Miał wielkie szczęście w miłości. Już pierwsza dziewczyna okazała się tą jedyną

Jerzy Stuhr od zawsze wiedział, że będzie aktorem, bo tylko na scenie czuł się ważny. Gdy zdecydował się zdawać do szkoły teatralnej, okazało się, że nie może spełnić swego marzenia o studiowaniu w krakowskiej PWST, bo jest za stary. Musiał dostać zgodę ministra kultury. Po latach żartował, że całe życie miał pod górkę, ale nigdy - nawet gdy był już bardzo chory - nawet mu do głowy nie przyszło, by się poddać.

Jerzy Stuhr był w drugiej klasie podstawówki, gdy nauczycielka kazała mu wystąpić na szkolnej akademii. Kiedy stanął na scenie i zaczął recytować wiersz, koledzy dosłownie oniemieli z wrażenia. 8-letni Jurek poczuł, że może wpływać na ludzi i zmieniać świat. To właśnie wtedy postanowił, że zostanie aktorem.

Jerzy Stuhr: Rodzice chcieli, żeby miał "porządny" zawód

Niedługo po pierwszym występie na szkolnej przerwie Jerzy Stuhr przeżył pierwsze wielkie rozczarowanie. Opiekunka dziecięcego teatrzyku, do którego zapisała go mama, uznała, że nie nadaje się do roli Kaja w "Królowej Śniegu" i może ewentualnie zagrać "trzeciego chłopca z sankami".

Reklama

"Co za rozpacz. Beczałem w domu ze dwa dni. Mama pocieszała. Mama zawsze utwierdzała mnie w wyborach, dawała mi niesamowitą pewność siebie i miała do mnie świętą cierpliwość" - wspominał na kartach jednej ze swoich książek.

Miał niespełna 18 lat, kiedy 19 listopada 1965 roku zadebiutował na scenie Teatru Polskiego w Bielsku-Białej jako jeden z chóru diabełków w "Dziadach". Tego wieczora, po powrocie do domu, oznajmił rodzicom, że idzie do szkoły teatralnej.

"Ojciec powiedział tylko 'Ooo...' i wyszedł na spacer. Mama poszła płakać do kuchni. Dla obojga oczywistym było, że skończę porządne studia na uniwersytecie. W końcu zostałem przekonany, że tak właśnie trzeba. Zdecydowałem się na polonistykę" - opowiadał kilka miesięcy przed śmiercią w rozmowie z "Newsweekiem".

Jerzy Stuhr: Musiał dostać ministerialne pozwolenie na studiowanie aktorstwa

Pewnie zostałby belfrem, gdyby pewnego dnia nie usłyszał, że Krzysztof Jasiński założył własny teatr i ogłosił nabór.

"Byłem pierwszym z tego naboru. Wszedłem do zespołu Teatru STU i zaczęła się moja przygoda" - wyznał w autobiografii.

Pomysł, by równolegle z polonistyką studiować aktorstwo, przyszedł Jerzemu do głowy wkrótce po 23. urodzinach.

"Aby dostać się do szkoły, musiałem mieć pozwolenie ministra kultury. Bo przekroczyłem wiek. Wtedy był limit wieku" - tłumaczył po latach.

"Na szczęście takie pozwolenie dostałem" - dodał. 

Jerzy Stuhr: Pracował jako wodzirej w krakowskich knajpach

Krakowska PWST mieściła się w budynku przy ul. Bohaterów Stalingradu, tym samym, w którym swą siedzibę miała Wyższa Szkoła Muzyczna, w której studiowała Basia Kóska - koleżanka Jurka z Bielska, gdzie jako licealiści chodzili razem na religię.

"Spotkałem ją na korytarzu. Zostaliśmy parą" - wyznał, opowiadając na łamach "Pani" o początkach ich związku.

W rodzinnym domu Jerzego Stuhra raczej się nie przelewało, więc musiał rozejrzeć się za pracą, żeby jakoś wiązać koniec z końcem i utrzymać założoną jeszcze w czasie studiów rodzinę.

Zaczął od nauczania języka polskiego w V LO, ale okazało się, że jednak nie jest w stanie pogodzić tego z zajęciami na dwóch uczelniach.

"Wpadłem na pomysł chałturzenia. Zaangażowałem się do Estrady Krakowskiej, skąd dostawałem przydziały na... wodzireja. Wieczorem, po zajęciach w szkole teatralnej, pracowałem w znanych restauracjach. Taniec topless, fakir, piosenkarka i ja. Przykleił się do mnie ten wodzirej na lata" - wspominał w autobiografii.

