Odszedł z kultowego polskiego serialu. Wiele osób mówiło, że to jego koniec

Gdy w 2017 roku Piotr Nerlewski zdecydował się zrezygnować z roli Franka w "M jak miłość", wiele osób prorokowało, że jako aktor... przepadnie. On tymczasem nie dość, że świetnie sobie radzi i gra rolę za rolą, to w dodatku zmienił się nie do poznania. Dziś wygląda jak prawdziwy macho i w niczym już nie przypomina skromnego leśniczego z Grabiny.

Piotr Nerlewski wspomina, że długo dojrzewał do decyzji o odejściu z serialu, który dał mu rozpoznawalność i sympatię telewidzów.

"Zakończyłem ten etap, by realizować inne ciekawe projekty" - wyznał Interii wkrótce po tym, jak pożegnał się z ekipą "M jak miłość".

Mylili się ci, którzy wieszczyli, że Piotr nie przetrwa w show-biznesie. Przetrwał i dziś należy go grona najwyżej ocenianych polskich aktorów młodego pokolenia.

Reklama

Piotr Nerlewski: Nigdy nie pali za sobą mostów

Niemal natychmiast po rozstaniu z "Emką" Piotr Nerlewski dostał jedną z głównych ról w serialu "Za marzenia", zaraz potem dołączył do obsady "W rytmie serca" i "Zakochanych po uszy", grając jednocześnie w "Zainwestuj w marzenia" i "Wojennych dziewczynach".

"Sporo się dzieje, jak na kogoś, kto miał już nic nie zagrać" - żartował w rozmowie z "Twoim Imperium".

To, że nie spalił za sobą mostów w "M jak miłość", zaowocowało zaproszeniem go w 2019 roku do gościnnego udziału w dwóch odcinkach serialu. Tak naprawdę dopiero wtedy powiedział - jako Franek Zarzycki - ostatnie słowo.

W ciągu ostatnich pięciu lat Piotr nie miał zbyt wielu wolnych dni. Obecnie pracuje na planie kolejnych odcinków "Szpitala św. Anny", w którym wciela się w lekarza Tomka Jaworskiego.

"To bardzo zadaniowy lekarz stażysta, który dzięki pracy w pogotowiu jest blisko ludzi" - opowiadał o swojej postaci w najnowszym wywiadzie.

Chętnie zagrałby w polskiej wersji "Słonecznego patrolu"

Piotr Nerlewski nie kryje, że wcielanie się w kogoś, kto ratuje ludziom życie, jest dla niego nie lada wyzwaniem, ale też wielką przyjemnością.

"Przez wiele lat byłem ratownikiem WOPR i niejeden raz udzielałem pierwszej pomocy" - wyznał na łamach "Życia na gorąco".

Aktor, jeszcze będąc uczniem podstawówki, trenował pływanie i zapisał się też do sekcji ratowniczej.

"Jako 14-latek zdałem egzamin na młodszego ratownika. Od tamtej pory zaliczałem staże i godziny społeczne, potem pracowałem jako ratownik na pływalni, a w wakacje miałem szkolenia nad Bałtykiem" - wspominał w cytowanym już wywiadzie, dodając pół żartem, pół serio, że gdyby komuś przyszło do głowy nakręcić polską wersję "Słonecznego patrolu", to chętnie by w niej zagrał.

Szansa na światową karierę?

36-letni Piotr nie kryje, że bardzo lubi role kostiumowe. Miał już okazję zmierzyć się z nimi np. w "Polowaniu na ćmy" i "Wojennych dziewczynach", wierzy, że jeszcze kiedyś dane mu będzie grać w produkcjach, których akcja toczy się w minionych dawno czasach.

Tymczasem na planie "Szpitala św. Anny" ma okazję pracować u boku Doroty Segdy, która wtedy, gdy studiował w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych, była rektorem tejże uczelni.

"W serialu jest moją mamą. Miłe spotkanie. Kiedy studiowałem, nie uczyła mnie, ale miałem u niej egzaminy. Fajnie to wspominam" - mówi.

Kilka dni temu miała miejsce światowa premiera thrillera "Martwi przed świtem" Dawida Torrona, w którym Piotr Nerlewski zagrał u boku m.in. Sylwii Boroń i Bartłomieja Topy. Wcześniej film prezentowany był na festiwalach filmowych w Cannes i w Londynie. Nie jest wykluczone, że o Piotra wkrótce upomni się europejskie kino, a może nawet Hollywood.

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL