Grzegorz Małecki dawniej dostawał szału, gdy ktoś nazywał go Seniukiem
Grzegorz Małecki przez wiele lat nie przyznawał się publicznie do tego, że jest synem Anny Seniuk. Gdy uczęszczał do Akademii Teatralnej, gdzie uczyła jego mama, zwracał się do niej per "pani profesor". Dziś, nie dość, że z dumą mówi o mamie, to w dodatku uwielbia z nią pracować.
Grzegorz Małecki urodził się 19 czerwca 1975 roku - niemal dokładnie miesiąc po premierze pierwszego odcinka "Czterdziestolatka", w którym jego mama wcieliła się w Magdę Karwowską. Anna Seniuk doskonale pamięta ten dzień.
"Największą obawą było, żeby wziąć go na ręce, nie upuścić, utrzymać. Tak się bałam tego malutkiego nowo narodzonego, że to ojciec go wyniósł ze szpitala. Cały czas ogarniał mnie lęk - czy będzie zdrowy, czy dobrze śpi, czy oddycha" - wspominała na kartach książki "Anna Seniuk. Nietypowa baba jestem".
Aktorka nie kryje, że Grzegorz od najmłodszych lat był chodzącym własnymi ścieżkami indywidualistą i bardzo długo nie potrafił się zdecydować, co chce robić w życiu. Gdy w końcu zdecydował się na studia aktorskie, Anna Seniuk odetchnęła z ulgą.
"Ucieszyłam się! Przede wszystkim ucieszyłam się, że wreszcie podjął jakąś decyzję" - wyznała w "Nietypowej babie...".
Anna Seniuk była już wielką gwiazdą, gdy jej syn dostał się na wydział aktorski stołecznej Akademii Teatralnej. Grzegorz nie chciał, by ktokolwiek kojarzył go ze sławną mamą, która w dodatku wykładała na uczelni, na której on studiował. W szkole zwracał się do niej per "pani profesor"!
"Nigdy nie chciałem być postrzegany jako syn Anny Seniuk. Uważam, że dzieci znanych rodziców mają zdecydowanie trudniej niż inne. Tak naprawdę od rana do wieczora patrzy się na nas przez lupę" - wyznał w rozmowie z "Vivą!".
Aktorka nie miała synowi za złe, że chce zapracować na swoje nazwisko bez "podpierania się" jej nazwiskiem. Grzegorz już jako mały chłopiec nie znosił, gdy ktoś mówił, że jest... Seniukiem.
"Kiedy miał pięć lat, podeszła do nas na ulicy jakaś pani. Pochyliła się nad nim i powiedziała: "O, jaki śliczny mały Seniuk". Dostał szału. Zaczął tupać i krzyczeć: "Ja nie chcę być Seniuk! Ja jestem Małecki!" - opowiadała Anna Seniuk "Vivie!".
"Grzegorz dostał kiedyś, na początku kariery, propozycję od pewnego reżysera, żeby zagrać w filmie pod moim nazwiskiem. O mały włos go nie zabił! W filmie, rzecz jasna, nie zagrał" - zdradziła z kolei w swej książce.
Odtwórczyni roli Magdy Domaradzkiej w "Czarnych chmurach" nigdy nawet nie próbowała ingerować w życie syna, a zwłaszcza w jego karierę. Grzegorz wypomniał jej kiedyś w którymś z wywiadów, że latami czekał na to, aż pochwali go jako aktora.
"Jest bardzo oszczędna, jeśli chodzi o komplementy" - stwierdził.
Grzegorz Małecki wspomina, że gdy stawiał swe pierwsze kroki w zawodzie, nie chciał, by mama oglądała go na scenie. Jak ognia unikał wspólnych przedsięwzięć. Do tego, żeby pracować z Anną Seniuk musiał po prostu dojrzeć. Dziś nie ma z tym najmniejszego problemu.
O sławnej mamie Grzegorz Małecki mówi, że w niczym nie przypomina - to jego słowa - lekko stukniętej Madzi z "Czterdziestolatka".
"Jest inna, niż wszystkim się wydaje. To bardzo wrażliwa, ale i skryta osoba. Bardzo niezależna. Nie podąża za trendami, nie ulega pokusom mediów, nie zależy jej zupełnie na bywaniu. Ciągle czymś się martwi. To taki etatowy zamartwiacz" - powiedział o Annie Seniuk w wywiadzie dla "Vivy!".
Dziś Grzegorz Małecki z dumą mówi, czyim jest synem. Mama jest dla niego nie tylko ogromnym autorytetem, ale też przyjaciółką. Jedyne, co czasem ma jej za złe, to że wtrąca się w wychowanie wnuków.
"Ale która matka się nie wtrąca? Na szczęście moja robi to na tyle dyskretnie, że mi to nie przeszkadza" - mówi.
Czytaj więcej: Anna Seniuk: Gwiazda niemal rozbiła małżeństwo Andrzeja Seweryna!