Edward Dziewoński miał opinię kobieciarza. Czwarta żona była od niego młodsza o 23 lata
Edward Dziewoński - legenda polskiego aktorstwa, twórca kabaretu "Dudek", założyciel i wieloletni dyrektor stołecznego Teatru Kwadrat - uchodził za mężczyznę o ogromnym wdzięku i niezwykłym talencie do uwodzenia. O jego miłosnych perypetiach krążyły legendy, bo - jak pisał o nim Tadeusz Konwicki - "miał dość intensywną ciekawość do pań". Wie coś na ten temat m.in. Katarzyna Skrzynecka, która wpadła mu w oko, gdy był już grubo po siedemdziesiątce.
O Edwardzie Dziewońskim mówiono, że kocha kobiety i nie ma takiej, której nie potrafi okręcić sobie wokół małego palca. W jego towarzystwie wciąż widywane były coraz to młodsze i piękniejsze dziewczęta.
"Przez długi czas nigdy nie było wiadomo, z którą panią był akurat" - stwierdziła Magda Zawadzka, opowiadając o nim autorom książki "Dożylnie o Dudku Edwardzie Dziewońskim".
"Dopiero po ślubie z Ireną ten problem się skończył" - dodała.
Irenę Wilczyńską, lekarkę młodszą od niego o 23 lata, Dziewoński poznał w 1976 roku na imieninach u Barbary Borys-Damięckiej.
"Ujrzałem siedzącą na kanapie, a raczej na jej brzegu, osobę z koczkiem na czubku głowy, nic niemówiącą i jakby z innego świata. Od gospodyni dowiedziałem się, że jest to doktor pediatra, rozwódka. Nawiązałem rozmowę, bardzo zresztą powierzchowną, i pojechałem niebawem do domu. Kiedy obudziłem się następnego dnia rano, pomyślałem, że miałbym ochotę zatelefonować do pani doktor Ireny. Zadzwoniłem do Basi i poprosiłem ją o numer telefonu" - wspominał aktor na kartach autobiografii "W życiu jak w teatrze".
Telefon, który Edward Dziewoński wykonał chwilę później, zmienił jego życie. Lekarka przyjęła zaproszenie na kolację.
"Oznajmiłem, że nie lubię knajp i zaproponowałem kolację u mnie. Po trzech dniach przyszła, wypiła dużo whisky i została. Tak zaczęło się moje definitywnie ostatnie małżeństwo. Miałem, żeniąc się po raz czwarty, ponad 60 lat" - wyznał w autobiografii.
Aktor nie od razu chciał się z Ireną żenić. Z oświadczynami zwlekał aż dwa lata. Do tego, że powinien ją poślubić, bo to kobieta w sam raz dla niego, przekonał go jego przyjaciel Tadeusz Konwicki.
"Doprowadziłem go szczęśliwie do ołtarza z panią doktor" - wyznał w poświęconej "Dudkowi" książce nieżyjący już pisarz i reżyser, który sam miał okazję poznać wiele kobiet.
"Był przystojnym facetem. Nie sposób też nie wspomnieć, że jako przedwojenny dżentelmen miał dość intensywną ciekawość do pań. Ja byłem jego kibicem. Jeździłem z nim i odwiedzałem jakieś panie, bardzo sympatyczne. To było coś bardzo romantycznego i odświętnego" - opowiadał Tadeusz Konwicki w rozmowie z autorami "Dożylnie o Dudku", Romanem i Piotrem Dziewońskimi, czyli synem i wnukiem aktora.
Edward Dziewoński nigdy nie krył, że jest wielkim koneserem kobiecych wdzięków i, widząc piękną dziewczynę, po prostu się w niej zakochuje. O swoich partnerkach mówił, że są jego przyjaciółkami.
"Lepsza krótka przyjaźń od długiej miłości" - żartował. Dodawał, że doświadczył oczywiście i jednego, i drugiego.
Zanim poznał doktor Irenę Wilczyńską, był już po trzech rozwodach i miał na koncie wiele romansów. Czwarta żona dała Dziewońskiemu wszystko, czego potrzebował do szczęścia. Nie znaczy to, że po ślubie przestał oglądać się za innymi kobietami i adorować młodziutkie aktorki. Jedną z nich była... Katarzyna Skrzynecka, która - jeszcze będąc studentką warszawskiej szkoły teatralnej - wpadła w oko 77-letniemu wtedy "Dudkowi".
Edward Dziewoński poznał Katarzynę Skrzynecką w 1993 roku na przyjęciu u ich wspólnych znajomych. Był oczarowany urodą i doskonałymi manierami 23-letniej aktorki. Szukał akurat odtwórczyni tytułowej roli w spektaklu "Tessa", który zamierzał wyreżyserować dla Teatru Telewizji, ale gdy zobaczył Kasię, wiedział już, że nie musi szukać dalej.
Jeszcze przed premierą "Tessy" Dziewoński polecił Skrzynecką Kazimierzowi Kutzowi do roli w filmie "Straszny sen Dzidziusia Górkiewicza", w którym sam miał wcielić się w głównego bohatera. Stworzyli na ekranie wspaniały duet. Zaprzyjaźnili się, ale na tym koniec.
Podobno Dziewoński miał ochotę zacieśnić nieco więzi z Katarzyną, ale odradziła mu to kategorycznie Alina Janowska, z którą przyjaźnił się od pół wieku.
Tadeusz Konwicki potwierdził, wspominając przyjaciela, że aktor był do końca życia wierny swej ostatniej żonie. Irena Dziewońska wyznała po śmierci Edwarda, że bycie jego żoną było "swoistą misją".
"Z racji swojego zawodu mój mąż miewał czasem różne nastroje, humory, ale jestem szczęśliwa, że byłam żoną Dudka" - powiedziała "Gazecie Wyborczej".
Edward Dziewoński odszedł 17 sierpnia 2002 roku. Miał 85 lat.