Była pewna, że spędzą razem całe życie. Zostawił ją dla znanej dziennikarki
Aleksandra Justa przez prawie 20 lat szła przez życie u boku Zbigniewa Zamachowskiego. Doczekali się czwórki dzieci, razem wybudowali dom... Uchodzili za parę niemal idealną i byli pewni, że uczucie, które ich połączyło, przetrwa każdą burzę.
Zbigniew Zamachowski był świeżo po rozwodzie z Anną Komornicką, gdy pojechał do Łodzi, by obejrzeć, jak studenci jego przyjaciółki - Ewy Mirowskiej - radzą sobie na scenie.
"Ola była jedyną osobą, którą zapamiętałem" - wyznał aktor, wspominając moment, gdy po raz pierwszy zobaczył Aleksandrę Justę.
"Od tego zaczęliśmy" - potwierdził na kartach książki "Zbyszek przez przypadki".
Zamachowski nie kryje, że był z Aleksandrą bardzo szczęśliwy, ale w pewnym momencie przestał starać się o jej miłość.
"Traktowałem nasz związek i to, co działo się między nami, jako pewną stałą - że tak już będzie" - przyznał po latach, gdy zrozumiał, że miłość i szczęście nie są dane raz na zawsze.
"Trzeba cały czas walczyć. Ja coś zaniedbałem, i to bardzo" - powiedział w wywiadzie-rzece.
Aleksandra i Zbigniew byli małżeństwem prawie dwie dekady.
"Wiodło nam się naprawdę fantastycznie. Znaleźliśmy swoje miejsce na ziemi. Zbudowałem dom, posadziłem drzewo, spłodziłem syna. Wydawało mi się, że to wystarczy, żeby utrzymać związek" - opowiadał aktor w cytowanym już wywiadzie.
W 2011 roku Zbigniew Zamachowski wziął udział w programie "S.O.S. dla świata" i razem z innymi gwiazdami wyruszył "po przygodę". Producenci show "sparowali" go z Moniką Richardson. Aktor i dziennikarka wrócili z wyprawy zakochani w sobie po uszy, o czym Aleksandra Justa dowiedziała się z serwisów plotkarskich.
"Rozpad małżeństwa traktuję jako jedną z moich największych porażek w życiu" - opowiadała dekadę po rozwodzie w rozmowie z "Dobrym Tygodniem", dodając, że rozwód, a potem walkę o alimenty, poważnie odchorowała.
Nie jest tajemnicą, że Aleksandra Justa musiała po rozwodzie stawić czoła nowej żonie jej byłego męża, bo ta robiła wszystko, by uprzykrzyć jej życie.
"Spotkało mnie wiele przykrości opisywanych przez partnerkę byłego męża na łamach prasy. Na naszą rodzinę nasyłano paparazzi! Ale... została mi rzucona rękawica, więc ją podniosłam. Gdybym nie walczyła, to być może moje dzieci, nie dość, że rodzina im się rozpadła, straciłyby też swój dom" - wspominała w cytowanym już wywiadzie.
"Byłam podenerwowana, dużo płakałam, bolało mnie kłamstwo i niesprawiedliwość. Początkowo jakoś sobie radziłam, ale w końcu przestałam nad tym stresem panować" - wyznała "Dobremu Tygodniowi".
Aleksandra Justa przypadkiem usłyszała w radiu o warsztatach mindfulness, a że od dawna interesowała się psychologią, postanowiła - zamiast iść na terapię - zapisać się na kurs redukcji stresu za pomocą medytacji i nauki bycia samemu ze sobą. Okazało się, że to właśnie było jej potrzebne, by odzyskać spokój.
"Mindfulness pomógł mi przetrwać" - napisała w mediach społecznościowych, polecając przy okazji kursy, które prowadzi m.in. w Centrum Praw Kobiet.
Byli małżonkowie - rodzice 31-letniej Marii, 28-letniego Antoniego, 26-letniego Tadeusza i 24-letniej Bronisławy - mają dziś dobry kontakt, choć trudno nazwać ich przyjaciółmi.
"Jesteśmy w stanie iść razem z dziećmi na obiad i to jest dla nas ważne" - zapewniała Aleksandra Justa w rozmowie z "Dobrym Tygodniem".
"Zbyszek nigdy nie zerwał kontaktu z rodziną. Mimo rozwodu jesteśmy w dobrych relacjach, a drzwi naszego rodzinnego domu w Pęcicach są dla niego zawsze otwarte" - powiedziała.
Zobacz też: O jej romansie krążyły legendy. Gdy ją zostawił, próbowała odebrać sobie życie