Jadwiga Jankowska Cieślak: Wróżono jej wielką karierę. "Jest materią kina"
Jadwiga Jankowska-Cieślak jest pierwszą polską aktorką uhonorowaną nagrodą podczas festiwalu w Cannes. Wcześniej dzięki roli w "Trzeba zabić tę miłość" podbiła serca publiczności. Po największym sukcesie jej kariera nagle wyhamowała. 29 listopada 2023 roku mija pół wieku od scenicznego debiutu aktorki.
Jadwiga Jankowska-Cieślak przyszła na świat 15 lutego 1951 roku. Mając 17 lat, wyprowadziła się z domu. Zdawała do warszawskiej Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i dostała się za pierwszym razem. To był mocny rocznik — oprócz niej znaleźli się tam m.in. Ewa Dałkowska, Marek Kondrat, Krzysztof Kolberger i Jerzy Radziwiłowicz. Mimo takiego nagromadzenia talentów wyróżniała się — chodziła boso po korytarzach uczelni, często też widziano ją zajętą lekturą opasłych tomiszczy. Już podczas egzaminów wstępnych zauważył ją starczy o dwa lata Piotr Cieślak. Miał wtedy powiedzieć, że "to będzie jego żona". Pod koniec pierwszego roku zamieszkali ze sobą. W czasie czwartego wzięli ślub.
Po weselu razem z kilkorgiem znajomych postanowili otworzyć eksperymentalny teatr. "Nam się wydawało, że taki zaangażowany nurt teatru offowego, niesienie kaganka oświaty robotnikom i chłopom, to najbardziej szlachetna forma twórczości" - wspominała Jankowska dla "Życia na Gorąco Retro". Robotnicy mieli jednak za złe młodym artystom, że zajęli salę w domu kultury, dotychczas przewidzianą na próby orkiestry dętej.
Ona wtedy nie występowała — zajęła się opieką nad pierwszym dzieckiem. Gdy mogła wrócić i w końcu wystąpić na scenie, teatr rozwiązano. Na szczęście Janusz Morgenstern zaproponował jej główną rolę w "Trzeba zabić tę miłość", z którym otrzymała później swoje pierwsze wyróżnienie: nagrodę imienia Zbyszka Cybulskiego. Sama zaznaczyła, że "udział w tym filmie to były jedne z najpiękniejszych chwil w moim życiu". "Dzięki temu weszłam w świat swojego zawodu. Ten film otworzył mi drzwi do wszystkiego" - powiedziała aktorka.
"Sukces swój zawdzięcza Jankowska czemuś, co jest w zasadzie nieuchwytne i chyba nawet od niej niezależne: owej psychofizycznej właściwości, która czyni, że każde pojawienie się — choćby na dalszym planie — zapełnia ekran, przyciąga wzrok i zainteresowanie, pulsuje życiem i jest ona, jakby powiedział Irzykowski, samą 'materią kina'. Ma w sobie to 'aktorskie' nasycenie i energię, dzięki czemu wszystko koncentruje się na niej, a postać jej uzyskuje przez to zwiększoną nośność treściową" - ekscytował się na łamach "Kina" Aleksander Ledóchowski.
"Dodatkowym atutem Jankowskiej jest jej intuicyjny sposób psychologicznie prawidłowego zachowywania się i reagowania. A także — umiejętność wytwarzania sympatii do siebie i kreowanej postaci" - konkludował recenzent.
Tuż przed rozpoczęciem zdjęć do filmu aktorka ścięła długie blond włosy. "Denerwowały mnie te kudły. Ciągle się o coś zaczepiały. Jak je obcięłam, poczułam, że jestem wolna, że się unoszę nad ziemią" - mówiła "Tele Tygodniowi". Nie wiedziała, że przypadkowo wylansowała modę na fryzurę na chłopczycę.
W kolejnych latach grała w filmach i teatrze. Popularność miała swoje plusy, ponieważ często mogła liczyć na towar spod lady lub łatwiejsze załatwienie sprawy w urzędach. Korzystała z tego, by pomagać innym. Niestety, wkrótce okazało się, że sława ma też mroczne strony. Po roli w serialu "Jan Serce" jeden z fanów zaczął ją prześladować. Zaczęło się od listów, skończyło na groźbach. Niezbędna okazała się interwencja milicji.
