Jest najważniejszą kobietą w jego życiu. "Najbliższa mi osoba"
Tomasz Ciachorowski zawsze z wielką miłością mówi o mamie. "Najbliższa mi osoba pod słońcem" - napisał ostatnio pod jej zdjęciem. Aktor, którego od kilku lat oglądamy na małym ekranie jako doktora Begera w "Na dobre i na złe", dopiero niedawno zdecydował się na szczere wyznanie na temat relacji z ojcem. "Wydawało mi się, że nie byłem synem, jakiego sobie wymarzył" - stwierdził.
Nie ma dnia, by Tomasz Ciachorowski choć przez chwilę nie myślał o zmarłym dekadę temu tacie.
"Po jego śmierci zabrałem z domu parę rzeczy po nim: płaszcz, bluzę z kapturem, buty. Towarzyszą mi, sprawiają, że tata jest blisko" - napisał aktor w sieci.
"Bardzo za nim tęsknię" - wyznał.
Gwiazdor "Na dobre i na złe" dorastał w tradycyjnym domu, w którym do mężczyzny należało zarabianie na utrzymanie rodziny, a do kobiety wychowywanie dzieci.
"Całą naszą gromadką, mną i moimi trzema siostrami: Kamą, Amą i Beti, zajmowała się mama. Tata miał czterech braci, którzy dochowali się samych córek, więc jak ja się urodziłem, świętowali to przez tydzień" - opowiadał Tomasz w rozmowie z serwisem Newseria Lifestyle.
Ciachorowski senior prowadził warsztat obróbki skrawaniem i liczył, że jedyny syn kiedyś go przejmie.
"Niestety, choć skończyłem technikum, a potem politechnikę, nie spełniłem ojcowskich oczekiwań. Przeżył zawód" - stwierdził aktor w cytowanym już wywiadzie, dodając, że czuł, iż nie jest synem, jakiego jego ojciec sobie wymarzył.
Tomasz odbył z tatą wiele trudnych rozmów, zanim w końcu przekonał go, że aktorstwo wcale nie jest zawodem niepoważnym i niemęskim.
"Z czasem zaakceptował mój wybór, był ze mnie dumny. Nie przegapił ani jednego odcinka 'Złotopolskich' i 'Majki' z moim udziałem" - wspominał.
Tomasz Ciachorowski nie kryje, że w dzieciństwie brakowało mu ojca, bo ten pracował praktycznie od świtu do późnego wieczora. Rzadko go widywał, a kiedy byli razem, nie zawsze się dogadywali. Tata jednak na wiele mu pozwalał, bo dyscypliny w domu pilnowała mama. Tomek czasami miał poczucie, że nie był dla niej najważniejszy, ale przecież - mając czwórkę dzieci - nie mogła poświęcać mu tyle czasu, ile by chciał.
"Musiałem dzielić się nią i jej miłością z siostrami" - mówił podczas jednej z wizyt w "Dzień Dobry TVN".
Do dziś pamięta, jak mama karciła go za jego "grzeszki".
"Tak naprawdę obrywałem również za siostry" - żartował w studiu śniadaniówki.
"Miałem opinię tego, który zawsze wszystko psuje, więc jak na przykład jedna z dziewczyn zbiła wazon, to i tak winny byłem ja" - opowiadał.
Dziś aktor mówi o mamie, że jest najważniejszą kobietą w jego życiu.
"Mamusiu, tak wiele Ci zawdzięczam. Dziękuję" - napisał z okazji jej 70. urodzin.
"To ona mnie ukształtowała, nauczyła wrażliwości, empatii, odróżniania dobra od zła" - wyznał.
Po wyfrunięciu z rodzinnego gniazda Tomasz Ciachorowski starał się tak żyć, by rodzice byli z niego dumni. Zależało mu szczególnie na zdaniu taty.
"Wiem, że bardzo mnie kochał, ale nigdy mi tego nie powiedział" - mówił Newserii Lifestyle.
Miał 34 lata, gdy dowiedział się, że ojciec jest chory i pozostało mu niewiele czasu. Zabrał wtedy rodziców do Watykanu na kanonizację Jana Pawła II.
"Ten tydzień w Rzymie bardzo nas do siebie zbliżył, od tamtej pory zbudowała się między nami więź, jakiej nigdy wcześniej nie było. Szkoda, że nie mogliśmy się nią nacieszyć" - wspominał w wywiadzie.
Mama jest dziś największą fanką Tomka. Od początku mu kibicowała, śledziła jego karierę. Ogląda wszystkie seriale i filmy, w których gra jej syn, przyjeżdża na jego teatralne premiery.
"Mamy wspaniały kontakt, kochamy się. Nie wyobrażam sobie mojego świata bez niej" - twierdzi aktor.