Kto wie, może nigdy nie zagrałby Lutka Danielaka w "Wodzireju" Feliksa Falka, gdyby nie doświadczenia z nocnych występów na dansingach w Warszawiance, Kryształowej i Twardowskiej. A przecież właśnie od "Wodzireja" zaczęła się filmowa kariera Jerzego Stuhra. Bez Lutka nie byłoby Filipa Mosza z "Amatora", Maksa Paradysa z "Seksmisji" czy komisarza Ryby z "Kilera".

"Chciałem do teatru, poniosło mnie do kina" - żartował przy każdej okazji.

Jerzy Stuhr: Ponad pół wieku szedł przez życie u boku ukochanej Basi

Jerzy Stuhr nigdy nie krył, że jego ulubionym aktorem jest jego syn Maciej, który w wieku 13 lat zadebiutował u jego boku w "Dekalogu X".

"Ojciec nauczył mnie zawodu. Obserwowałem go od dzieciństwa, jak gra, jak traktuje ten zawód, jakich środków używa" - twierdzi Stuhr junior i dodaje pół żartem, pół serio, że po prostu nie mógł nie pójść w ślady ojca, bo był genetycznie skazany na aktorstwo.

Maciej przyszedł na świat trzy lata po ślubie rodziców, siedem lat przed Marianną.

"Owoce miłości" - mówił Jerzy Stuhr o dzieciach.

W miłości miał dużo szczęścia. Już pierwsza okazała się tą jedyną, na całe życie.

Basia Kóska miała niespełna 20 lat, gdy oświadczył się jej w klubie "Żaczek". Rozpłakała się, kiedy nieudolnie poprosił, by została jego żoną, ale powiedziała "tak".

"12 października 1971 roku wzięliśmy ślub cywilny w Krakowie, w grudniu kościelny w Bielsku-Białej. I zaczęliśmy nowe życie" - wspominał aktor.

"Najważniejsze, żeby się lubić. Kochać też, ale miłość przechodzi różne fazy. Ważne jest to, że jak minie zauroczenie, to żeby została przyjaźń. To główny warunek. Drugi, to nauczyć się słuchać, a trzeci - nauczyć się negocjacji" - powiedziała Barbara Stuhr w wywiadzie dla "Pani".

Jerzy Stuhr: Żartował, że jest zaprawiony w... chorowaniu

Tuż przed 40. rocznicą ślubu - jesienią 2011 roku - Jerzy Stuhr dowiedział się, że ma guza przełyku.

Stuhr wspominał, że podczas choroby swojego dziecka życzył sobie, by to on sam zachorował, co niestety wkrótce się stało.

Kilka lat wcześniej z nowotworem toczyła walkę jego córka.

"Chodziłem z nią po korytarzach onkologii w Gliwicach i modliłem się: 'Panie Boże, daj, żeby to przeszło na mnie, a z niej zeszło'. I zostałem wysłuchany, modlitwa zadziałała. Ona wyzdrowiała, ja zachorowałem" - wspominał.

Los i dla niego okazał się łaskawy. Uśpił chorobę na kilka lat, ale za to "zafundował" aktorowi drugi - ponad ćwierć wieku po pierwszym - zawał, potem udar mózgu.

W 2023 roku rak wrócił.

"Wznowa jest częstym przypadkiem w nowotworze. Ale wytrzymałem. Leżąc na oddziale intensywnej opieki medycznej myślałem tylko o tym, ile jeszcze kroków dzisiaj? Dokąd dojdę? Do łazienki czy do recepcji? Z balonikiem czy dam radę o własnych siłach?" - wyznał na początku tego roku w cytowanym już wywiadzie.

"Jestem zaprawiony w chorobach. Widocznie mam silny organizm, że wszystko to wytrzymuję" - skonstatował.

Jerzy Stuhr: Do końca wierzył, że wygra walkę o życie

Jerzy Stuhr nie wyobrażał sobie życia bez pracy. Cieszył się, że powstaje kolejny "Shrek" i że znów będzie mógł użyczyć swego głosu sympatycznemu osłu - przyjacielowi tytułowego bohatera. Pisał nową książkę, tym razem o swoich studenckich latach. Z niecierpliwością czekał na wakacyjne przedstawienia "Geniusza" w stołecznym Teatrze Polonia.

10 czerwca po raz ostatni zagrał Konstantina Stanisławskiego w sztuce Tadeusza Słobodzianka, którą sam wyreżyserował. Tego wieczoru widownia Opery Krakowskiej wypełniona była po brzegi. Po spektaklu, już będąc w domu, aktor źle się poczuł. Żona zawiozła go do Szpitala Uniwersyteckiego. Wierzył, że to tylko na chwilę. Wierzył, że zaraz wróci na scenę. Niestety.

9 lipca Maciej Stuhr poinformował media, że jego 77-letni ojciec, mistrz i przyjaciel na zawsze zamknął oczy.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Stuhr
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy