Julia Pietrucha i Ian Dow rozstali się w atmosferze skandalu. O ich konflikcie mówiła cała Polska
Julia Pietrucha - pierwsza odtwórczyni roli Sylwii Kubus w "Blondynce" - od kilku lat próbuje zrobić karierę na polskiej scenie muzycznej. Mało kto pamięta, że swój pierwszy album, płytę "Parsley", Julia nagrała ze swoim ówczesnym partnerem, którego jeszcze przed premierą ich wspólnego dzieła, wyrzuciła ze swojego życia. Ian Dow skarżył się później mediom, że była ukochana przywłaszczyła projekt, do powstania którego się przyczynił. O ich konflikcie było głośno.
Julia Pietrucha i Ian Dow poznali się podczas realizacji horroru "Styria", do którego zdjęcia kręcono w 2011 roku w Budapeszcie. Polska aktorka grała w filmie drugoplanową rolę, młody Amerykanin pracował na planie jako pomocnik scenografa - swojego ojca Jima Dowa. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, a ponieważ Julia nie chciała wyjechać z Ianem do Los Angeles, gdzie mieszkał na stałe, postanowili, że spróbują ułożyć sobie życie we dwoje w Warszawie.
"Ian to człowiek renesansu. On ma taką otwartą duszę i otwartą głowę, jest bardzo mądrym człowiekiem, ma bardzo rozwiniętą empatię" - wyznała Julia "Vivie!", opowiadając o swym związku z Dowem.
"Uczy mnie otwartości, racjonalnego spojrzenia na świat. Dzięki niemu przestałam się obrażać na życie i zaczęłam akceptować to, kim jestem" - dodała.
Ian z dnia na dzień porzucił swe wygodne życie w Hollywood, spakował walizki i przyleciał do Polski. Rozpoczął nawet naukę języka polskiego, bo chciał rozumieć każde słowo, jakie słyszy na ulicach Warszawy. Do dziś świetnie sobie radzi z porozumiewaniem się po polsku... Niestety, niespodziewanie przestał dogadywać się z Julią.
"Zostawiła mnie, kiedy byłem w Ameryce. Nie miałem wtedy niczego. Pieniędzy na czynsz, żadnego z moich ubrań, niczego z dobytku, który tu został w Polsce" - żalił się Dow w rozmowie z "Faktem".
Julia traktowała związek z Ianem bardzo poważnie. Ogłosiła nawet w mediach społecznościowych, że wzięli w Stanach ślub. Okazało się, że był to żart. Jednak fakt, że na jej dłoni pojawił się piękny pierścionek, sugerował, że wkrótce naprawdę zmieni stan cywilny. Tymczasem zerwała zaręczyny i pokazała scenografowi drzwi
Ian wierzył, że jego ukochana zrozumie, iż popełniła wielki błąd, odprawiając go. Miał nadzieję, że los da im jeszcze jedną szansę na szczęście, zwłaszcza że skończyli właśnie pracę nad wspólnym projektem muzycznym - debiutancką płytą Julii, i szykowali się do wyruszenia w trasę koncertową.
Kiedy album "Parsley" ukazał się najpierw w serwisie YouTube, potem w sklepach muzycznych, Pietrucha - owszem - zaczęła koncertować, ale bez Iana.
"Julia zablokowała wszelki kontakt ze mną. Wciąż jest w jej posiadaniu cała moja kreatywna praca, interes, którym wciąż zarządza i piosenki, które dziwnym trafem uważa za stworzone w całości jedynie przez siebie" - napisał Ian w oświadczeniu, które po powrocie do Stanów opublikował w sieci.
"Przywłaszczyła sobie nasz wspólny projekt" - grzmiał Amerykanin w rozmowie z "Twoim Imperium", dodając, że czuje się po prostu oszukany przez byłą partnerkę.
Oliwy do ognia dolała... ciąża Julii.
"Mam świadomość, że mnie zdradzała" - stwierdził Ian na łamach "Twojego Imperium".
Wkrótce wyszło na jaw, że ojcem Gai - córki Julii - był jej nowy partner Mateusz Jankowski, z którym związała się, gdy wyrzuciła Iana ze swego życia i mieszkania.
"Mateusz mocno wspierał Julię podczas jej konfliktu z Ianem. Mogła liczyć na niego w tak trudnym dla niej momencie" - twierdzili informatorzy "Faktu".
Także jednak i ten związek Pietruchy nie przetrwał próby czasu. Miejsce u jej boku zwolnione przez Mateusza zajął jeden z muzyków z jej zespołu, Michał.
Ian Dow po powrocie do Ameryki przez pewien czas zamieszczał w mediach społecznościowych szkalujące Julię posty. W jednym z nich napisał, że największy żal ma do byłej ukochanej o to, że wygumkowała jego nazwisko z ich wspólnego projektu.
Julia Pietrucha długo nie komentowała oskarżeń kierowanych pod jej adresem przez eksnarzeczonego, ale w końcu zabrała głos.
"To boli. Zawsze boli, gdy ludzie nie potrafią się ze sobą dogadać i przenoszą osobiste sprawy na publiczne forum. Nie czuję, żebym miała się z czegokolwiek tłumaczyć, bo niczego nie zrobiłam" - powiedziała w wywiadzie dla "Zwierciadła".