Jej ojciec jest znanym muzykiem, ale to nie jemu zawdzięcza wielką karierę
Julia Pietrucha, która po kilku latach przerwy wróciła do aktorstwa i zachwyca jako Nina w serialu "Langer", nie jest jedyną artystką w swojej rodzinie. Mało kto wie, że ojciec pierwszej odtwórczyni Sylwii Kubus w "Blondynce" to znakomity gitarzysta i ceniony muzykoterapeuta. Jednak to nie on miał największy wpływ na to, kim dziś jest jego córka... Komu tak naprawdę Julia zawdzięcza karierę?
Julia Pietrucha nie kryje, że wychowała się w "babińcu", bo ojciec - choć była z nim blisko - nie mieszkał z nią, jej mamą i dwiema jej siostrami.
"Tata nauczył mnie grać na różnych instrumentach, ale to mamie i jej mamie, babci Marysi, zawdzięczam miłość do muzyki" - opowiadała "Vivie!".
Mama, tancerka baletowa, często zabierała córki do teatru, do kina, puszczała im w domu swoje ukochane filmy muzyczne. To po projekcji jednego z nich, słynnego "Dirty Dancing", kilkuletnia Julia postanowiła, że poświęci swe życie muzyce.
"Obejrzałam ten film chyba ze sto razy. Piosenki z niego do dziś stanowią dla mnie inspirację do pisania własnych melodii" - wyznała w rozmowie z "Galą".
Julia miała 11 lat, gdy jej mama znalazła w gazecie ogłoszenie o castingu do spektaklu "Królowa Śniegu" i zaprowadziła ją do Teatru Syrena.
"Dostałam rolę Gerdy. Od niej zaczęła się moja przygoda z aktorstwem, ze sceną" - potwierdza gwiazda serialu "Langer".
Bożena Pietrucha nie faworyzowała żadnej ze swoich córek.
"Wiele energii włożyła we wprowadzenie nas w świat sztuki i muzyki" - mówiła Julia w cytowanym już wywiadzie, dodając, że to jednak ona najbardziej z całej rodziny garnęła się do śpiewania i grania.
Dzieciństwo Julii, młodszej od niej Gabrysi i starszej Natalii przepełnione było muzyką.
"Byłyśmy bardzo kreatywne, robiłyśmy pokazy, nagrywałyśmy nasze występy na kasety" - opowiadała "Vivie!".
Gdy zaczęła odnosić pierwsze sukcesy, mama została jej menadżerką. Przez dwa lata stała za kulisami Teatru Syrena, gdy Julia występowała na scenie. Pilnowała, by jej dziecku nie stała się żadna krzywda.
Pewnego dnia pracująca przy spektaklu choreografka, która odpowiadała też za ruch sceniczny podczas wyborów Miss Nastolatek, powiedziała Bożenie Pietrusze, że córka powinna wystartować w konkursie piękności.
Był 2002 rok, gdy Julia zdobyła tytuł Najpiękniejszej Nastolatki w Polsce, co zaowocowało kontraktem z amerykańską agencją modelek. Mama zgodziła się, by spróbowała swoich sił na wybiegach i sesjach zdjęciowych w Nowym Jorku, ale postawiła jeden warunek - że będzie się "bawiła" w modelkę tylko podczas wakacji.
Najważniejsze było dla niej, żeby jej dziewczyny zdobyły wykształcenie, dzięki któremu nigdy nie będą musiały być zależne od nikogo, a zwłaszcza od mężczyzn.
Zanim Julia skończyła stołeczne LO im. Batorego, miała już na koncie role m.in. w serialu "Na Wspólnej" i filmie "Jutro idziemy do kina", za którą na festiwalu w Gdyni dostała Specjalną Nagrodę Aktorską. Bez wahania zrezygnowała z kariery modelki, uznając, że bycie "wieszakiem na ubrania" nie jest jednak tym, co chciałaby robić w życiu.
Ojciec obserwował karierę Julii z dystansu. Córka mogła jednak zawsze liczyć na jego pomoc, jeśli tylko się o nią zwróciła, dostawała ją. Krzysztof Pietrucha - absolwent łódzkiej Akademii Muzycznej, muzykoterapeuta i znakomity gitarzysta - dobrze pamięta, jak uczył nastoletnią Julkę grać na akordeonie, który odziedziczyła po babci.
Kiedy Julia zaczęła koncertować, jej największym marzeniem było, aby wystąpić u boku ojca. To pragnienie spełniło się w 2013 roku podczas festiwalu Transatlantyk, gdy przy akompaniamencie taty zaśpiewała Janowi A.P. Kaczmarkowi "Happy Birthday".
"Mój tata jest wspaniałym muzykiem, jego gra na gitarze zawsze mnie wzrusza" - napisała.
Aktorka i wokalistka bardzo żałuje, że ojca nie było przy niej na co dzień, ale uważa, że dzięki temu jest silniejsza.
Gwiazda serialu "Langer" o obojgu rodzicach zawsze mówi z wielkim szacunkiem. Jest im wdzięczna za to, że dobrze nią pokierowali, pokazali, co jest ważne. Nie zapomina też o siostrach, które są jej najlepszymi przyjaciółkami.
"Gdyby nie one, mój świat nie byłby taki piękny, jak jest. Pomimo że nie zawsze się ze sobą zgadzamy, kocham je nad życie i cieszę się, że mogłyśmy spędzić razem dzieciństwo" - wyznała pod zdjęciem, do którego zapozowała z Gabrielą i Natalią.