Przełom lat 70. i 80. to dwa ważne filmy w karierze Jankowskiej-Cieślak. Pierwszy to "Sam na sam" (1977) w reżyserii Andrzeja Kostenko, gdzie wystąpiła u boku Piotra Fronczewskiego. W 1982 roku aktorka zagrała jedną z głównych ról w polsko-węgierskim filmie "Inne spojrzenie". Obraz Karoly Makka i Jonasa Xantusa był jednym z najczęściej omawianych filmów na festiwalu w Cannes. Opowiadał historię, która rozgrywa się w komunistycznych Węgrzech w późnych latach 50. Młoda dziennikarka (Jankowska-Cieślak) zostaje przyjęta do redakcji w gazecie "Prawda". Poznaje tam Livię (Grażyna Szapołowska), która jest żoną komunistycznego oficera. Szybko między dwiema kobietami zaczyna rodzić się uczucie.
Dzięki roli w "Innym spojrzeniu" aktorka stała się nagle popularna wśród europejskich lesbijek, które zasypały ją listami. Janowska-Cieślak wspominała, że wątek miłosny był raczej wynikiem wyrachowania ze strony reżysera, który postanowił rozbudować film o kilka śmiałych scen na rzecz festiwalu. Podczas ich realizacji razem z Szapołowską miały do siebie szeptać. Ponieważ film i tak miał zostać zdubbingowany, rozmawiały wtedy o talonie na poloneza.
"Wydawało mi się, że zbliżenie między kobietami to bariera nie do przekroczenia, w ogóle nie mogłam tego ogarnąć rozumem. W końcu okazało się, że się udało. Ale nadludzkim wysiłkiem" - Jankowska-Cieślak mówiła po latach w rozmowie z "Tele Tygodniem". Skandalizujący obyczajowo manifest antykomunistyczny wzbudził aplauz francuskiej widowni, a sama Jankowska-Cieślak została wyróżniona aktorską Złotą Palmą.
"W życiu nie przypuszczałam, że Cannes to taki cyrk. Przyglądałam się temu, jakbym była z innej planety. A potem nagle się okazało, że dostałam tę Palemkę... Absolutna euforia. Miałam wrażenie, że dotknęłam pięty Pana Boga, byłam pewna, że cały świat się przede mną otwiera" - mówiła "Tele Tygodniowi".
Jednak jej kariera nie nabrała rozpędu. Wręcz przeciwnie, wyhamowała. Aktorka po latach dowiedziała się, że kierowane do niej zagraniczne oferty trafiały prosto do kosza. Dużo mówiło się także o jej trudnym charakterze na planie. Sama aktorka w wywiadzie dla "Polityki" stwierdziła: "Nie lubię łatwizny. Sama sobie zawyżam poprzeczkę. Taka się wzięłam. Zawsze chciałam zdobywać szczyty. Tylko wtedy życie ma jakąś wartość. Bywałam trudna i uparta, bo nie chciałam odstępować od dążenia do ideału. Wydawało mi się, że jeśli będę ortodoksyjna, to pociągnę za sobą innych. Musiało upłynąć trochę lat, abym zrozumiała, że to głupie. Parę razy padałam twarzą w błotko, bo nie umiałam postępować z ludźmi. Teraz nadal staram się dążyć do ideału, ale przez próbę zrozumienia drugiego człowieka, bo wiem, ile bólu niesie ten zawód".
W latach 90. aktorka wróciła na ekrany. W 1996 wystąpiła w "Wezwaniu" - opowieści o pielęgniarce, która w latach 80. zostaje niesłusznie oskarżona przez komunistyczne władze i walczy o swoje dobre imię. Ta rola przyniosła jej wyróżnienie na festiwalu w Gdyni. Wystąpiła także w "Szczęśliwym człowieku", debiucie fabularnym Małgorzaty Szumowskiej.
W ostatnich latach najbardziej pamiętną rolą Jankowskiej-Cieślak była kreacja w filmie "Rysa" (2008). Film Michała Rosa dotykał kontrowersyjnego tematu — opowiadał historię małżeństwa, które wstrząśnięte zostaje poważnym kryzysem. Para otrzymuje kasetę wideo, której zawartość sugeruje, że w latach 80. mąż był współpracownikiem bezpieki. Dla Jankowskiej-Cieślak był to osobisty film ze względu na biografię jej ojca, który po wojnie był sędzią w wojskowej prokuraturze. Sama aktorka w cytowanym już wywiadzie dla "Polityki" mówiła: "Znam parę bardzo przykrych wydarzeń z biografii mojego ojca, zresztą przez niego niezawinionych, wynikających z realiów tamtego czasu, ale nie chcę o tym mówić".
Filmografię Jankowskiej-Cieślak zamykają film "Kraj" oraz serial "Sortownia".