Małgorzata Rożniatowska: Tragedie jej nie omijały. Do dziś nie pogodziła się z ich śmiercią
Małgorzata Rożniatowska bardzo długo czekała na swoje "pięć minut". Zanim w 1998 roku dostała rolę Elżuni Kleczkowskiej w "Złotopolskich", zdarzało się jej miesiącami czekać na propozycje. Był moment, że zrezygnowała z aktorstwa i zajęła się... szukaniem pracy dla swoich koleżanek i kolegów po fachu. Dziś świętuje 50-lecie pracy artystycznej i, choć formalnie jest już emerytką, pracuje na pełnych obrotach. "Przez ostatnie dwa lata nie miałam czasu, żeby zrobić porządek w szafie" - żartuje.
Mija właśnie dokładnie pół wieku od chwili, gdy Małgorzata Rożniatowska odebrała dyplom ukończenia warszawskiej szkoły teatralnej i zadebiutowała przed kamerą w roli kasjerki na budowie w telewizyjnym filmie "Chleba naszego powszedniego". Przez kolejne lata grała niemal wyłącznie epizody typu pokojówka ("Doktor Murek"), urzędniczka ("W labiryncie") czy klientka w sklepie ("Bank nie z tej ziemi"). Przyjmowała każdą propozycję, ciesząc się, że w ogóle je dostaje.
"Całe życie byłam epizodystką i przyzwyczaiłam się do tego. Oczywiście, jak każda aktorka marzę o wielkich rolach, ale zawsze byłam kawał baby o tubalnym głosie, a takie raczej nigdy nie są na pierwszym planie" - skarżyła się przed laty w rozmowie z "Galą".
Odtwórczyni roli Kisielowej w "M jak miłość" doskonale pamięta czas, gdy jej telefon milczał jak zaklęty.
"Parę razy myślałam sobie: 'Rożniatowska, musisz się wziąć za jakąś inną robotę, bo jako aktorka już nic nie zdziałasz'" - wyznała w najnowszym wywiadzie.
"Ale taki mam charakter, że staram się nie poddawać trudnościom" - powiedziała "Dobremu Tygodniowi".
Mało kto wie, że to właśnie Małgorzata Rożniatowska (razem z Ewą Florczak, Sławomirą Łozińską i Ewą Ziętek) prowadziła pierwszą w Polsce agencję aktorską działającą przy ZASP-ie.
"Koleżanki założyły Koło Bezetatowych Aktorów, zadzwoniły do mnie z pytaniem, czy nie miałabym ochoty wpaść i pomóc. Wpadłam i zostałam. Nasza agencja była bazą danych o ogromnej rzeszy aktorek i aktorów z tzw. prowincji, którzy mieli utrudniony kontakt z realizatorami filmów, seriali czy reklam" - wspominała w rozmowie z "Echem Dnia".
Dziś Małgorzata Rożniatowska śmieje się, że załatwiała pracę wszystkim, tylko nie sobie.
Gdy w 1998 roku Małgorzata dostała od reżyserki castingu do "Złotopolskich" zaproszenie na rozmowę w sprawie roli Kleczkowskiej, myślała, że chodzi o pomoc w znalezieniu odpowiedniej aktorki.
"Tymczasem dowiedziałam się, że to ja mam zagrać Elżunię" - opowiadała kilka lat później "Echu Dnia", dodając, że początkowo była to rola "na kilka odcinków".
"Z czasem mój epizod rozrósł się, a postać nabrała barw" - powiedziała.
Udział w oglądanym przez miliony telewidzów serialu w końcu "ustawił" Małgorzatę Rożniatowską w zawodzie.
"Potem już to jakoś poleciało. A im więcej mam lat, tym więcej mam pracy. Widocznie musiałam... nabrać warunków" - żartuje dziś.
Nie jest tajemnicą, że Małgorzata Rożniatowska przed laty mierzyła się z kilkoma tragediami. W 2008 roku jej zięć, podróżnik Grzegorz Kostyra, którego traktowała jak syna, zginął podczas wyprawy w Andy, osierocając malutką córeczkę. Dwa i pół roku później pochowała ukochanego męża.
"Nieszczęścia mnie hartują" - powiedziała po śmierci Adama Marszalika, z którym szła przez życie 37 lat.
"Adam był miłością mojego życia, wciąż nie mogę przyzwyczaić się do tego, że go już nie ma. Nikt nigdy go nie zastąpi" - wyznała w rozmowie z "Życiem na gorąco".
W najnowszym wywiadzie aktorka ujawniła, że myśli o napisaniu autobiograficznej książki pełnej wspomnień o... innych artystach.
"Chciałabym opisać zabawne historie, które niekoniecznie mnie dotyczą, ale takie, których byłam świadkiem" - stwierdziła na łamach "Dobrego Tygodnia".
"Na razie to jeszcze taki nieśmiały pomysł. Mam też w planach spisanie testamentu, bo nie chciałabym zostawić po sobie bałaganu" - dodała.