"Klan": Tylko u nas! Aktor "Klanu" maszynistą w warszawskim metrze!

Widzowie znają Juliana Peciaka jako Pawełka Juniora, czyli syna śp. Krystyny (śp. Agnieszka Kotulanka) i Pawła Lubicza (Tomasz Stockinger) z telenoweli „Klan”. Jednak mało kto wie, że 20-letni aktor pracę na serialowym planie łączy z zawodem... maszynisty warszawskiego metra!

Joanna Majewska: Jak udaje Ci się godzić pracę w "Klanie" z zatrudnieniem w metrze?

Julian Peciak: - Po prostu. Na planie jestem kilka razy w miesiącu, a w pozostałym czasie jeżdżę metrem. A właściwie na odwrót, zdecydowanie więcej pracuję w metrze. Jestem tam na etacie od lipca tego roku.

Skąd pomysł, by zostać maszynistą metra?

- Od zawsze pasjonowała mnie kolej. Najpierw próbowałem swych sił w Intercity, zgłosiłem się tam na praktyki. W końcu jednak stanęło na metrze.

Miałem tam paru znajomych, którzy byli zadowoleni z tej pracy, postanowiłem więc spróbować i ja.

Reklama

Samodzielnie kierujesz składem?

- Na razie się szkolę. Jeżdżę pod nadzorem maszynistów z uprawnieniami i doświadczeniem, chodzę na kurs. Tak będzie do marca przyszłego roku. Wówczas czeka mnie egzamin teoretyczny z wiedzy na temat taboru i przewozu pasażerów oraz praktyczny z jazdy. Jeśli go zdam, zostanę już pełnoprawnym maszynistą.

Dodam, że do kierowania metrem nie trzeba mieć tradycyjnego prawa jazdy, bo nie uczestniczy się w naziemnym ruchu drogowym.

Która praca jest lżejsza - aktora w serialu czy maszynisty w metrze?

- Trudno powiedzieć. Jako maszynista metra realizują swoje marzenia, ale praca na planie zdjęciowym też jest dla mnie przyjemnością. Przyzwyczaiłem się do tego, gram w "Klanie" od dziewięciu lat.

Jak tam trafiłeś?

- Dostałem telefon, że szukają chłopaka w moim wieku, który ma zastąpić dotychczasowego odtwórcę roli Pawełka, a ja jestem do niego podobny ze zdjęć. Miałem już za sobą epizody w "Plebanii" i w "Na dobre i na złe", zaprosili mnie na casting, przeczytałem coś, odegrałem jakąś scenę i dostałem rolę.

Byłeś wówczas 11-latkiem - można zatem powiedzieć, że wychowałeś się na serialowym planie. Ciężka to praca dla dziecka?

- Zależy, co kto lubi i uważa za ciężką pracę. Ja traktowałem to jak fajną przygodę, żeby iść tam  po szkole, poobcować z kamerą, poznać nowych ludzi, no i zarobić coś, to też motywuje.

- Atmosfera na planie była zawsze miła, szczególnie zaprzyjaźniłem się z moim serialowym tatą, doktorem Lubiczem, czyli Tomaszem Stockingerem - rozmawialiśmy o wszystkim, rozumieliśmy się w każdej sprawie, dużo się od niego nauczyłem i nadal uczę. Z innymi aktorami i ekipą na planie też mam dobry kontakt.

Nie dziwią się, że wybrałeś tak daleką drogę od aktorstwa?

- Dziwią - i jedni, i drudzy. W serialu nawet próbowali odwieść mnie od tego pomysłu, bym został maszynistą, ale moje zawzięcie zwyciężyło. W metrze z kolei pytają, dlaczego wolę zwykłą pracę, bo aktorstwo kojarzy im się z wielkim światem, nieosiągalnym dla każdego.

Nie myślałeś o studiach aktorskich?

- Na razie zakończyłem edukację na maturze. W przyszłym roku zamierzam podjąć studia, ale na pewno nie będzie to aktorstwo - z tym zawodem nie wiążę przyszłości. Myślę o kierunkach związanych z transportem, elektryką lub elektroniką, do końca jeszcze nie zdecydowałem. 

A jak się zapatrują na Twoje poczynania rodzice?

- Są zadowoleni. Zawsze mówią mi, bym robił, co chcę i nie patrzył na innych. Dobrze mieć takie wsparcie.

Co robisz, jak nie jeździsz metrem i nie grasz w serialu?

- Wędkuję, chodzę na grzyby, jeżdżę sporo na rowerze. Jak każdy 20-latek, spędzam dużo czasu przy komputerze i spotykam się ze znajomymi.

Masz dziewczynę?

- Nie mam. Wszystko jeszcze przede mną.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Klan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy