Krzysztof Daukszewicz był nie do pokonania... przy pokerowym stoliku!

Krzysztof Daukszewicz - jeden z najlepszych i najpopularniejszych polskich satyryków oraz częsty gość emitowanego na antenie TVN24 „Szkła kontaktowego” - na pomysł, by zostać artystą kabaretowym i zarabiać na życie rozśmieszaniem ludzi, wpadł... siedząc przy karcianym stoliku. Przed laty zawodowo grał w pokera!

Krzysztof Daukszewicz to nie tylko znakomity satyryk, ale też wrażliwy poeta i felietonista. W młodości wcale jednak nie planował zostać artystą. Po studiach w olsztyńskiej Wyższej Szkole Pedagogicznej pracował jako nauczyciel, a że pensja nie starczała mu na zbyt wiele, dorabiał do niej... grając w karty.

Krzysztof Daukszewicz: Został satyrykiem dzięki wygranej w pokera!

Do tego, że przez kilka lat zawodowo grał w pokera, Krzysztof Daukszewicz przyznał się w jednym ze swoich felietonów.

"Nie rozstawałem się z kartami! Szczęście mi dopisywało, więc żyłem jak pączek w maśle" - napisał kiedyś na łamach "Wprost". 

Reklama

Gra w karty tak bardzo wciągnęła Krzysztofa, że - zanim zdążył się zorientować - uzależnił się od niej. W końcu jednak dostrzegł, że wygrywa pieniądze, ale... przegrywa życie.

"Gdy zrozumiałem, że mogę już niczego więcej w życiu nie zrobić, bo gra pochłania mnie doszczętnie, powiedziałem kumplom, że kończę tę zabawę. I tak się stało" - wyznał w felietonie "Gra w krótkiego".

Po raz ostatni przy pokerowym stoliku Krzysztof Daukszewicz usiadł na poprawinach po weselu znajomego leśnika. Udawał wtedy, że nie ma pojęcia o pokerze i dzięki temu, że udało mu się uśpić czujność pozostałych graczy, zgarnął całą pulę. Przyznał się później swym kompanom, że był kiedyś zawodowym graczem i oddał im wszystko, co wcześniej wygrał. Koledzy zdecydowali, że odzyskane pieniądze powinny zostać... przepite.

"Pojechaliśmy do restauracji Borowik w miejscowości Świętajno. Urzędowaliśmy tam dwa dni i noce. W którymś momencie wymyśliłem, że nazwa Borowik to skrót od "Boże, ochroń rolnika od wódki i ku***twa". To się wszystkim spodobało. Wtedy stałem się satyrykiem, że tak powiem, gminnym" - wspominał w wywiadzie dla "Pani".

Wkrótce potem Krzysztof Daukszewicz porzucił pracę nauczyciela i został dyrektorem Miejskiego Domu Kultury w Szczytnie. Miał dwadzieścia osiem lat, gdy założył kabaret Gwuść i zadebiutował na estradzie.

Krzysztof Daukszewicz: Dorobił się fortuny, grając na giełdzie

Choć satyrykowi udało się wyeliminować grę w pokera ze swego życia, nigdy nie przestał czuć pociągu do hazardu.

"Jak odstawiłem pokera, to zacząłem inwestować na giełdzie. Lubię mieć podniesioną adrenalinę, bo to utrzymuje mnie w dobrej kondycji. Giełda nie do końca jest niepewna, ponieważ trzymając pieniądze na giełdzie długoterminowo, człowiek zawsze zarobi" - tłumaczył kilka lat temu "Gazecie.pl".

Krzysztof Daukszewicz nie kryje, że na obrocie akcjami zarobił krocie. Gdy zaczynał swoją przygodę z giełdą, znajomy doradził mu zainwestowanie w pewien bank...

"Po trzech miesiącach okazało się, że zarobiłem ponad sto procent. Bardzo mi się spodobało, że można w tak frajerski sposób i tak szybko zarobić tyle pieniędzy" - opowiadał Ance Maślińskiej-Szafrańskiej z "Gazety.pl".

Satyryk zdradził w jednym z wywiadów, że na akcjach znanej spółki zarobił kilkaset procent w ciągu tygodnia. Mówi, że włożył dziesięć tysięcy, a wyjął prawie sto tysięcy. Nie zawsze jednak był "nad kreską". Poniósł ogromne straty, kupując akcje firmy wydającej "Gazetę Wyborczą". Na szczęście - jak twierdzi - odbił to sobie na innej inwestycji.

75-letni Krzysztof Daukszewicz przyznaje, że gra na giełdzie, bo - to jego słowa - nie chce dokończyć żywota z emeryturą tysiąc złotych.

Krzysztof Daukszewicz: Potrzebuje pieniędzy, żeby... mieć luzik!

Ostatnio satyryk, autor kultowych "Listów do Pana Hrabiego", udzielił bardzo szczerego wywiadu własnej żonie, Violetcie Ozminkowki-Daukszewicz. Wyznał jej, że nie obchodzi go, jak ludzie będą go wspominać, gdy już go nie będzie wśród żywych.

"Pie*rzę, co o mnie będą myśleć ludzie po śmierci. Ważne, żeby teraz mieć coś dobrego do jedzenia, przyjaciół, kochającą żonę i trochę kasy na to, żeby mieć luzik" - stwierdził na łamach magazynu "Pani".

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Daukszewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy