Hubert Urbański i Julia Chmielnik: Wielka miłość i burzliwe rozstanie. Nie obyło się bez skandalu

Hubert Urbański kilkanaście lat temu zupełnie stracił głowę dla młodszej o 15 lat Julii Chmielnik. Dziennikarz miał się zakochać w córce znanego aktora od pierwszego wejrzenia i dla niej zdecydować na ślub kościelny. Sielanka pary trwała kilka lat. Zakochani powitali na świecie dwie córki i wydawało się, że są bardzo szczęśliwi. W 2013 roku niespodziewanie Urbański ogłosił jednak, że złożył pozew rozwodowy i całkowitą winą za rozpad związku obarczył swoją żonę. Na tym jednak nie poprzestał. W prasie pojawiło się kilka artykułów, w których na byłej ukochanej nie pozostawił suchej nitki...

Zanim Hubert Urbański związał się z Julią Chmielnik, miał już na swoim koncie długoletni związek. Z pierwszą żoną, socjoterapeutką Urszulą Engelmayer, doczekał się nawet dwóch córek - Marianny i Krystyny. Pojawienie się na świecie dzieci nie uratowało jednak ich małżeństwa. Para rozstała się w 2002 roku, a Urbański był przekonany, że raczej nie spotka już na swojej drodze kobiety, z którą chciałby iść przez życie. W 2008 roku okazało się, że się mylił...

Reklama

Miłość jak z filmu

Hubert Urbański i Julia Chmielnik poznali się w Krakowie, gdzie Urbański brał udział w nagraniach "Milionerów". Po pracy często przesiadywał w popularnych restauracjach na ulicy Szewskiej. To właśnie tam po raz pierwszy zwrócił uwagę na córkę tragicznie zmarłego aktora, Jacka Chmielnika. Parę miała połączyć miłość od pierwszego wejrzenia. Nie tylko byli dla siebie atrakcyjni fizycznie, ale połączyła ich również niezwykła więź. Doskonale czuli się w swoim towarzystwie, mieli o czym rozmawiać i właściwie trudno im się było od siebie oderwać. 

"Przestaję wierzyć w przypadki. Czasem to są po prostu zbyt duże zbiegi okoliczności, żeby nazwać to tylko przypadkiem - tak jak w przypadku tego, jak się poznaliśmy. Jesteśmy dwoma jabłkami, nie jakimiś połówkami. Dwa jabłka tego samego gatunku, dobrze do siebie pasujące" - stwierdził Hubert Urbański w rozmowie z dziennikarzami serwisu Kobieta.wp.pl.

Hubert Urbański - pomimo tego, że nie ukrywał swojego braku bogobojności - zdecydował się na ślub kościelny z Julią w 2009 roku. Od tamtej pory ich związek kwitł na oczach wszystkich. Zakochani doczekali się dwóch córek - Stefanii i Danuty.

Małżeństwo i ponowne ojcostwo bardzo zmieniło Urbańskiego. Jego znajomi twierdzili, że zrezygnował z luksusowych gadżetów, którymi się otaczał, polubił przebywanie w domu i zwyczajnie stał się lepszym człowiekiem. Krótko później związek pary zaczął jednak borykać się z poważnymi problemami. Wielka miłość w 2013 roku się wypaliła...

Rozwód w atmosferze skandalu

Przełom 2012 i 2013 roku nie był łatwy dla Huberta Urbańskiego. Prezenter pożegnał ukochanego ojca i rozstał się z TVP, stając się z dnia na dzień niemal bezrobotnym. Wszystko to sprawiło, że zaczął zmagać się z depresją. Gdyby tego było mało, media nagle zaczęły rozpisywać się o rozpadzie jego drugiego małżeństwa... Plotkowano, że żona prezentera zabrała córki i wyprowadziła się ze wspólnego apartamentu. 

"Gdy Julia Chmielnik opuszczała apartament, wierzyła, że dla męża będzie to szok i impuls, aby zawalczyć o ich związek. Odpowiedzią Huberta Urbańskiego był pozew rozwodowy" - można było przeczytać w "Na żywo".

Szybko okazało się, że w tej plotce jest więcej niż ziarno prawdy. Para faktycznie się rozstała. Nie pomogła terapia małżeńska i mediacje. Rozwód sfinalizowano 8 października 2013 r. i właśnie mniej więcej wtedy rozpętała się medialna burza.

Hubert o zakończeniu związku postanowił opowiedzieć podczas wywiadu dla Newsweeka. W rozmowie z dziennikarzami nie szczędził byłej żonie krytyki i to właśnie ją obarczał  o rozpad małżeństwa.

"Kiedy poznałem moją byłą żonę, byłem wiele lat po rozwodzie, dzieci dorastały, żyłem sam. I kiedy myślałem, że dobrze jest tak, jak jest, nagle się zakochałem. Nigdy nie byłem religijny, ale kiedy moja była żona poprosiła o ślub kościelny, ku zdumieniu wszystkich, którzy mnie znali, powiedziałem 'tak'. I ożeniłem się z kobietą, która przed ołtarzem przyrzekała, że będzie ze mną na dobre i na złe, a w najtrudniejszym chyba momencie mojego życia powiedziała: 'Mam tego dosyć, radź sobie sam'" - opowiadał. 

Z jego relacji wynikało, że żona był dla niego nieczuła i wręcz bezwzględna. Z tego powodu porównał ją do... Hannibala Lectera.

"To jest tak, jakbyś nagle obudziła się obok swojego męża, spojrzała mu w oczy i zobaczyła w nich kogoś obcego, takiego Hannibala Lectera. Uświadamiasz sobie wtedy z przerażeniem, że on cały czas tam był" - dodawał.

W obronie Julii Chmielnik bardzo szybko stanęli jej najbliżsi i przyjaciele. W wielu oświadczeniach dowodzili, że w słowach Urbańskiego nie ma nawet krzty prawdy. Przy pomocy wywiadu miał natomiast usilnie ratować swój wizerunek. Zapewniali, że Julia z całych sił próbowała ratować małżeństwo i wspierała Urbańskiego. Ten jednak ją odtrącił.

Po czasie głos zabrała sama Chmielnik.

"Dla Huberta, jakiego znałam, opowiadanie o bardzo osobistych sprawach w mediach zawsze było oburzające. Dziś stało się to jego własną strategią biznesową. Nie wiem, czy to akt desperacji czy frustracji. Jedną rzecz chciałabym sprostować. Hubert nigdy nie musiał walczyć w sądzie o opiekę nad dziećmi. Podział obowiązków rodzicielskich to pierwsza sprawa, jaką ustaliliśmy możliwie najrozsądniej, poza salą sądową. Pozostałe kwestie przedstawione przez Huberta w wywiadzie, a dotyczące mnie osobiście, trudno mi skomentować. Nie wystarczyłoby powiedzieć, że to nieprawda. Musiałabym publicznie opowiedzieć smutną i dramatyczną historię, a tego typu postępowanie zawsze budziło moje głębokie zażenowanie i tak jest również w tym przypadku" - wyjaśniła w oświadczeniu.

Dziś byli małżonkowie utrzymują poprawne relacje. Wciąż łączą ich córki, którymi opiekują się na zmianę. 

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Hubert Urbański
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy