Córka Janusza Gajosa przeżyła koszmar w szpitalu! Wszystko przez nazwisko

Agata Gajos to jedyna córka aktora, Janusza Gajosa. 42-latka, która jest owocem związku gwiazdora i Barbary Nabiałczyk, nie zdecydowała się pójść w ślady ojca i zawodowo spełnia się w roli psycholożki. Ostatnio postanowiła opowiedzieć o tym, jak żyje jej się z tak znanym nazwiskiem. Jak się okazuje - nie zawsze jest łatwo...

Córka znanych rodziców

Janusz Gajos i Barbara Nabiałczyk poznali się w 1978 roku, a już dwa lata później na świecie powitali córkę - Agatę. Szczęście pary nie trwało jednak długo i po kilku latach zdecydowali o rozstaniu. Mała Agata została pod opieką mamy i ze znanym tatą spędzała zdecydowanie mniej czasu. Sytuacja odmieniła się po śmierci Barbary Nabiałczyk. Zarówno Janusz Gajos, jak i jego córka, zgodnie przyznają, że są sobie niezwykle bliscy i doskonale się dogadują. 

Agata Gajos nie poszła w ślady ojca. Zamiast tego została wziętą psycholożką i żyje z dala od blasku fleszy. W jednym z wywiadów zdradziła, że jest dumna z nazwiska, jakie nosi, ale przyznała, że wielokrotnie miała z jego powodu przykrości. O co dokładnie chodziło?

Reklama

Skandaliczna sytuacja w szpitalu

Jedna z najbardziej przykrych sytuacji, jakie spotkały Agatę Gajos, miała miejsce w szpitalu. Tak jakiś czas temu opowiadała o tym zdarzeniu:

"Ludzie postrzegali mnie przez pryzmat ojca - i nauczyciele, i znajomi. Nie uciekałam od tego, że jestem córką Janusza Gajosa, bo wydaje mi się, że to raczej powód do dumy. Ale czasami, kiedy słyszę, że nazwisko pomogło mi w życiu, odpowiadam: Tyle razy pomogło, ile zaszkodziło. Gdy trafiłam do szpitala, to po odwiedzinach taty przyszła mnie ostrzec pewna pani, która usłyszała rozmowę pielęgniarek. Jedna z nich mówiła o mnie: "W pałacu żyje, ma kasę, to niech zobaczy, jak wygląda prawdziwe życie". I za każdym razem, gdy robiła mi zastrzyk, to "zupełnie niechcący" wbijała igłę w straszny sposób" 

Z powodu znanego nazwiska, córka Janusza Gajosa, miała również nieprzyjemne sytuacje na studiach. Przyznała, że niektórzy wykładowcy utrudniali jej zaliczanie przedmiotów, patrząc na nią jedynie przez pryzmat nazwiska.

"Miałam zapalenie płuc, nie było mnie ze trzy tygodnie. Umówiłam się z wykładowcami, że nadrobię stracone zajęcia. Większość zgodziła się, ale jedna pani profesor powiedziała: "Znam te dzieci artystów, już miałam z takimi do czynienia!". Słysząc to, dostałam szału. Poszłam do opiekunki roku i poprosiłam, żeby wpisała mi dwóję, bo ja chcę zaliczyć ten przedmiot u kogoś innego. Co ma piernik do wiatraka?! To, czy jestem chora albo olewam zajęcia, nie ma nic wspólnego z tym, czyją jestem córką - Gajosa czy Kowalskiego!" - wyznała na łamach magazynu "Uroda życia".

Studia jednak ukończyła i od lat udziela porad nie tylko swoim pacjentom, ale i tacie..., z czego się niezmiernie cieszy.

"Zauważyłam, że dużą frajdę sprawia mu uczenie młodych ludzi na wydziale aktorskim. Kiedy zaczynał tę pracę, ja od lat prowadziłam już swoje szkolenia. Kiedyś wracając ze szkoły filmowej z Łodzi, zadzwonił i spytał, czy ja też bym tak poprowadziła zajęcia. Czy on dobrze to robi... Radził się mnie, nagle stałam się dla niego autorytetem" - wspominała Agata Gajos.

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Janusz Gajos
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy