Dlatego odeszła z kultowego serialu i zniknęła. W końcu wyznała prawdę
Choć minęło już dwanaście lat od chwili, gdy Joanna Koroniewska zdecydowała się pożegnać z rolą Małgosi Mostowiak w "M jak miłość", aktorka wciąż słyszy pytania o serial, który otworzył jej drzwi do kariery. Jeszcze niedawno niechętnie wracała do swej "przygody" z "Emką", ale od pewnego czasu mówi o niej z ogromnym sentymentem. "To było coś więcej niż tylko praca" - wyznała ostatnio.
Joanna Koroniewska była jeszcze studentką łódzkiej filmówki, gdy dostała jedną z głównych ról w "M jak miłość". Przyjmując ją, nie spodziewała się, że na lata zostanie Małgosią Mostowiak, a praca na planie serialu tak bardzo ją zaabsorbuje, że nie będzie miała czasu nawet na obronę pracy dyplomowej - zrobiła to dopiero osiem lat po ukończeniu studiów.
W momencie, gdy dowiedziała się, że zagra w "Emce", Joanna przeżywała wielki osobisty dramat. Jej mama właśnie wtedy przegrywała walkę z okrutną chorobą.
"Mama wiedziała, że dostałam rolę. Ale zmarła, zanim zdążyła mnie zobaczyć na ekranie" - wspominała aktorka w rozmowie z autorką książki "Kobiece gadanie".
Nie jest tajemnicą, że śmierć mamy była dla Joanny Koroniewskiej tragedią.
"Nagle uświadomiłam sobie, że jestem zupełnie sama, że nikt mi nie powie, co robić, nikt mnie nie przytuli... Wtedy zostaje tylko jedno: przeżyć. Nie ukrywam, że chciałam zniknąć" - wyznała na kartach cytowanej już książki, dodając, że uratowała ją praca w "M jak miłość".
"Myślę, że gdyby nie ten serial, nie wiem, jak by było. Naprawdę nie wiem" - stwierdziła.
Joanna nie kryje, że z rozpaczy po stracie ukochanej osoby, zapadła się w sobie, straciła chęć do życia i niewiele brakowało, by pogrążyła się w mroku.
"To był czas, kiedy naprawdę potrzebowałam jakiegokolwiek punktu zaczepienia, czegoś, co da mi poczucie, że jestem komuś potrzebna, że mam powód, by rano wstać z łóżka. 'M jak miłość' dało mi coś więcej niż tylko pracę i pieniądze. Dał mi możliwość... funkcjonowania" - twierdzi aktorka.
Joanna Koroniewska dziś nie wstydzi się już mówić o tym, że walka z przeciwnościami losu wysysała z niej całą energię i siłę.
"Życie mi się wielokrotnie waliło dosłownie z dnia na dzień" - wspominała w wywiadzie dla "Twojego Stylu".
Mało kto wie, że po śmierci mamy Joanna zamieszkała z krewnym, który wkrótce potem, jak się do niego wprowadziła, zmarł.
"I znów zostałam bez dachu nad głową. I co mogłam zrobić? Musiałam iść dalej. Nie miałam luksusu zatrzymania się, przemyślenia, terapeuty, babci, cioci. Nie miałam miękkiego lądowania" - opowiadała autorce "Kobiecego gadania", dodając, że tak naprawdę miała tylko serial.
Dziś siłą Joanny, co sama potwierdza w wywiadach, jest rodzina i mądry, empatyczny partner, przy którym czuje się "zaopiekowana" i który jednocześnie nie ogranicza jej niezależności.
"Moja mama mówiła, że kluczem do szczęśliwego związku jest niezależność. Ja uważam, że największą siłą w związku jest świadomość, że jesteś z kimś, bo chcesz - nie dlatego, że musisz" - stwierdziła w cytowanym już wywiadzie.
Gdy w 2013 roku Joanna podjęła decyzję o odejściu z "M jak miłość", zdecydowała się też przy okazji na pewien czas zniknąć z show-biznesu.
"Byłam pewna, że zmienię zawód. Bo zawód aktora bywa bezlitosny i kompletnie nieweryfikowalny. Możesz być genialny i... niewidoczny. Możesz grać przeciętnie i być na świeczniku. To nie zależy tylko od talentu, a czasem wcale nie od niego" - powiedziała ostatnio.
Pytana o show-biznes, Joanna Koroniewska twierdzi, że to "świat", w którym, by przetrwać, trzeba być konformistą.
"Trzeba umieć się podlizywać, znać układy, nie drażnić ludzi z wpływami. Nie mam wielu przyjaciół w tym środowisku, bo nie umiem grać w życiu" - wyznała na kartach "Kobiecego gadania".
Joanna przyznaje, że po tym, jak zrezygnowała z roli w najpopularniejszym polskim serialu, "podpadła" paru wpływowym osobom. Nigdy jednak nie żałowała tego, co zrobiła. Jedyne, czego w związku z "Emką" żałuje, to tego, że jej mama nie dożyła emisji pierwszego odcinka.
"Zdążyła się dowiedzieć, że zagram, nie zdążyła zobaczyć" - podsumowuje.