Leszek Zduń był gwiazdą dwóch kultowych polskich seriali. Co się z nim stało?

Mija właśnie dwadzieścia lat od chwili, gdy Leszek Zduń - 32-letni wtedy epizodysta - po raz pierwszy pojawił się na planie "Rodziny zastępczej", by wcielić się w męża granej przez Monikę Mrozowską Majki. Widzowie kultowej produkcji Polsatu pokochali go od razu. Jego przygoda z serialem, zaplanowana na jeden sezon, rozciągnęła się na pół dekady - aż do ostatniego odcinka. Co słychać u aktora, który do dziś kojarzony jest głównie z rolą Kuby Potulickiego?

Na pomysł, by zostać zawodowym aktorem, Leszek Zduń wpadł, gdy - będąc jeszcze licealistą - dostał nagrodę za najlepszą rolę męską podczas krakowskiego konkursu przedstawień szkolnych.

"Kilka miesięcy później Zbigniew Kaleta, inspicjent ze Starego Teatru, który reżyserował naszą sztukę, zapytał mnie, czy chciałbym wziąć udział w 'Don Juanie' przygotowywanym na Scenie Kameralnej Starego Teatru. Chciałem. Nawet bardzo" - wspominał po latach w rozmowie z "Sednem".

"I tak to się zaczęło" - dodał.

Leszek Zduń: 10 lat czekał na swoje pięć minut

Aktorstwo tak bardzo zauroczyło 18-latka, że porzucił myśl o studiowaniu historii i postanowił zdawać do szkoły teatralnej.

Reklama

"Zostałem aktorem, a historię wciąż studiuję samodzielnie - nie mam egzaminów i nie martwię się o to, czy zdobędę dyplom" - żartował na łamach "Myślenickiego Miesięcznika Powiatowego".

Leszek Zduń był jeszcze studentem krakowskiej PWST, gdy zaczął grać w filmach i spektaklach telewizyjnych oraz występować na scenach teatrów Starego i Słowackiego. Niedługo po dyplomie przeniósł się do stolicy i dostał angaż w Teatrze Narodowym.

"Teatr do dziś jest dla mnie miejscem specjalnym" - mówi.

Na swoje pięć minut Leszek doczekał się dopiero 10 lat po ukończeniu studiów. Nie kryje, że roli Kuby w "Rodzinie zastępczej" zawdzięcza rozpoznawalność, którą "ugruntował", przyjmując - jeszcze przed zakończeniem zdjęć do produkcji Polsatu - rolę wikarego Franciszka w "Złotopolskich".

Leszek Zduń: Rodzina jest dla niego najważniejsza

Na planie "Złotopolskich" Leszek Zduń miał okazję - nie po raz ostatni w karierze - spotkać się z... żoną. Aktorkę Joannę Kwiatkowską poznał jeszcze w czasach, gdy oboje studiowali w Krakowie. Ich dumą są dwie córki i syn. Najstarsza z pociech państwa Zduniów, dorosła już Julia, ukończyła psychologię na University of Sussex w Brighton, tworzy etiudy filmowe, a od pewnego czasu rozwija swój anglojęzyczny kanał na platformie YouTube.

Leszek Zduń deklaruje, że rodzina zawsze była, wciąż jest i będzie dla niego najważniejsza. "Aktorstwo też jest ważne, ale uważałbym z tym 'naj'" - stwierdził w wywiadzie dla "Sedna".

Choć emisja "Rodziny zastępczej" zakończyła się już półtorej dekady temu, a "Złotopolscy"  zniknęli z anteny wkrótce potem, dla tysięcy telewidzów Leszek wciąż jest Kubą i Franciszkiem.

Zobacz materiał promocyjny partnera:
Halo! Wejdź na halotu.polsat.pl i nie przegap najświeższych informacji z poranka w Polsacie.

"Oczywiście rozumiem, że aktorów w dużej mierze kojarzymy z ról, które najczęściej nam towarzyszą, czyli z seriali telewizyjnych. To, że grałem długo w dwóch bardzo popularnych produkcjach tego typu, na pewno ma swoje konsekwencje, ale działam też na wielu innych polach" - stwierdził aktor w wywiadzie dla "Sedna".

Leszek Zduń: Pisze książki i scenariusze, czekając na "rolę życia"

Choć Leszek Zduń ciągle gra w serialach (niedawno oglądaliśmy go w "Buncie" i "Koronie królów"), od jakiegoś czasu poświęca się głównie pracy w dubbingu. Jego głosem mówią w polskich wersjach językowych setki bohaterów znanych na całym świecie kreskówek i filmów, a wśród nich m.in. James Potter z "Harry'ego Pottera i Zakonu Feniksa" i Lindir z "Hobbita".

Zduń jest też autorem kilku książek dla dzieci - to spod jego pióra wyszła seria przygód Kiko, Niko i Sokratesa. Napisał też słuchowiska "Gra o wszystko", "Drzewo życia" i "Domowa akademia". Aktor tworzy też scenariusze spektakli, które potem sam reżyseruje - wiosną tego roku głośno było o jego sztuce "Przez ścianę" wystawionej w stołecznym Muzeum Żołnierzy Wyklętych. Ostatnio zaprezentował w płockim Teatrze Dramatycznym widowisko "Trzy razy on. Rzecz o Wincentym Witosie" z wizualizacjami autorstwa jego córki Julii.

52-letni Leszek Zduń przyznaje, że jest usatysfakcjonowany tym, jak toczy się jego kariera aktorska, ale wierzy, że rolę życia wciąż ma przed sobą.

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy