Maria Mamona 15 lat czekała na ślub ze znanym reżyserem. Krótko cieszyła się rolą żony
Maria Mamona - znakomita aktorka, którą niedawno mieliśmy okazję oglądać jako Marię Święcicką w serialu "Grzechy sąsiadów" - latami czekała na swoją pierwszą główną rolę filmową. Dostała ją prawie... cztery dekady po debiucie. Od męża! Reżysera Ryszarda Bugajskiego, za którego wyszła w 2015 roku, będąc już po sześćdziesiątce, przedstawiła jej przyjaciółka - Grażyna Szapołowska.
O tym, że zostanie aktorką, Maria Mamona zdecydowała, będąc w ósmej klasie podstawówki, choć myśl ta po raz pierwszy zaświtała jej w głowie dużo wcześniej. Wspominała w jednym z wywiadów, że w dzieciństwie przebierała się za kobietę, która przyjeżdżała w jej rodzinne strony, by sprzedawać na targu różne produkty.
"To była prosta wiejska kobieta nosząca chustkę i mówiąca gwarą. Oczywiście nie sądziłam wówczas, naśladując ją, że zostanę aktorką. Takie marzenia zaczęły się w szkole podstawowej" - opowiadała Onetowi.
"Rodzice chcieli, żebym miała solidny zawód. Poza tym obawiali się, że jeśli nie uda mi się dostać do szkoły teatralnej, będę rozgoryczona. Na szczęście przyjęto mnie za pierwszym podejściem" - dodała.
Maria Mamona studiowała na jednym roku z Laurą Łącz, Barbarą Bursztynowicz i Grażyną Szapołowską, która do dziś jest jej najserdeczniejszą przyjaciółką. To właśnie ona przedstawiła jej w 1999 roku Ryszarda Bugajskiego - reżysera słynnego i obsypanego nagrodami "Przesłuchania".
"Grażyna przyjechała z nim do mnie na działkę. Ja i Ryszard mieliśmy wtedy swoje życia, nic między nami się nie zdarzyło. Potem rozpadło się moje małżeństwo, Rysio miał swoje perypetie, my się cały czas kolegowaliśmy, potem przyjaźniliśmy i w końcu zaiskrzyło" - wyznała na łamach "Twojego Stylu".
"Zaczęliśmy nowe życie, będąc już dojrzałymi ludźmi" - dodała.
Byli ze sobą kilka lat, gdy w 2015 roku zdecydowali się zalegalizować swój związek podczas kameralnej ceremonii, którą zorganizowali w Kazimierzu Dolnym. Jedynymi obecnymi na uroczystości osobami byli ich świadkowie - syn aktorki Benek i jego ówczesna narzeczona.
Ryszardowi Bugajskiemu Maria Mamona zawdzięcza nie tylko "nowe życie", ale też rolę życia. W "Zaćmie" - jego ostatnim filmie - stworzyła wybitną kreację, na jaką czekała wiele, wiele lat.
Choć po ukończeniu studiów Maria nie mogła narzekać na brak ciekawych propozycji filmowych (zagrała m.in. w "Akcji pod Arsenałem" i "Znakach zodiaku"), ale "tę wymarzoną" dostała dopiero po sześćdziesiątce. Od męża.
"To wspaniałe, że dzieje się to teraz, bo dziś mogę o wiele więcej powiedzieć o życiu i człowieku, niż było to chociażby 20 lat temu. Role pisane z myślą o młodych aktorkach są mniej ciekawe. Nie żałuję więc, że Luna (bohaterka "Zaćmy" - przyp. red.) przyszła dopiero teraz. Lepiej późno niż później" - powiedziała "Twojemu Stylowi" tuż po premierze ostatniego filmu męża, a pierwszego, w którym zagrała główną rolę.
Ryszard Bugajski odszedł 7 czerwca 2019 roku. Właśnie wtedy Maria Mamona zdecydowała się wziąć urlop w macierzystym teatrze.
"I już z niego nie wróciłam. Co wcale nie oznacza, że już w teatrze nie zagram. Mam pewne propozycje. Ale na etat chyba nie chciałabym już wracać. Mam teraz inny etap w życiu" - wyznała w najnowszym wywiadzie.
"Jestem na emeryturze, ale cały czas coś robię" - stwierdziła w rozmowie z "Angorą".
Marii Mamonie nigdy nie zależało na tzw. masowej popularności. Bycie celebrytką po prostu jej nie interesowało. Może właśnie dlatego latami stała w cieniu swych sławnych koleżanek ze szkoły teatralnej, a zwłaszcza Grażyny Szapołowskiej - jednej z największych gwiazd polskiego kina.
Aktorka żartuje, że z dala od błysków fleszy mogła spokojnie robić swoje. Dziś gra dużo i cieszy się, że może pracować.
"Bardzo kocham swój zawód. Praca dodaje mi skrzydeł i jeszcze mi za to płacą" - powiedziała ostatnio "Angorze".
"Nie brakuje mi wyzwań" - dodała.