Latami ukrywała swoją prawdziwą twarz. "Całe życie oszukiwałam"
Anna Powierza, która od ćwierć wieku kojarzona jest przede wszystkim z rolą Czesi w "Klanie", nigdy nie kryła, że odkąd pamięta, czuła się... inna. Dopiero niedawno zdecydowała się przyznać, że jest osobą w spektrum autyzmu, a granie wesołej pozwala jej jakoś radzić sobie z "niefajnymi stanami". "Chciałabym umieć cieszyć się malutkimi rzeczami. Chciałabym umieć być po prostu szczęśliwa" - napisała aktorka zaraz po tym, jak ujawniła, że jest neuroatypowa.
Anna Powierza to jedna z najbardziej lubianych polskich aktorek. Sympatię zawdzięcza uroczej Czesi Kot-Kurzawskiej, w którą wciela się w "Klanie". Ostatnio wyznała, że Czesia wiele razy uratowała ją przed pogrążeniem się w "ciemności".
"Praca jest dla mnie formą autoterapii: wywalanie emocji na zewnątrz pod przykrywką, że robi to Czesia, jest oczyszczające" - powiedziała w podcaście Moniki Richardson.
"Kamery, postacie, fikcja. Wszystko to pozwalało mi przeżywać i pokazywać uczucia, których prywatnie nie umiałam pokazać" - stwierdziła.
Anna Powierza ma do siebie żal, że latami ukrywała przed wszystkimi swoją prawdziwą twarz.
"Całe życie oszukiwałam. Wszystkich. Obcych najmniej, bo mało było okazji, ale znajomych i przyjaciół zawsze" - wyznała w przejmującym "liście" do fanów, który opublikowała w sieci.
"Moi biedni znajomi nawet nie podejrzewali, że ciągle robię ich w bambuko. Nabierali się na każde kłamstwo, jakie im serwowałam. Wierzyli w każde moje słowo, nie podejrzewając, że wszystko to brednie" - napisała.
Aktorka, którą od pewnego czasu mamy okazję oglądać jako Mirę w polsatowskiej "Pierwszej miłości", dopiero od niedawna wie, co jest przyczyną jej... inności.
Diagnoza, jaką usłyszała, otworzyła jej oczy na wiele spraw.
"Jestem w spektrum. Autyzm. Jestem wysoko funkcjonującą autystką" - oznajmiła w rozmowie z Moniką Richardson.
"Zawsze byłam inna. Odstawałam. Niczego nie pragnęłam bardziej, jak być taka, jak wszyscy" - stwierdziła w przejmującym wpisie.
Kilka lat temu u Anny Powierzy zdiagnozowano ADHD. Aktorka nie kryje, że pomogły jej leki. Zanim zaczęła je przyjmować, miewała ataki paniki i stany lękowe.
"Gdybym podejrzewała, jak bardzo jedna tabletka uspokoi gonitwę myśli, nie zwlekałabym z diagnozą. Diagnoza nie musi być ciężarem, może stać się kluczem do lepszego życia" - potwierdziła w jednym z postów, które regularnie publikuje w mediach społecznościowych.
Dziś Anna inaczej niż kiedyś patrzy na swoje problemy. Właściwie nie są już one problemami.
"Diagnoza daje możliwość psychoedukacji, specjalistycznej terapii i farmakologii. Nagle może się okazać, że codzienne czynności to nie Mount Everest. Dla mnie: WOW. Polecam każdemu" - napisała.
Gwiazda "Klanu" latami przywdziewała maski, by nikt nie zorientował się, co tak naprawdę przeżywa. Mówi, że dzięki wcielaniu się w różne postacie mogła uzewnętrzniać swoje własne emocje pod przykrywką.
"Myślę, że to, że mogłam to robić 'oficjalnie', podpisując się nazwiskiem postaci, którą grałam, uchroniło mnie przed wieloma autoimmunologicznymi chorobami, niefajnymi stanami. Myślę, że to było bardzo uwalniające" - tłumaczyła w rozmowie z gospodynią podcastu "Po prostu pytam".