?

- Nie mam gotowych odpowiedzi na takie pytania. Wychowuje moje dzieci tak jak czuję. Uważam, że dzieci wychowuje się miłością, uważnością i rozmową, a nie rzeczami. To, jakie rzeczy są potrzebne, a jakie zbędne zależy od wielu czynników, w przypadku starszych dzieci także od grupy rówieśniczej. Jeśli brak czegoś miałby Brunka bardzo boleć, to staram się zaspokoić jego potrzeby, żeby nie odstawał i czuł się częścią grupy. Ale też nie popadamy w żadną przesadę. Dziećmi trzeba się zająć, pogadać, zaopiekować i ich słuchać. Natomiast w przypadku takich maluchów jak Rita potrzebna jest przede wszystkim bliskość i opieka. Nie chcemy mieć w domu tony plastiku, więc staramy się rozważnie planować zakupy, dużo rzeczy dla Rity mamy po Brunku, moich chrześniakach, po dzieciach przyjaciółek. I to jest fajne, że kolejne pokolenia noszą ciuszki, a potem one znów pójdą dalej w świat. Jeśli czegoś naprawdę potrzebujemy dla Rity, to kupujemy, ale wiemy też, że za jakiś czas komuś to komuś oddamy.

Czy Rita mocno daje ci w kość?

- Nie oszukujmy się, noce z małym dzieckiem nie są nocami do spania, tylko dla niej. Ale ja podchodzę do tego z wielką radością. Cieszę się, że mam zdrowe dziecko, które je, płacze, reaguje. Myślę też, że po latach wykonywania mojego zawodu jestem przyzwyczajona do niewyspania, tego, że jak trzeba coś zrobić, to się to po prostu robi. Wiem, że ten pierwszy, mocno angażujący etap życia dziecka potrwa jakiś czas, więc kiedyś się jeszcze wyśpię. Dlatego teraz cieszy mnie wszystko, każda chwila.

Masz plany, kiedy wrócisz do pracy?

- Wracam już powoli do pojedynczych występów, pracuję też nad swoimi rzeczami, czytam scenariusze, teksty. Myślę, że na dobre wrócę do pracy po wakacjach, bo chcę dać sobie jeszcze kilka najbliższych miesięcy, żeby odpocząć i być z dzieckiem. To jest bardzo ważny dla mnie czas. 

Izabela Komendołowicz-Lemańska

PAP life
Dowiedz się więcej na temat: Olga Bołądź
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy