Gwiazdy "W11" żądają 17 milionów. Aktorka zapowiada walkę do końca
„W11 – Wydział Śledczy” oglądały miliony widzów. I ponoć miliony też zarobił. Według Joanny Zakrzewskiej, jednej z głównych gwiazd serialu, niemal nic z tych pieniędzy nie trafiło do obsady. Aktorka nazywa to karygodnym i zapowiada walkę do skutku - aż stacja wypłaci jej i jej kolegom należne, według niej, 17 milionów złotych.
"W11 - Wydział Śledczy" był jednym z pierwszych paradokumentów w Polsce, które elektryzowały widownie. Szybko zdobył ogromną popularność. Polacy z zapartym tchem śledzili kulisy pracy policji, co przekładało się na fenomenalne wyniki oglądalności. Przez dziesięć lat emisji serial gromadził przed telewizorami miliony fanów. Czasami jeden odcinek oglądały nawet cztery miliony telewidzów. W czerwcu minie jedenaście lat od jego zakończenia, ale emocje wokół produkcji wciąż nie opadły.
Wszystko za sprawą batalii o tantiemy, jaką ze stacją toczy jedna z głównych gwiazd serialu. Joanna Zakrzewska, która stanowiła trzon głównej obsady od samego początku, domaga się wypłaty 17 milionów złotych. Wraz z nią o należne wynagrodzenie walczy jeszcze siedmioro innych członków serii. Wszyscy wspólnie wystąpili przeciwko stacji na drogę sądową, domagając się sprawiedliwości i równego traktowania.
Choć spór między gwiazdami "W11 - Wydział Śledczy" a stacją TVN trwa od lat, Joanna Zakrzewska zapowiada, że będą walczyć do skutku. Nie tylko dlatego, że, jej zdaniem, należą im się tantiemy w wysokości 17 milionów złotych, które podzieliliby po równo, ale również dlatego, że nie pozwala jej na to własna moralność. Aktorka podkreśla, że chce walczyć także w imieniu przyszłych pokoleń aktorów, by ci nie musieli już zmagać się z podobną niesprawiedliwością.
"Sprawiedliwość kiedyś może będzie, nam bardziej wydaje się, że uczciwość każe upomnieć się o swoje prawa i powiedzieć głośno, że coś jest nie tak. Nawet jeżeli przegramy, to może ktoś inny po nas na tym skorzysta. Może podchodzę do tego idealistycznie, ale uważam, że jeżeli coś się nam należy, to mamy moralny obowiązek o to zawalczyć. Z sądami już tak jest, te sprawy trwają latami, zwłaszcza gdy druga strona ma mocnych prawników, którzy się odwołują" - tłumaczyła w najnowszym wywiadzie dla Plejady.
Jakby tego było mało, aktorka twierdzi, że 17 milionów złotych, o które się ubiega, to i tak kwota niższa od tej, która rzeczywiście im się należy. Zaznacza jednak, że wewnętrzne zmiany w przepisach stacji sprawiły, iż żądana suma musiała zostać pomniejszona. Tym bardziej bulwersuje ją fakt, że aktorzy nie otrzymali należnych im pieniędzy, podczas gdy – jak twierdzi – tantiemy trafiały do innych osób pracujących przy serialu: reżyserów, scenarzystów, operatorów, a nawet producentki.
"Powinni wypłacić nam dużo więcej pieniędzy, bo nasz program był w primetime przez 10 lat. Nie mieliśmy z tego ani złotówki. Tantiemy dostawali wszyscy, łącznie z producentką, montażystami, reżyserami itd. Wszyscy je dostawali, tylko nie my, grający w serialu. A to były jeszcze czasy, kiedy ludzie oglądali telewizję i TVN trochę na tym zarobił. (...) Częściowo po tej awanturze ZASP zaczął wypłacać, ale patrząc na zarobki formatu, to są zwykłe ochłapy, w dodatku na bazie tego, co oni sami sobie wymyślili w 2018 r., kiedy zmienili swoje wewnętrzne przepisy, według których należy nam się o wiele mniej niż wcześniej" - stwierdziła w wywiadzie dla Plejady.
Zakrzewska jest dziś emerytowaną policjantką, ale wciąż jest związana ze swoim zawodem. Ponadto, prowadzi podróżniczy kanał na Youtube'ie.
ZOBACZ TEŻ:
Znany polski aktor złamał jej serce. Zdradził ją, więc pokazała mu drzwi