Jacek Fedorowicz od 70 lat jest wierny jednej kobiecie. Nie wyobraża sobie bez niej życia

Jacek Fedorowicz, który w historii polskiego kina na trwałe zapisał się dzięki rolom w kilku kultowych filmach (m.in. „Nie ma róży bez ognia”, „Milion za Laurę” i „Małżeństwo z rozsądku”), był nastolatkiem, gdy poznał kobietę swojego życia. Annę Rytel wypatrzył wiosną 1953 roku na balu maturalnym w gdyńskim „Plastyku”, podczas którego występował w charakterze „atrakcji artystycznej”. Twierdzi, że zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia i z miejsca postanowił, że zostanie jego żoną. Na szczęście nie miała nic przeciwko... Od tamtego wieczoru minęło już ponad 70 lat, a oni wciąż są razem!

Jacek Fedorowicz miał 16 lat i był najmłodszym studentem malarstwa w sopockiej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych, kiedy koledzy z roku wysłali go do Orłowa, by wystąpił przed uczestnikami balu maturalnego w tamtejszym liceum plastycznym. Miał zaprezentować kilka wierszy.

"Wybrałem wierszyk o kocie i nietoperzu Ludwika Jerzego Kerna. Wyrecytowałem go z ogniem, szalenie ekspresyjnie wydobywając akcenty dramatyczne i z maestrią różnicując sposób mówienia każdego z bohaterów. A potem rzuciłem się w wir zabawy i nawet próbowałem tańczyć »nowocześnie«, z niezłym zresztą skutkiem, co było możliwe tylko dlatego, że miałem świetną partnerkę" - wspominał po latach w autobiografii.

Reklama

Annę, zjawiskową dziewczynę o "egipskich oczach", jak opisał ją w pamiętniku, wypatrzył ze sceny. Od razu wpadła mu w oko.

Jacek Fedorowicz: Oświadczył się ukochanej na dworcu w Konstancinie

Od przyjaciela, który znał wszystkie uczennice IX klasy "Plastyka", dowiedział się, że Annę Tytel otacza nimb skandalu.

"Wyrzucono ją ze szkoły w Warszawie podobno za to, że ośmieliła się chodzić po naszej pięknej stolicy w chustce w kolorowe paski i w czerwonych pończochach" - opowiadał na kartach książki "Jak zaczynałem", dodając, że wcale nie interesowała go przeszłość Ani, bo jedyne, o czym myślał od chwili, kiedy zobaczył ją zaśmiewającą się do łez z jego estradowych popisów, to przyszłość z nią u boku.

Niedługo potem Jacek, dzięki uprzejmości uwielbiających go pań z dziekanatu, miał możliwość przejrzenia podań kandydatów na pierwszy rok studiów. Na zdjęciu dołączonym do jednego z nich zobaczył znajomą twarz. Ucieszył się, że będzie codziennie widywał Anię.

Wiedział już wtedy, że ze stołecznego liceum wcale nie wyrzucono jej z powodu ekstrawaganckich ciuszków, ale ze względu na działalność polityczną ojczyma, uznawanego za "wroga ludu" Witolda Ocetkiewicza.

"Ja też byłem synem »wroga ludu«, który zakładał struktury Armii Krajowej. Żadne z nas nie dostało stypendium, ale ja trochę zarabiałem. Hania od czasu do czasu pożyczała ode mnie pieniądze. Trudno jej było oddawać, więc zadłużenie urosło do 1600 złotych. Kiedy już była zapożyczona po uszy, nie miała innego wyjścia, jak przyjąć moje oświadczyny" - wspominał w autobiografii.

O rękę poprosił ją podczas wizyty u jej mamy w Konstancinie, na tamtejszym dworcu.

Jacek Fedorowicz: Gdy grał swoją pierwszą rolę filmową, Anna była zaawansowanej ciąży

Jeszcze w czasie studiów Jacek i paru innych trójmiejskich artystów - m.in. Zbigniew Cybulski i Bogumił Kobiela - powołali do życia teatr Bim-Bom. Anna miała i wyjątkową urodę, i talent aktorski, więc dołączyła do zespołu i naprawdę świetnie sobie radziła. Studencki teatr szybko zdobył sławę, nic więc dziwnego, że występującymi w nim młodymi gwiazdami zainteresowało się kino.

Latem 1960 roku szefowie Zespołu Filmowego Kadr postanowili skierować do produkcji jeden ze scenariuszy napisanych z pomocą Wilhelma Macha przez Cybulskiego i Kobielę.

"»Do widzenia, do jutra« przydzielono Januszowi Morgensternowi. To miał być jego debiut w charakterze pierwszego reżysera. Przyjął tę robotę z pewnym niepisanym zobowiązaniem personalnym - że zaangażuje do filmu głównie wykonawców ze studenckich teatrów gdańskich" - czytamy w jednej z książek Jacka.

O ile większość przyjaciół Fedorowicza bez problemu dostała role, on musiał wziąć udział w zdjęciach próbnych. Pojechał do wytwórni mieszczącej się przy ulicy Łąkowej 29 w Łodzi i, co było do przewidzenia, dostał angaż.

"Moja Hanka nie znalazła się w obsadzie, choć w Bim-Bomie była postacią wyraźnie widoczną, ale cóż - w chwili, gdy miały rozpocząć się zdjęcia, była w drugiej połowie ciąży, więc, niestety, zamiast stawki dziennej podwójnej nasza powiększająca się rodzina miała zarobić tylko pojedynczą, moją" - napisał wiele lat później na kartach książki "Mistrz Offu", wspominając swój debiut filmowy.

Anna i Jacek Fedorowiczowie: Uchodzą za małżeństwo doskonałe

Zanim Anna Rytel została panią Fedorowicz, wodziła za nos wielu chłopców.

Najpoważniejszym kandydatem do jej ręki był starszy od niej o dwa lata rysownik Zbigniew Jujka. Podobno płakał rzewnymi łzami, kiedy Jacek sprzątnął mu Hanię sprzed nosa i "uprowadził" ją do stolicy.

W Warszawie Jacek Fedorowicz nawiązał współpracę ze Stanisławem Bareją, z którym zrobił m.in. "Nie ma róży bez ognia" i jedną z najlepszych polskich komedii wszech czasów "Poszukiwany, poszukiwana". Z kolei z Jerzym Gruzą wymyślił bijące rekordy oglądalności programy telewizyjne "Poznajmy się" i "Małżeństwo doskonałe".

W latach 70. przez mieszkanie państwa Fedorowiczów przewijały się tabuny gości. Byli wśród nich znani opozycjoniści. Z czasem i oni przyłączyli się do walki z komunizmem. W 1980 roku wstąpili do "Solidarności", zaangażowali się w działalność Prymasowskiego Komitetu Pomocy Osobom Pozbawionym Wolności i ich Rodzinom. W czasie stanu wojennego Jacek występował w kościołach, nagrywał audycje rozprowadzane na kasetach w tzw. drugim obiegu.

Jacek Fedorowicz: Jego jedynym wnukiem jest... Mateusz Gessler

Jacek Fedorowicz od zawsze mówi o żonie "moja Hanka". Są razem już 7 dekad, a wciąż kochają się tak samo mocno, jak wtedy, gdy zdecydowali się razem wyruszyć w podróż przez życie. Łączy ich fascynacja sztuką, miłość do kina i teatru, podobne poczucie humoru oraz psy i koty, bez których nie wyobrażają sobie swojego domu. Pytani o składniki ich recepty na szczęście we dwoje, na pierwszych miejscach wymieniają przyjaźń, zaufanie i wiarę, że razem mogą przenosić góry.

Anna i Jacek mają po 86 lat, od dawna są pradziadkami po uszy zakochanymi w 18-letnim Franku, synu ich jedynego wnuka, Mateusza Gesslera.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Jacek Fedorowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy