Co stało się z gwiazdą "Rancza"? Tamtego dnia czuła, że coś się zdarzy

Magdalena Waligórska-Lisiecka, która popularność zawdzięcza roli barmanki Wioletki w kultowym "Ranczu", nie kryje, że życie jej nie oszczędza. Pewnego razu przeżyła chwile grozy i tylko cudem udało jej się uniknąć strasznego losu.


Magdalena Waligórska-Lisiecka była jeszcze studentką wrocławskiej filii krakowskiej szkoły teatralnej, gdy dostała rolę Wioletki w "Ranczu". Wtedy jednak nikt nie spodziewał się, że serial o mieszkańcach Wilkowyj podbije serca Polaków i będzie kręcony aż przez dekadę. 

"Tej produkcji zawdzięczam karierę. 'Ranczo' mnie ukształtowało i dało szansę pokazania się szerszej publiczności" - przyznała Magdalena w najnowszym wywiadzie. 

"Ale ten serial również mnie zaszufladkował. Dostawałam potem mnóstwo podobnych propozycji" - powiedziała "Dobremu Tygodniowi". 

Reklama

Dla Magdaleny Waligórskiej-Lisieckiej najcenniejsze są chwile spędzane z mężem i dziećmi. Ona, jej mąż i dzieci uwielbiają biwakowanie i kajaki. 

"Jeździmy na nie całą rodziną. To świetna rozrywka. Mamy już cały sprzęt, więc wystarczy tylko wyznaczyć sobie cel — Bory Tucholskie, Mazury... Teraz, jesienią, musieliśmy sobie odpuścić, bo akurat w tym okresie czeka nas dużo projektów" - mówi aktorka, która niedawno dołączyła do obsady "M jak miłość". 

Chwile grozy

Aktorka prowadzi życie pełne wyjazdów i przemieszczając się za pracą, musi niejednokrotnie przemierzać dziesiątki kilometrów. Pewnego razu, jadąc do Koszalina, przeżyła prawdziwe chwile grozy. Aktorka miała koszmarny wypadek, z którego wyszła cało praktycznie cudem. Jak się okazuje, już wychodząc z domu, miała złe przeczucia. 

Aktorka przyznaje, że nie zapomni tej chwili, gdy jadąc rozpędzonym autem, zobaczyła pędzące w jej kierunku koło, które chwilę wcześniej odpadło od innego samochodu. 

"Zobaczyłam, jak z nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu odrywa się koło i z impetem leci w moją stronę" - relacjonowała później na łamach "Super Expressu". 

"Wyhamowałam i może dlatego siła uderzenia koła w maskę mojego auta była mniejsza, a wybita szyba wypadła na zewnątrz. Inaczej... nawet nie chcę myśleć, co by się stało" - wspominała w wywiadzie dla "Na żywo". Koleżanka, która znajdowała się na siedzeniu pasażera, trafiła do szpitala z lekkimi obrażeniami, a sama aktorka wyszła z wypadku bez szwanku. Skalę wypadku zrozumiała dopiero, który zobaczyła poziom zniszczenia swojego auta. 

Mimo że od tego zdarzenia minęło 10 lat, Magdalena Waligórska-Lisiecka jest wciąż wdzięczna opatrzności. 

"To cud, że żyję" - stwierdziła niedawno w rozmowie z "Dobrym Tygodniem". 

swiatseriali
Dowiedz się więcej na temat: Magda Waligórska | Ranczo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy