Dawał żonie powody do zazdrości? "Nie brakowało gróźb rozwodu"
Wiktor Zborowski uważa się za wielkiego szczęściarza, bo - jak twierdzi - od pół wieku ma u boku... anioła. Tak właśnie aktor nazywa żonę. Maria Winiarska nie kryje, że Wiktor "bywa trudny", ale nie wyobraża sobie życia bez niego. "Jesteśmy razem od młodości, przyzwyczailiśmy się do siebie i raczej będziemy ze sobą, jak to się mówi, aż do grobowej deski" - deklaruje aktorka.
Kilka lat przed rozpoczęciem studiów na wydziale aktorskim warszawskiej PWST Wiktor Zborowski zadebiutował u boku sławnego wuja - Jana Kobuszewskiego - w sztuce "Rewolwer" Aleksandra Fredry w Teatrze Kameralnym.
"W październiku 1962 roku Kobusz złożył wizytę moim rodzicom i zapytał, czy nie mieliby nic przeciwko temu, abym wziął udział w spektaklu. Zgodzili się" - opowiadał aktor "Gali".
Dla 12-letniego dzieciaka i dwóch jego kumpli, których polecił reżyserce Marii Wiercińskiej, gdy okazało się, że potrzebnych jest aż trzech młodziutkich epizodystów, teatr - a zwłaszcza rekwizytornia pełna szabli, tarcz i halabard - na parę miesięcy stał się placem zabaw.
"Może właśnie owa rekwizytornia zaważyła na moich przyszłych wyborach? Kto wie?" - zastanawia się dziś.
"A może aktorstwo mam w genach?" - żartuje.
Dziadkowie ze strony matki Wiktora przez całe życie związani byli z teatrem - dziadek był suflerem, babcia grywała w amatorskich przedstawieniach, poznali się i zakochali w sobie za kulisami teatru. Rodzony brat Hanny Zborowskiej (z domu Kobuszewskiej) odnosił ogromne sukcesy na scenie, estradzie, w kinie i telewizji. Ojciec prawnik wolał co prawda, by Wiktor nie bawił się w artystę, lecz zdobył jakiś "porządny" zawód, ale gdy jego syn dostał się do szkoły teatralnej, nie pozostało mu nic innego, jak tylko mocno ściskać kciuki, by dotrwał do końca studiów.
"Koledzy z uniwersytetu opowiadali o ekscytującym życiu studenckim, myśmy przychodzili na uczelnię przed ósmą rano i wychodzili koło północy" - opowiadał Wiktor Zborowski, wspominając studenckie lata w cytowanym już wywiadzie.
"Co gorsza, kiedy ukończyłem szkołę, zorientowałem się, że prawie nic nie umiem" - wyznał.
O czterech latach spędzonych w szkole teatralnej aktor pamięta właściwie tylko z jednego powodu. Ten powód to Maria Winiarska, jego żona.
Poznali się w 1969 roku na lekcji szermierki, rok później zostali parą, a w 1976 roku wzięli ślub, by - jak twierdzą - rodzina przestała ciągle im wytykać, że żyją w grzechu.
"Gdybym jako nastolatek nie zapragnął zostać aktorem, nie poznałbym kobiety, która uczyniła i wciąż czyni moje życie piękniejszym" - mówił Wiktor Zborowski na łamach "Przyjaciółki".
"Nasza wspólna historia zaczęła się w szkole, trwa już ponad pół wieku i... niech trwa" - dodał.
Pierwsze lata wspólnej drogi przez życie upłynęły Marii i Wiktorowi na kłótniach. Spierali się ponoć o wszystko niczym włoskie małżeństwo.
"W naszym związku nie brak było nawet gróźb rozwodu, ale na szczęście nauczyliśmy się razem pokonywać życiowe trudności" - opowiadał Wiktor Zborowski "Dobremu Tygodniowi".
"Gdybyśmy cały czas spijali sobie z dzióbków, na pewno nie byłoby pasjonująco" - powiedział.
Aktor przyznaje, że wiele razy miał ochotę uciec z domu choć na chwilę, by - to jego słowa - zaczerpnąć powietrza. Twierdzi, że jego żona była i wciąż jest bardzo uparta, więc czasem naprawdę trudno z nią wytrzymać.
Maria Winiarska nigdy nie miała nic przeciwko, by od czasu do czasu Wiktor pobył sam.
"Dawałam mu dużo swobody. Oczywiście, zdawałam sobie sprawę, że w życiu są różne pokusy, ale nie chciałam, żeby czuł się pilnowany" - opowiadała "Życiu na gorąco", dodając, że oboje z mężem starali się utrzymać równowagę między czasem spędzanym razem i osobno.
Dziś Maria i Wiktor z dumą mówią, że mimo różnych przeciwności losu udało się im zbudować szczęśliwy związek.
"Iskry latały, było sporo kłótni, ale lubiliśmy się godzić. Nie uznajemy cichych dni, więc natychmiast rozwiązywaliśmy wszelkie konflikty" - wyznała aktorka w cytowanym już wywiadzie.
Wiktor Zborowski nade wszystko ceni święty spokój - jeśli wypoczynek, to tam, gdzie nikt nie wie, kim jest, albo na polu golfowym, gdzie raczej trudno o przypadkowych gapiów. Cieszą go sukcesy córek, radują spotkania z wnuczkami.
"Jestem coraz bardziej otoczony dziewczynami" - żartuje, a pytany, co uważa za swój największy sukces, bez wahania mówi, że małżeństwo.
"Miłość, przyjaźń, akceptacja, zaufanie i bezbrzeżne zdumienie w oczach co rano, że po domu chodzi wciąż ta sama piękna dziewczyna, z którą pół wieku wcześniej wybrało się w podróż przez życie" - opowiadał "Dobremu Tygodniowi".
Maria Winiarska jest miłością jego życia. Nawet jeśli zdarzyło mu się spojrzeć na inną kobietę, to, jak zapewnia, na spojrzeniu się kończyło.
"Nawet jak mąż coś przeskrobał, to zrobił to w taki sposób, że ja się o tym nie dowiedziałam" - potwierdza aktorka.