Marcin Daniec: Kabareciarz i... ratownik

Marcin Daniec od blisko 40 lat bawi miliony Polaków. Przez wielu uznawany jest za jednego z najlepszych satyryków w kraju, a jego skecze i sceniczne kreacje zapisały się na kartach historii polskiego kabaretu. Dziś ulubieniec widzów kończy 65 lat. Z tej okazji postanowiliśmy przypomnieć najważniejsze wydarzenia z jego życia i sprawdzić, jak miewa się obecnie.

Marcin Daniec: Scena była jego przeznaczeniem

Marcin Daniec urodził się 1 października 1957r. w Wielopolu Skrzyńskim, na Podkarpaciu. Choć ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Krakowie, ze sportem wcale nie zamierzał wiązać swojej przyszłości. Od dziecka marzył o karierze artystycznej.

"W wieku pięciu lat byłem reżyserem i scenarzystą. Pisałem spektakle, na które przyjeżdżały moje ciocie, Marynia i Terenia" - opowiadał w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".

W wielu wywiadach podkreślał również, że talent sceniczny z pewnością odziedziczył po mamie

"Moja mamusia była artystką. Gdyby nie sytuacja rodzinna, na pewno studiowałaby w szkole teatralnej. A tak swoje umiejętności mogła prezentować tylko na rodzinnych przyjęciach i ogniskach" - wspominał. 

Reklama

Swoje artystyczne wizje i marzenia zaczął realizować trzy lata po ukończeniu studiów, w 1984 roku. To właśnie wtedy razem z Krzysztofem Januszem założył kabaret "Takich dwóch". Przez blisko dekadę występował z różnymi grupami satyrycznymi, by wreszcie zdecydować się na karierę solową

Dużą popularność przyniosły mu występy w Telewizji Polskiej. Jego programu cieszyły się dużą sympatią, a widzowie chętnie oglądali jego kolejne wcielenia. Występował m.in. jako Pan Ignacy, Waldemar K, Marcinek, czy Góral. 

Kabareciarz z zasadami

Marcin Daniec na scenie odniósł ogromny sukces. Jak sam wspominał wielokrotnie, jest pewien, że widzowie polubili go za to, że ma zasady. 

"Nigdy nie żartuję z religii na scenie. Nigdy nie naśmiewam się z Pana Boga, z tematów wiary, i to żadnej. Odczuwam pełen szacunek, a nawet lęk przed czymś, co wielkie" - zaznaczał w "Dobrym tygodniu".

Gwiazdor dodawał również, że nigdy nie staje po żadnej stronie politycznej i każdej opcji dostaje się jednakowo. Satyryk zawsze stara się być obiektywny, co według niego zaprocentowało wielką sympatią ze strony publiczności.

"Podczas moich recitali śmiech dociera od całej widowni, a nie z poszczególnych jej zakamarków..." - mówił.

Wielka miłość

Pierwsze małżeństwo Marcina Dańca zakończyło się rozwodem. Rozstanie było tak bolesne, że satyryk był przekonany, że już nigdy z nikim się nie zwiąże. Przestał wierzyć, że odnajdzie prawdziwą miłość do momentu, w którym poznał o.... 20 lat młodszą Dominikę. Natychmiast się w niej zakochał, jego miłość długo jednak była platoniczna, bo jego wybranka miała wówczas chłopaka.

"Kochałem ją platonicznie. W tym czasie byliśmy zaledwie trzy razy na kawie! Rozsądny człowiek powinien dawno odpuścić. Ale jak się rozstała z tamtym chłopakiem, ruszyłem do boju. I teraz jestem dumny, że byłem taki uparty i cierpliwy" - wspominał.

Para pobrała się w 2001 roku, a 6 lat później na świat przyszła ich córka, Wiktoria.

Doskonały ratownik

Żona Marcina Dańca nigdy nie żałowała, że zdecydowała się dać mu szansę, zwłaszcza, że... pewnego dnia uratował jej życie. Podczas wakacji nad Bałtykiem kobietę złapał nagły skurcz i zaczęła się topić. Satyryk nie stracił wówczas zimnej krwi i natychmiast skoczył ukochanej na ratunek. 

"Gdy ją uratowałem, byłem dumny. Myślę, że ona pomyślała sobie, że skoro uratowałem jej życie, to będzie ze mną przez milion lat" - wspominał.

To nie była pierwsza brawurowa akcja ratownicza, jakiej dokonał kabareciarz. Wcześniej uratował swoją matkę, którą porwał nurt i dwóch topiących się chłopców. Aktor do dziś wspomina, że spotkawszy rodziców chłopców, czuł niezwykłą dumę. 

Marcin Daniec dziś

Znany satyryk obecnie skupia się przede wszystkim na rodzinie, nie porzucił jednak zupełnie kariery zawodowej. Wciąż jest aktywny i występuje ze swoimi programami autorskimi zarówno w Polsce, jak i za granicą.

"Występuję w kraju i za granicą. Uwielbiam to! Od trzech lat jestem na scenie sam. Mój program z bisami trwa prawie 2 godz. Atmosfery na moich występach nie dałoby się wymyślić i wyreżyserować w żadnej telewizji. Poświęcam na spotkania z publicznością dwa weekendy w miesiącu. Chodzi o to, żeby mieć czas na życie rodzinne, grę w tenisa, chodzenie do kina, teatru i na mecze" - mówił w rozmowie z Plejadą.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Marcin Daniec
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy