Bernadetta Machała-Krzemińska: Jedna rola ustawiła ją do końca życia. Co robi dziś?
Zanim w 2000 roku Bernadetta Machała-Krzemińska dostała rolę Krystyny Cieplak w "Plebanii", zagrała w zaledwie kilku produkcjach. Aż dekadę po ukończeniu warszawskiej szkoły teatralnej czekała na swoją szansę. Dzięki występom w "Plebanii" zyskała popularność, o jakiej nawet nie śmiała marzyć, tyle że... wcale jej nie chciała. Po tym, jak po jedenastu latach emisji serial został przez TVP skasowany, aktorka znikła. Dopiero po pewnym czasie okazało się, że zajęła się biznesem.
Wszyscy, którzy pamiętają "Plebanię", są zgodni, że jedną z najbardziej charyzmatycznych bohaterek serialu była siostra proboszcza, Krystyna Cieplak. Rola ta zapewniła grającej ją Bernadetcie Machale-Krzemińskiej trwałe miejsce w historii polskich seriali, ale też zablokowała jej karierę.
Nie jest tajemnicą, że propozycję udziału w tasiemcu TVP aktorka przyjęła ze względu na męża - pomysłodawcę i producenta "Plebanii" - Stanisława Krzemińskiego. Nie przypuszczała, że w świadomości milionów fanów serialu na zawsze pozostanie Krysią.
Jeszcze w czasie studiów Bernardetta Machała-Krzemińska stworzyła przejmujące kreacje w "Kronice wypadków miłosnych" Andrzeja Wajdy i "Tabu" Andrzeja Barańskiego, a po obronie dyplomu wystąpiła w kilkunastu spektaklach Teatru Telewizji. Dopiero jednak występy w telenoweli uczyniły z niej gwiazdę.
Podczas zdjęć do "Plebanii" Bernardetta Machała-Krzemińska zaprzyjaźniła się z Olafem Olszewskim - bliskim współpracownikiem jej męża, jednym ze scenarzystów telenoweli oraz z jego żoną, dziennikarką Magdą Mikołajczak-Olszewską, doskonale znaną telewidzom m.in. z "Pytania na śniadanie" i "Panoramy". Panie zapałały do siebie ogromną sympatią i pewnego dnia postanowiły razem założyć firmę.
11 października 2005 roku w Krajowym Rejestrze Sądowym pojawił się wpis potwierdzający, że aktorka i dziennikarka powołały do życia spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością i oficjalnie zostały wspólniczkami. Każda z nich dysponowała 90 udziałami o łącznej wartości 45 tysięcy złotych. W statucie spółki znalazło się aż 48 tzw. przedmiotów przeważającej działalności, a wśród nich wydawanie książek, produkcja filmów i nagrań wideo oraz... telewizja kablowa. Prezesem zarządu firmy został mąż Bernardetty, ale to ona i Magda miały decydujący głos we wszystkich sprawach z nią związanych.
Początkowo firma aktorki i dziennikarki zajmowała się głównie przeprowadzaniem castingów do seriali, które na zlecenie różnych stacji produkował... Stanisław Krzemiński. Bernardetta i Magda organizowały zdjęcia próbne m.in. do "Londyńczyków", "Dwóch stron medalu" i - to oczywiste - "Plebanii".
W lutym 2011 roku aktorka i dziennikarka wystąpiły do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji o przyznanie koncesji na nadawanie kanału satelitarnego o nazwie U-TV. Stacja miała mieć charakter publicystyczno-informacyjno-poradnikowy.
Pół roku po otrzymaniu koncesji właścicielki U-TV sprzedały Grupie TVN 25 procent udziałów w spółce, później kolejne 25,5 procent. W ten właśnie sposób powstał ogólnopolski kanał TTV.
Tak się złożyło, że niemal dokładnie w chwili, gdy U-TV przekształciła się w TTV, Telewizja Polska zakończyła produkcję "Plebanii". Bernardetta Machała-Krzemińska musiała pożegnać się ze swoją rolą w telenoweli. Nie płakała jednak z powodu utraty pracy.
Po 2011 roku Bernardetta Machała-Krzemińska pojawiła się jeszcze w jednym odcinku "Prawa Agaty" i czterech odcinkach polsatowskich "Przyjaciółek" (wcieliła się w terapeutkę Zuzy) oraz zagrała sporą rolę w "Drogach wolności". Od sześciu lat aktorka nie pojawia się na ekranach w ogóle.
Przez chwilę karierę próbowała robić jej córka - Julia Rosnowska - ale i ona, gdy w 2021 roku po raz drugi została mamą, zniknęła z mediów.
Bernardetta Machała-Krzemińska wyznała niedawno w rozmowie autorką internetowego cyklu "Stopklatka. Szeroki kadr na kulturę", że ma nadzieję, że jest jeszcze dla niej jakaś przyszłość w zawodzie, który z powodzeniem uprawiała.
"Na pewno są jakieś role, które mam z tyłu głowy, ale mówi się, że nie należy wypowiadać głośno, żeby nie zapeszyć. Wierzę, że jeżeli coś jest mi pisane, to to się zdarzy, i spokojnie na to czekam. Oczywiście, staram się być aktywna, kombinujemy z koleżanką, myślimy o tym, że może trzeba temu losowi wyjść naprzeciw" - powiedziała w wywiadzie dla Pińczowskiego Samorządowego Centrum Kultury.