Krzysztof Kowalewski: Jego matka również była gwiazdą. Jej życiorys to materiał na film

Krzysztof Kowalewski rzadko i niechętnie opowiadał o swoim dzieciństwie. Pewnie dlatego mało kto wie, że jego matką była znakomita aktorka doskonale znana bywalcom stołecznych i krakowskich teatrów. O Lidii Czaharskiej, bo pod takim pseudonimem występowała, mówiono, że ma ogromny talent, ale nie zależy jej na karierze. Najważniejszy zawsze był dla niej ukochany syn.

Krzysztof Kowalewski bardzo kochał matkę. Wyznał kiedyś, że była niezwykłą kobietą, która chciała dla niego jak najlepiej. Była aktorką i dobrze wiedziała, jak ciężki jest to zawód, więc gdy syn pewnego dnia oświadczył jej, że zamierza pójść w jej ślady, odradzała mu to.

"Mówiła, że w teatrze dyrektor jest bogiem wszechmogącym, że chłopi pańszczyźniani przy aktorach to wolni ludzie. To właśnie dlatego mama nie chciała przykładać ręki do mojego aktorstwa" - opowiadał w wywiadzie-rzece "Taka zabawna historia".

Reklama

Krzysztof Kowalewski: Miał zaledwie półtora roku, gdy stracił ojca

Elżbieta Pelagia Kowalewska - córka Szabtaja i Ity Herszaftów - była piękną kobietą o blond włosach i niebieskich oczach, więc nikomu nigdy nawet do głowy nie przyszło, że jest wyznania mojżeszowego. Na scenach Krakowa i Warszawy występowała przed wojną jako Lidia Czaharska i kto wie, może stałaby się drugą Heleną Modrzejewską, bo uchodziła za niezwykle uzdolnioną aktorkę, gdyby 20 marca 1937 roku w jej życiu nie pojawił się Krzyś.

Była już po trzydziestce, jej mąż Cyprian Kowalewski - dyrektor fabryki papieru w Jeziornie i były oficer - nalegał, by urodziła mu potomka, a że zdawała sobie sprawę, iż to już ostatni moment, by spełnić marzenie ukochanego, nie broniła się przed zostaniem matką.

Krzysztof Kowalewski miał półtora roku, gdy we wrześniu 1939 r. jego ojciec trafił do niewoli sowieckiej i po kilku miesiącach spędzonych w obozie w Starobielsku został zabity przez NKWD w Charkowie, o czym jego żona dowiedzieć się miała dopiero kilka lat po zakończeniu wojny.

Krzysztof Kowalewski: Nie znosił nowego partnera matki

Elżbieta została sama z malutkim dzieckiem, ale nie rozczulała się nad sobą - jej jedynym celem było przetrwać i ocalić Krzysia.

"Ile dni trwała wojna, tyle razy uratowała mi życie. Uratowała też wielu uciekinierów z warszawskiego getta. Ona przez wojnę szła jak taran. Była naprawdę twarda" - wspominał jej jedyny syn na kartach swej książki.

Ze stolicy Elżbieta i Krzysztof wyjechali, dopiero gdy Niemcy zrównali miasto z ziemią, tuż po upadku powstania. W Kielcach, gdzie aktorka próbowała reaktywować karierę, grając w spektaklach kierowanego przez Mieczysława Winklera Teatru Województwa Kieleckiego, spędzili dwa sezony, po których wrócili do Warszawy. Elżbieta była już wówczas związana z Winklerem, którego Krzysztof szczerze nie znosił, więc kiedy na początku 1954 roku postanowiła wyruszyć z nim na podbój Olsztyna, kategorycznie odmówił przeniesienia się tam z nimi.

"W Warszawie miałem szkołę, kolegów. Żyło się na gruzach, ale jednak zupełnie inaczej niż na prowincji" - tłumaczył po latach w cytowanym już wywiadzie-rzece.

"Poza tym nie rozumiałem, co matka widziała w Winklerze, bo to przecież była mądra kobieta. Później zostawił ją dla suflerki" - dodał.

Elżbieta Kowalewska była bardzo dumna z syna

Elżbieta Kowalewska zakończyła karierę w tym samym roku, w którym jej syn ją zaczął - po raz ostatni stanęła na scenie Teatru im. Bogusławskiego w Kaliszu pod koniec wiosny 1960 roku. Krzysztof właśnie skończył warszawską szkołę teatralną i przygotowywał się do debiutu.

Matka była dumna z ukochanego syna, siedziała na widowni podczas wszystkich trzech jego przedstawień dyplomowych.

"Podobało jej się. Chwaliła. Nawet powiedziała: 'Wiedziałam, że jesteś zdolny, ale nie wiedziałam, że do tego stopnia'" - opowiadał w "Takiej zabawnej historii".

Wtedy Elżbieta była już, jak twierdził Krzysztof, w stanie "silnej niemocy" charakterystycznej dla osób pogrążonych w apatii. Pół dekady później zdiagnozowano u niej stwardnienie rozsiane.

Krzysztof Kowalewski: Matka odradzała mu małżeństwo z Kubanką

Elżbieta Kowalewska zmarła 29 kwietnia 1967 roku. Zdążyła jeszcze poznać Vivian Rodriguez, oszałamiająco piękną tancerkę z Kuby, dla której jej jedynak stracił głowę kilkanaście miesięcy wcześniej. Nie polubiła jej, odradzała Krzysztofowi ślub z nią, twierdziła, że skoro zostawiła pierwszego męża, to i jego kiedyś zostawi.

"Od początku nie było między nimi chemii. Vivian nie znała słowa kompromis. Zresztą mama nie była wtedy w dobrej kondycji, to napędzało ją jeszcze przeciw Vivian" - wyznał aktor wiele lat później.

Krzysztof Kowalewski twierdził, że życie jego matki to "materiał" na książkę. Kto wie, może Elżbieta Herszaft-Kowalewska vel Lidia Czaharska doczeka się biografii? Jej syn nie zdążył spisać jej dziejów... Odszedł 6 lutego 2021 roku. Spoczywa obok niej i ojca na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Kowalewski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy