Jay Leno opuścił szpital, do którego trafił uratowany z pożaru
Niewiele brakowało, aby 72-letni Jay Leno, uważany za legendę wśród prezenterów, stał się nią naprawdę. Uwielbiany przez widzów The Tonight Show prowadzący padł bowiem ofiarą swojego hobby. Zajmując się w garażu jednym z kolekcjonowanych przez siebie aut, nie zauważył wycieku benzyny. Do szpitala trafił uratowany z pożaru, z poparzeniami trzeciego stopnia.
Jay Leno przez 10 dni przebywał w Grossman Burn Center, prestiżowym ośrodku leczenia oparzeń i chirurgii rekonstrukcyjnej pod Los Angeles. Dziennikarz przeszedł tam przeszczep skóry, korzystał też z komory hiperbarycznej - w takiej komorze pacjent przyjmuje tlen pod ciśnieniem większym niż atmosferyczne, dzięki czemu uszkodzenia skóry szybciej się goją.
Lekarz opiekujący się Leno przyznał, że "obrażenia są poważne, ale jego stan jest dobry". Gwiazdor miał oparzenia trzeciego stopnia po lewej stronie twarzy, jak również na lewej ręce do łokcia i na prawej dłoni. Prezenter może jednak mówić o szczęściu w nieszczęściu, bo ogień nie dosięgnął ani jego oka, ani ucha.
We wtorek 22 listopada szpital poinformował media, że Leno został wypisany z placówki. "Jay chciałby, aby wszyscy wiedzieli, jak bardzo jest wdzięczny za opiekę, jaką otrzymał i bardzo dziękuje za wszystkie życzenia, które otrzymał. Nie może się doczekać, by spędzić Święto Dziękczynienia (24 listopada - red.) z rodziną i przyjaciółmi" - serwis CBS News przywołuje fragment wydanego oświadczenia. "Jestem zadowolony z postępów Jaya i wierzę, że w pełni wyzdrowieje" - stwierdził dyrektor szpitala, dr Peter Grossman.