Był na szczycie, by skończyć na dnie. Co stało się z gwiazdą "Beverly Hills"?
Jason Priestley należał do grona gwiazd, które w młodym wieku bardzo szybko zyskały sławę. Niestety nie był w stanie udźwignąć ceny popularności i latami zmagał się z wieloma problemami. Dziś aktor obchodzi 55. urodziny.
Jason Bradford Priestley urodził się w 1969 roku w Vancouver. Jest nie tylko aktorem, ale też reżyserem, producentem filmowym i telewizyjnym, ale największą sławę przyniósł mu występ w serialu "Beverly Hills 90210", w którym wcielił się w role Brandona Walsha.
W tej kreacji w latach 90. kochały się nastolatki, ale jego kariera zaczęła się dużo wcześniej — po raz pierwszy pojawił się na ekranach w wieku 5 lat — występował wtedy w reklamach telewizyjnych. Jednak na jego drodze pojawiały się potknięcia, które naznaczyły jego karierę.
Jak wspomnieliśmy, aktor zaczynał swoją karierę bardzo młodo. Jego rodzicami są producent tkanin Lorne Priestley i Sharon Kirk — była aktorka i agentka nieruchomości. W późniejszych latach pojawił się w telewizyjnym filmie "Stacey", a potem w dramacie "Pomocna dłoń".
Przyjaźnił się z Bradem Pittem, z którym zakładał się o to, kto dłużej wytrzyma bez mycia się i golenia. Obaj chodzili na castingi, które kończyły ich "maratony".
"Dla zabawy zakładaliśmy się, kto dłużej wytrzyma bez mycia się i golenia. Brad zawsze wygrywał. Ale chodzenie na castingi oznaczało doprowadzenie się do porządku i kończyło nasz zakład" - tak Jason Priestley wspominał czasy nastoletniej wolności w swojej autobiografii.
W 1990 roku Priestley dołączył do obsady serialu "Beverly Hills 90210".
Jason Priestley wcielał się w Brandona Walsha przez osiem sezonów i z miejsca stał się idolem nastolatek. Za tę rolę otrzymał dwie nominacje do Złotych Globów. Ale co przyniosło mu największą dumę? Okazuje się, że nie zatracił się w sławie i bogactwie Hollywood.
"Wszystko zadziało się tak szybko. Blask fleszy, sława, pieniądze. Dumny jestem z tego, że pomimo małych potknięć nie dałem się zwariować, nie zatraciłem się. Dziś, patrząc na młodych idoli, cieszę się, że ja to przeżyłem, kiedy świat nie był jeszcze tak 'okrutny', inny niż teraz" - wspominał w rozmowie z "Tele Tygodniem".
Po latach spędzonych na planie "Beverly Hills" czuł, że zmarnował dziewięć lat swojego życia. Później próbował swoich sił na ekranach kina, a jego najlepszą rolą był występ w "Miłości i śmierci na Long Island".
Po zakończeniu współpracy z "Beverly Hills" relacje z twórcą serialu nie były najlepsze. W życiu prywatnym też nie było najlepiej — rozstał się z żoną, makijażystką Ashlee Petersen. Ich małżeństwo nie przetrwało nawet roku. Powodem rozstania były uzależnienia aktora, które szybko nad nim zapanowały. Będąc pod wpływem różnych substancji, spowodował wypadek samochodowy, za co trafił do więzienia.
Ale to nie jedyna katastrofa, do której doszło za kierownicą. W 2002 roku uległ wypadkowi na torze wyścigowym, gdy jego pojazd pędził z prędkością powyżej 200 km/h. Aktor po wypadku musiał przejść szereg operacji i długotrwałą rehabilitację.
"Wówczas dosłownie otarłem się o śmierć, a całe życie mignęło mi przed oczami. Pewne rzeczy do mnie dotarły. Teraz doceniam każdy dzień" - wspominał w rozmowie z "Tele Tygodniem".
Niewiele osób o tym wie, ale Jason Priestley jest również pisarzem. Nie tylko napisał autobiografię "Jason Priestley: A Memoir", w której opisał pikantne szczegóły ze swojego życia, ale także książkę dla dzieci "Jason Priestley: Blackout!" o chłopcu i jego przygodach podczas blackoutu.
Obecnie 55-letni aktor jest znów żonaty i doczekał się dwójki dzieci. Wciąż jest w branży, nie narzeka na brak popularności i jak sam przyznaje, dzięki temu, że nie jest na samym szczycie, może cieszyć się dużą ilością czasu spędzonego z rodziną i przyjaciółmi.
W ostatnich latach mogliśmy go zobaczyć m.in. w serialach "Śledczy do pary" oraz "Wild cards".
Aktor jest aktywny w mediach społecznościowych, a na Instagramie co jakiś czas dodaje posty zdradzające szczegóły swojej pracy oraz pokazuje fragmenty prywatnego życia.