Mocne słowa córki Jerzego Stuhra o ojcu. "Nieustanne: ja, ja i ja"
Córka Jerzego Stuhra przerwała milczenie i odsłoniła nieznane kulisy życia z ojcem. Jej mocne słowa rzucają nowe światło na legendę polskiego kina.
Życie u boku legendy kina nie zawsze wygląda tak, jak w blasku fleszy. Marianna Stuhr, córka Jerzego Stuhra, w rozmowie z magazynem "Pani" opowiedziała szczerze o dorastaniu w cieniu ojca, który dla widzów był mistrzem sceny, a w domu bywał nieobecny i skupiony głównie na sobie.
Dla publiczności Jerzy Stuhr pozostaje jednym z najważniejszych aktorów polskiego kina i teatru. W rodzinnych wspomnieniach jego córki dominuje jednak obraz taty, który rzadko znajdował czas dla bliskich.
"Przede wszystkim tata był nieobecny. A nawet jak się pojawiał, to był zanurzony w swoich sprawach - w uczeniu się roli, pisaniu, książce, gazecie. Wytwarzał wokół siebie aurę niedostępności. Więc z perspektywy dziecka to była wieczna tęsknota albo wyrywanie go innym" - wspomina Marianna Stuhr.
Nie kryje też, że dorastanie w cieniu ojca-legendy niosło ze sobą poczucie bycia na dalszym planie. "To było nieustanne: 'ja, ja, ja i ja'" - mówi córka aktora, podkreślając, że jego świat niemal w całości kręcił się wokół niego samego.
W szczerej rozmowie Marianna zwróciła uwagę na kontrast między twórczą odwagą ojca a jego sztywnością w poglądach.
"Był superkonserwatywny. Jemu się ten konserwatyzm pogłębiał z wiekiem. Zawsze mnie to wprawiało w zdumienie: jak to możliwe, że artysta, który miał tak niesamowity wachlarz ról, występował w niemalże abstrakcyjnych formach teatralnych, tak bardzo nie rozumie sztuki współczesnej?" - mówiła.
Dla Marianny Stuhr było niepojęte, że aktor tak otwarty na scenie, w życiu prywatnym potrafił być zdystansowany i zasadniczy.
"A z wiekiem ten jego sztywny kijek austriacki, nieco moralizatorski gorsecik tylko się zacieśnił. (śmiech) Naturalna kolej rzeczy, chyba" - dodała z nutą ironii.