Jest z tego dumny. 82-latek nie ma zamiaru rezygnować ze swoich zasad

Jan Englert jest nie tylko wybitnym aktorem i znakomitym reżyserem, ale też wspaniałym pedagogiem. "Jedynej rzeczy, której nigdy nie oddałbym, to mojego nauczania w Akademii Teatralnej" - mówi. 82-letni profesor sztuk teatralnych nie kryje, że bardzo współczuje swoim wychowankom, że wchodzenie w zawód muszą zaczynać od gromadzenia polubień w mediach społecznościowych, bo bez nich nie mają szans na ciekawe role.

Jan Englert już ponad 40 lat wykłada w stołecznej Akademii Teatralnej, był dziekanem Wydziału Aktorskiego, a nawet - dwukrotnie - rektorem uczelni, która jest jego alma mater.

"(...) przekazywanie im tego wszystkiego, czego sam się nauczyłem, pozwala wierzyć, że coś po mnie zostaje. Chyba to jest najważniejsze w moim życiu. Dzięki temu jeszcze całkiem dobrze się trzymam" - stwierdził niedawno w rozmowie z "Vivą!".

Wieloletni dyrektor Teatru Narodowego nie kryje, że nie nadąża za tempem, w jakim zmienia się świat.

Reklama

"Zmiany następują tak szybko, że jako pedagog od 44 lat, niemal co roku, muszę szukać nowego języka i klucza porozumienia ze studentami" - tłumaczył w cytowanym już wywiadzie.

Jan Englert: W młodości nie wygrał żadnego castingu, w którym startował

Jan Englert - zanim został jedną z największych gwiazd polskiego teatru, kina i telewizji - ciągle musiał udowadniać, że nadaje się do zawodu aktora.

"Startowałem w młodości 21 razy do próbnych zdjęć i nigdy nie wygrałem castingu, bo byłem stary malutki, a szukali chłopców. Do boju stawał młodzieniaszek, tyle że w środku przejrzały" - opowiadał na łamach "Vivy!".

Reżyserzy długo nie mieli na niego pomysłu. Dopiero gdy po raz pierwszy zagrał żołnierza, okazało się, że to jest to.

"Znaleziono we mnie cechy oficera frontowego. I od tego się zaczęło" - wspomina.

Odtwórca roli rotmistrza Konarskiego w kultowym "Czasie honoru" bardzo współczuje swym młodszym koleżankom i kolegom po fachu, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z aktorstwem, że przyszło im walczyć o uznanie w czasach, gdy - to jego słowa - jakość przegrywa z ilością.

"Dziś o sukcesie decyduje liczba polubień i oglądalność" - tłumaczy.

Nie akceptuje tego, że dziś o wartości aktora decyduje liczba polubień w sieci

Jan Englert pomógł budować karierę wielu swym uzdolnionym studentkom i studentom.

"Połowa mojego zespołu w teatrze to moi studenci" - mówi i dodaje, że niestety nie wszystkim, którzy na to zasługują, mógł dać szansę zaistnienia na scenie Narodowego.

Aktor, reżyser i pedagog nie może pogodzić się z tym, że utalentowani młodzi ludzie z dyplomami ukończenia szkoły teatralnej coraz częściej przegrywają z amatorami.

"Dobre aktorki na castingach przegrywają z amatorkami, które mają milion polubień. To jest coś, czego nie akceptuję" - grzmiał w rozmowie z "Vivą!".

"Rzeczą straszną jest, że najlepsi, którzy naprawdę coś potrafią, zaczynają sami zaniżać swój poziom, żeby zdobyć większy poklask. Przecież dziś tak wyglądają castingi, że jak ktoś nie ma followersów, to go nawet nie zaproszą" - podkreślił.

Jan Englert zdaje sobie sprawę z tego, że jest człowiekiem z innej epoki.

"Jestem typowym dziadersem, do czego przyznaję się z dumą. Wyznaję od lat te same kryteria etyczne, estetyczne. Mój świat jest ciągle światem pewnych zasad" - powiedział w cytowanym już wywiadzie.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Jan Englert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama