Izabella Krzan nie wytrzymała! Zdradza szczegóły rozstania z TVP
Izabella Krzan, która jeszcze niedawno w TVP prowadziła "Koło fortuny" oraz "Pytanie na śniadanie" w duecie z Tomaszem Kammelem, teraz zdradza szczegóły swojego zwolnienia. Na pomoc musiał przyjść jej telewizyjny partner.
Izabella Krzan w 2016 roku została Miss Polonią. Dość szybko, bo już rok później zaczęła pracę w TVP. Najpierw została reporterką w programie "Pytanie na śniadanie", a potem współgospodynią teleturnieju "Koło fortuny". Początkowo towarzyszył jej Rafał Brzozowski, a od 2019 roku u boku Krzan pojawiał się Norbi.
Prezenterka prowadziła w TVP takie reality-show, jak "Kamper Polska", "Rytmy Dwójki" czy "Czar par" oraz festiwale i koncerty. Do stycznia 2024 roku w duecie z Tomaszem Kammelem byli gospodarzami "Pytania na śniadanie". Krzan zniknęła z TVP po decyzji nowego kierownictwa o zmianie wszystkich gospodarzy programu śniadaniowego.
Była prezenterka nie obawia się otwarcie rozmawiać o dawnym pracodawcy. Gdy w sieci pojawiły się pogłoski o niepewnej przyszłości Kingi Dobrzyńskiej, szefowej formatu "Pytanie na śniadanie", Krzan skomentowała sprawę.
"Myślę, że każdy z nas po czasie patrzy i sobie myśli: "no cóż, karma wraca" — chociaż ja nie życzę nikomu źle" - wyjaśniła. Teraz prezenterka zdradza szczegóły swojego zwolnienia.
Wydawać by się mogło, że Izabella Krzan niczym kot wylądowała na czterech łapach — niedługo po rozstaniu z telewizją znalazła swoje miejsce na internetowym kanele Krzysztofa Stanowskiego, a niedługo później została zatrudniona w TVN Style.
Teraz jednak prezenterka zabrała głos w sprawie pożegnania z "Pytaniem na śniadanie". Kulisy brzmią naprawdę zaskakująco.
"To był piątek i mój współprowadzący, czyli Tomek Kammel, był wtedy na wakacjach i wracał z tych wakacji chyba 21 stycznia. Załóżmy, niech będzie to poniedziałek, a ja w piątek wiedziałam, że powinnam otrzymać harmonogram na kolejny tydzień pracy. (...) Nie było żadnej informacji, więc zadzwoniłam do pani Kingi Dobrzyńskiej z pytaniem: co i jak? Nie odebrała w piątek. W sobotę i niedzielę też nie było kontaktu" - wyznała w rozmowie z Eska Rock.
"Czułam już, że skoro nie ma harmonogramu na tydzień, a powinnam być tam już wpisana, to znaczy, że coś jest nie w porządku" - stwierdziła, zdradzając, ze nie było żadnych sygnałów, że coś jest nie tak.
Wtedy na pomoc przyszedł Tomasz Kammel, który skontaktował się osobami decyzyjnymi i przekazał jej naprawdę złe wieści:
"Zadzwonił do mnie i powiedział: 'słuchaj, słyszałem, że kontrakt z nami zostaje rozwiązany i, że za chwilę pani Kinga zadzwoni do ciebie'. Już byłam przygotowana trochę na to" - powiedziała w rozmowie z Marcinem Mellerem.
"Pięć godzin później nikt do mnie nie dzwonił, więc wykręciłam numer. Mówię: 'dzień dobry pani Kingo, chciałabym wiedzieć, o co chodzi, i jak sobie planować kolejny tydzień'. Usłyszałam dokładnie to samo, co Tomek, czyli że kontrakt zostaje rozwiązany. Powiedziałam, że ja przecież nie mam żadnego kontraktu. 'No to jakaś umowa, którą masz, jest rozwiązana' - cytuję dosłownie. (...) Na tym się to wszystko skończyło" - dodała.
Jednak do tej pory prezenterka nie wie, za co dokładnie została zwolniona.