Leszek Teleszyński i Alicja Jachiewicz byli najpiękniejszą parą w Krakowie. Dlaczego się rozstali?
Alicja Jachiewicz, czyli Niteczka z kultowego serialu Janusza Morgensterna "Kolumbowie", była na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego stulecia najpiękniejszą studentką krakowskiej szkoły teatralnej. O jej względy rywalizowali dosłownie wszyscy koledzy, ale ona świata nie widziała poza swym narzeczonym - Leszkiem Teleszyńskim.
Alicja Jachiewicz była już studentką Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie, gdy jej 46-letnia wówczas mama dostała wylewu i zmarła.
- Świat zawalił mi się wtedy na głowę - wspominała aktorka po latach, dodając, że przetrwała ciężkie chwile tylko dzięki wsparciu ukochanego chłopaka.
Miłość Leszka Teleszyńskiego, bo to z nim była wtedy zaręczona, okazała się dla niej jedynym pocieszeniem. Niestety, z powodu żałoby, musieli odłożyć swój ślub, nie przypuszczając, że... na zawsze.
Leszek Teleszyński, czyli niezapomniany redaktor Maj z sensacyjnego serialu "Życie na gorąco", wyglądał jak hollywoodzki amant i na potęgę łamał niewieście serca.
- Był najmłodszy na roku, kochały się w nim nie tylko wszystkie studentki, ale i większość pań profesorek. Zawsze otaczały go pięknie kobiety - opowiadał w wywiadzie kolega Leszka z roku, Henryk Talar.
Teleszyński kończył szkołę, gdy Alicja dopiero się do niej dostała. Połączyła ich miłość od pierwszego wejrzenia. Ich znajomi byli przekonani, że są po prostu dla siebie stworzeni. Byli najpiękniejszą parą w Krakowie! Kiedy szli przez Rynek, wszyscy się za nimi odwracali. "Patrzcie, ale facet" - mówiły kobiety. "Cóż to za śliczna dziewczyna!" - zachwycali się panowie. Nie był nikogo, kto przeszedłby obok nich obojętnie...
Po śmierci mamy Alicja Jachiewicz bardzo długo dochodziła do siebie. Chciała nawet rzucić studia i wrócić do rodzinnego Olsztyna. Leszek przekonał ją, by została w Krakowie. Zapewniał, że nigdy jej nie zostawi, a gdy tylko zakończy żałobę, staną przed ołtarzem. Nic nie zapowiadało, że się rozstaną.
Plany aktorskiej pary o szczęśliwym życiu we dwoje, własnym domu i kochającej się rodzinie legły w gruzach, zanim Alicja zdążyła skończyć studia. Pewnego dnia Leszek po prostu ją zostawił.
Leszek Teleszyński nigdy nie ujawnił, dlaczego zerwał zaręczyny z Alicją Jachiewicz. Jeden z jego kolegów zdradził magazynowi "Na żywo", że aktor nie umiał poradzić sobie z psychicznymi problemami ukochanej, która po śmierci matki otarła się o depresję. Bał się, że nie sprosta oczekiwaniom narzeczonej, więc odszedł. Nie bez znaczenia był też podobno dla niego fakt, że jego rodzice nie przepadali za Alicją Jachiewicz i woleli, żeby ich syn znalazł sobie dziewczynę "spoza środowiska".
Tak naprawdę, powodem rozstania Leszka i Alicji była aktorka Irena Szczurowska. To z nią Teleszyński wziął ślub po zerwaniu z Jachiewicz. Doczekali się córki i... rozwodu. Kobietę swojego życia aktor spotkał dopiero na początku lat 90. Z Jolantą, która została jego drugą żoną, do dziś tworzy szczęśliwy związek.
Alicja Jachiewicz dość długo nie potrafiła pogodzić się z tym, że ukochany, u boku którego planowała spędzić całe życie, zostawił ją na lodzie. Dopiero w 1976 roku los postawił na jej drodze mężczyznę godnego jej miłości. Stefana Szmidta, czyli Kostka Bawolika z "Domu", poznała na planie filmu "Zofia" Ryszarda Czekały. Od tamtej pory - jak mówi - jest naprawdę szczęśliwa.
Po ślubie Alicja i Stefan zamieszkali w ciasnej "klitce" w jednym z bloków na warszawskim Ursynowie i od razu zaczęli marzyć o ucieczce ze stolicy. Oboje odnosili ogromne sukcesy jako aktorzy, więc szybko stać ich było na zakup własnego domu pod Warszawą. Kiedy jednak przeprowadzili się do Falęcic i powitali na świecie córkę, zaczęło ich ciągnąć na prawdziwą... wieś.
- Pojechałem kiedyś z żoną do rodzinnego Biłgoraja na wakacje i niemal w jednej chwili podjęliśmy decyzję o osiedleniu się tutaj - wspomina Stefan Szmidt.
- Kupiliśmy kawałek ziemi, a Stefan przewiózł tam stuletnią chałupę. Obok domu wybudował pracownię malarską, a potem pomyślał, że to znakomite miejsce na organizowanie wernisaży i wystawianie sztuki - mówi Alicja Jachiewicz.
Dziś ich Dom Służebny Polskiej Sztuce Słowa, Muzyki i Obrazu w Nadrzeczu jest jedną z najlepiej funkcjonujących placówek kulturalnych na Lubelszczyźnie, a ich Fundacja Kresy 2000 od lat opiekuje się uzdolnioną artystycznie młodzieżą z tamtego regionu (jedną "wychowanek" Alicji Jachiewicz i Stefana Szmidta jest pochodząca z Biłgoraja Karolina Gorczyca).
Alicja Jachiewicz nie chce dziś wracać wspomnieniami do lat studenckich. Mówi, że jej życie tak naprawdę zaczęło się dopiero, gdy poznała Stefana Szmidta.
- To on nauczył mnie, jak żyć, pokazał, co jest warte zachodu - mówi i dodaje, że nie warto rozdrapywać starych, już dawno zagojonych ran.