Jan Englert szczerze o starości. "Boję się jednego"

Jan Englert zdecydował się na szczere, poruszające wyznanie. W książce Beaty Biały "Męskie gadanie 2" aktor ze spokojem i dużym zrozumieniem podszedł do kwestii przemijania. Choć to temat, który dotyczy każdego z nas, nieczęsto chcemy się z nim konfrontować.

Jan Englert z aktorstwem był związany od najmłodszych lat. Karierę aktorską rozpoczął jako trzynastolatek, gdy debiutował w filmie Andrzeja Wajdy "Kanał" (1956). W późniejszym czasie ukończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie i zawodowo związał się z aktorstwem. Odniósł w tej dziedzinie wiele sukcesów, zarówno pod względem występów na deskach teatrów, jak i w filmach czy serialach.

Reklama

Jan Englert szczerze o starości. "Boję się jednego"

Już 28 października w księgarniach pojawi się książka Beaty Biały, "Męskie gadanie 2", która jest kontynuacją cyklu rozmów z mężczyznami o emocjach i życiu. Jedną z osób, z którą autorka przeprowadziła rozmowę, był Jan Englert.

"W moim wieku bać się czegoś - to by było śmieszne. Boję się jednego - że nie utrzymam się w porządku, że stanę się niezdolny do samodzielnego życia. Bo to jest ta linia, za która człowiek staje się już ciężarem, nie tylko dla siebie, ale i dla innych. Nie wiem, jak to określić, ale myśl o tym, że stanę się kimś, kto wymaga opieki - to jest dla mnie najgorsza rzecz" - mówił szczerze. 

"Całe życie omijałem lekarzy. Nienawidzę tego. Badań nie robię, leków nie biorę, zapominam albo je lekceważę. Więc jak już uwierzę, że muszę pójść, to wtedy dopiero się do tego biorę" - dodał.

Jan Englert: "Starzenie się to po prostu nowa wersja siebie"

Englert przyznał, że starzenie daje mu we znaki. Stara się jednak akceptować to, co nieuchronne:

"To wszystko jest coraz bardziej dokuczliwe. Czasem zapominam o czymś, o kimś... To ma coś z tej nieuchronnej, fizycznej upływającej rzeczywistości. Ale to nie są objawy, które mnie rozbijają. Starzenie się to po prostu nowa wersja siebie".

Aktor ujawnił, że jego ciało również czasem zawodzi i to prawdopodobnie rani go najmocniej:

"Kiedy nie nadąża już za twoją myślą, za twoim temperamentem. Kiedy chcesz jeszcze coś powiedzieć, zagrać, zatańczyć, a ręka nie idzie za słowem. Głos nie idzie za emocją. I to jest trudne, cholernie trudne. Bo przez całe życie ciało było ci posłuszne. To byt twój instrument i nagle... fałszuje".

"Ja już wiem, że nie będę miał nowego początku. Ale wciąż mogę mieć piękny koniec. I to jest coś, czego uczę się każdego dnia - żeby odchodzie bez żalu. Bez histerii. Bez potrzeby ostatniego słowa. I to nie znaczy, że nie boli. Ale zaczynam rozumieć, że każda rola ma swoją kurtynę. Nawet ta najpiękniejsza" - mówił ze szczerością.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Jan Englert
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL