Na własne życzenie porzucił karierę. Wyjechał z Polski na długie 12 lat
Paweł Ławrynowicz, którego w tym roku oglądaliśmy "Królach", "Zatoce szpiegów" i "Barwach szczęścia", jeszcze nie tak dawno temu przylatywał na plany seriali i filmów z Azji Południowej. Nie jest tajemnicą, że aktor przez ponad dekadę mieszkał w Indiach. "Ciągle chcę tam wracać" - mówi dziś i dodaje, że marzy, by pokazać swoją "drugą ojczyznę" kobiecie, z którą od trzech lat układa sobie życie.
Paweł Ławrynowicz był ćwierć wieku temu jednym z najbardziej "obiecujących" młodych polskich aktorów. Jeszcze jako student stołecznej Akademii Teatralnej grał rolę za rolą i nic nie wskazywało na to, że dobra passa kiedykolwiek go opuści.
Pawłowi świetnie wiodło się też w życiu prywatnym - był narzeczonym córki wpływowego polityka, miał nadzieję, że jego związek z Agatą Buzek przetrwa znacznie dłużej niż przetrwał rząd kierowany przez jej ojca... Nie mógł się pogodzić tylko z tym, że ludzie widzą w nim przede wszystkim "zięcia premiera", a nie po prostu dobrego aktora. Być może właśnie z tego powodu rozstał się z ukochaną i... wyjechał z Polski.
Zanim w 2006 roku Paweł zdecydował się na zapuszczenie korzeni w Indiach, mieszkał przez pewien czas w Atenach, potem w Oslo i jeszcze kilku europejskich metropoliach. Dopiero jednak w Azji poczuł się - to jego słowa - naprawdę wolny.
"Indie stały się moim drugim domem" - opowiadał w wywiadach, dodając, że zakochał się w tym kraju po lekturze "Tybetańskiej Księgi Życia i Umierania".
"Pojechałem do Indii, będąc już w sercu buddystą, ale żeby nim de facto zostać, trzeba się uczyć u nauczyciela i przejść formalną ceremonię. Ja swoją przeszedłem dopiero po trzech latach... W Indiach chciałem dokopać się do swojego prawdziwego ja. Odnaleźć to, co mi w duszy gra i zerwać z życiem w schemacie, który jest z góry nakazany przez wychowanie, wzorce czy społeczeństwo" - wspominał już po powrocie do Polski w rozmowie z "Faktem".
Paweł Ławrynowicz w sumie spędził w Indiach 12 lat.
"Przyjeżdżałem do Polski, grałem tu jakieś epizody i wracałem do Indii. Nie były to żadne duże role, choć były i przymiarki do większych, ale nie byłem gotowy wrócić na dłużej" - stwierdził w cytowanym już wyżej wywiadzie.
Gdy latem 2017 roku Paweł Ławrynowicz przyjął zaproszenie Antoniego Pawlickiego do wspólnego udziału w drugiej edycji programu "Azja Express", wciąż był mieszkańcem Indii. To, że od podszewki znał kraj, w którym toczyła się akcja show TVN-u, utorowało mu drogę do zwycięstwa. To właśnie on i jego przyjaciel wygrali program.
Paweł, pytany, jak odbierany jest przez Hindusów, żartował, że ponieważ wygląda inaczej niż oni, traktują go jak... ciekawostkę.
"Tu przestałem być aktorem, a tam mam wrażenie, że jestem celebrytą, bo wszędzie gdzie się pojawię, wzbudzam sensację. Wiele osób się na mnie gapi, inni coś ode mnie chcą, dużo pytają. W Indiach nigdy nie jesteś sam, no może w toalecie, a i to nie zawsze" - opowiadał, goszcząc w studiu "Dzień Dobry TVN".
Aktor na dobre wrócił do Polski dopiero po wygraniu "Azji Express". Ostatnio przyznał, że bardzo tęskni za krajem, w którym "odnalazł siebie".
"Chcę tam wracać. Tęsknię za miejscem pełnym świątyń, dzwoneczków, kadzideł. Tęsknię za indyjskim trybem życia" - wyznał w najnowszym wywiadzie.
"Indie były dla mnie odskocznią, wolnością, której potrzebowałem. Chciałbym zabrać moją ukochaną i jej córkę do Indii. Jesteśmy razem już trzy lata, tworzymy cudowny związek. Marzę, by podzielić się z nimi widokami mojej wioski nad oceanem" - powiedział "Światowi i Ludziom".