Michalina Robakiewicz wyrosła na prawdziwą piękność. Podobna do sławnej mamy?
Michalina Robakiewicz przyznaje, że kiedyś miała na pieńku ze swą sławną mamą, nie pochwalała jej życiowych wyborów, a nawet na pewien czas zerwała z nią kontakt. Dziś nazywa Adriannę Biedrzyńską swoją najlepszą przyjaciółką i deklaruje, że poszłaby za nią nawet na koniec świata. "Jak dobrze, że jesteś" - napisała jej mama pod zdjęciem, do którego pozowały razem.
To, że zostanie aktorką, Michalina Robakiewicz, wiedziała, odkąd Adrianna Biedrzyńska po raz pierwszy zabrała ją ze sobą do teatru. Miała 9 lat, gdy uprosiła mamę, by pozwoliła jej pójść na casting do roli Kamili w "Klanie".
"Puszczenie Misi do serialu wiele mnie kosztowało" - opowiadała Adrianna w rozmowie z "Vivą!".
"Czułam strach o dziecko. I strach przed tym zawodem, tak okrutnym i bezwzględnym. Chciałam, żeby poszła na medycynę, ale dziś wiem, że dobrze wybrała" - dodała.
Michalina dorastała na oczach całej Polski - na przełomie wieków "Klan" gromadził przecież przed telewizorami wielomilionową widownię.
"W zasadzie wychowałam się na planie, odrabiałam lekcje w przerwach między scenami, ale granie to była moja wielka pasja" - opowiada 31-letnia aktorka.
Michalina nie kryje, że nie lubi być porównywana do mamy.
"Jest przepiękną kobietą i wspaniałą aktorką, marzeniem byłoby osiągnąć choć w połowie tyle, co ona, jednak staram się pracować na własne nazwisko" - stwierdziła w wywiadzie dla "Vivy!".
Była dziesięciodniowym niemowlęciem, gdy ojciec - aktor Maciej Robakiewicz - oznajmił jej mamie, że odchodzi.
"Usłyszałam od niego, że nie jest już zainteresowany ani mną, ani naszą córką" - potwierdziła Adrianna Biedrzyńska na łamach "Gali".
To ona wzięła na swoje barki wszystkie obowiązki związane z wychowaniem długo wyczekiwanego dziecka. Michalina przez wiele lat rezerwowała słowo "tata" dla ojczyma, Marcina Miazgi. Do ojca, gdy sporadycznie się z nim spotykała, zwracała się jak do obcej osoby, per pan. Kiedy, będąc już dorosłą kobietą, postanowiła szczerze z nim porozmawiać, przeprosił ją ponoć za to, że nie było go w jej życiu i podziękował, że zostawiła sobie jego nazwisko.
Teraz Michalina ma z ojcem bardzo dobry kontakt, niedawno zwiedzali razem Rzym, zdarza się im spędzać ze sobą czas z dala od miejskiego zgiełku, jak żartują, w dziczy. Już dawno zakopali topór wojenny, są przyjaciółmi.
Adrianna Biedrzyńska nazywa córkę "swoim małym cudem". Bardzo cierpiała, gdy Michalina wyprowadziła się z domu i na pewien czas straciła z nią kontakt. Znów zbliżyły się do siebie, gdy Adrianna zachorowała i podjęła dramatyczną walkę o życie. Dziś twierdzi, że gdyby nie wsparcie Misi, nie wygrałaby z nowotworem.
"Jak dobrze, że jesteś... Mam dla kogo żyć" - napisała pod ich wspólnym zdjęciem.
Jedyne, na czym zależy gwieździe "Barw szczęścia", to żeby jej jedyna córka była szczęśliwa i by wszystkie jej marzenia się spełniały.
Obie aktorki uwielbiają ich wspólny "babski" czas, rozmowy do białego rana... Zwiedziły razem pół świata, jeździły też po Polsce ze sztukami "Miłosna pułapka" i "Rodzinne piekiełko", które Adrianna napisała z myślą o sobie i swej córce.
"Super się gra z mamą, choć musiałyśmy się dotrzeć. Ona jest taką ekstrawertyczną bombą, ja jestem trochę bardziej wycofana, ale nie ma co ukrywać, temperament odziedziczyłam po niej" - wyznała Michalina "Vivie!".
Adrianna Biedrzyńska wie, że jest dla córki wzorem, ale wiele razy prosiła Michalinę o pomoc w różnych sprawach, jakby to ona była wyrocznią.
"Mam córkę, która w wielu sytuacjach jest też moją doradczynią. Przy niej cofam swój czas, młodnieję" - stwierdziła w cytowanym już wywiadzie.
"Jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Mamy wielkie szczęście, że mamy siebie" - dodała Michalina.