Beata Tadla otrzymała namaszczenie chorych. "Walka o życie. Trochę to trwało"
Beata Tadla jest jedną z najpopularniejszych dziennikarek w Polsce. Od lat cieszy się ogromną sympatią widzów, którzy z dużym zainteresowaniem śledzą nie tylko jej życie zawodowe, ale również prywatne. Chociaż dziennikarce uśmiech nie schodzi z twarzy, to ma za sobą wiele trudnych chwil, w tym walkę o życie.
Beata Tadla z wykształcenia jest kulturoznawcą, od początku kariery zawodowej związana jest jednak z mediami. Zaczynała jako dziennikarka Radia Legnica, potem pracowała w Radiu Eska i Radiu Plus. W telewizji można ją było oglądać m.in. w głównym wydaniu Faktów TVN oraz Wiadomości TVP. Jest też autorką trzech publikacji: "Pokolenie ’89. Dzieci PRL w wolnej Polsce", "Kto pyta nie błądzi. Rozmowy wielkich i niewielkich", oraz "Niedziela bez Teleranka".
Dziennikarka jest jedną z osób zwolnionych z TVP przez obecne władze, uznana za osobę niepasującą do nowej koncepcji "Wiadomości". Przez prawicę Tadla określana była m.in. jako "reżimowa diwa" i "kłamczucha". Fala krytyki spadła na nią po raz pierwszy po debacie prezydenckiej z udziałem Andrzeja Dudy. Dziennikarka zapewnia, że nikt nigdy nie wpływał na treści, które przekazywała w swoich programach.
Prywatnie Beata Tadla była dwukrotnie zamężna. Z dziennikarzem Radosławem Kietlińskim ma syna Jana, który w tym roku skończy 22 lata. Niedawno dziennikarka zdecydowała się na wyznanie, w którym wróciła pamięcią do pierwszych tygodni po narodzinach syna. Okazuje się, że nie było jej dane nacieszyć się "cudem narodzin". Beata Tadla po porodzie musiała bowiem walczyć o zdrowie i życie.
"Po cesarskim cięciu zaczęła się 40-stopniowa gorączka, leżałam pod dwiema kołdrami i drżałam z zimna, natychmiast rozwinęło się obustronne zapalenie płuc. Posłuszeństwa zaczęła odmawiać wątroba, nerki, serce było powiększone, a ciało pokryte wybroczynami. Byłam nieprzytomna, podłączona do aparatury, rodzice przy moim szpitalnym łóżku, noworodek u teściów. Potem ksiądz z namaszczeniem chorych i nieustająca walka o rozpoznanie bakterii. Walka o życie. Trochę to trwało..." - napisała na Instagramie.
Lekarzom udało się uratować życie dziennikarki. Czekała ją jednak długa droga zanim wróciła do pełni zdrowia. "Przeżyłam, ale do sił wracałam bardzo długo. Swojego synka mogłam zobaczyć po trzech tygodniach od narodzin. O karmieniu piersią nie było mowy. Trzeba było rehabilitować nawet płuca. Rana po operacji nie mogła się zagoić przez długie miesiące. Rana w głowie przez kilka lat, bo sepsa spowodowała paniczny lęk o życie, strach przed szpitalem i kolejną ciążą" - dodała Tadla w swoim wpisie.
Dziennikarka podzieliła się swoimi przeżyciami z okazji 31. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Tym razem pieniądze przekazane zostaną na walkę z sepsą. "Chcemy aby finał był jak najszerszy, aby swoimi skutkami objął jak najszerszą liczbę szpitali, aby był dla wszystkich, aby dotyczył każdego z nas. Po raz pierwszy finał będzie dotyczył i małych i dużych, bo problem jest ogromny, ale wiemy, że sobie z nim poradzimy, jeżeli będziemy zbierali podobne pieniądze. Na pewno ten problem zminimalizujemy. Tym problemem jest sepsa" - mówił Jerzy Owiak.
Do walki z sepsą potrzebny jest nowoczesny sprzęt, który zostanie zakupiony ze środków zebranych przez WOŚP. Ma on trafić do 80 laboratoriów. W planach jest wyposażenie szpitali w urządzenia pozwalające na przyspieszenie diagnostyki zakażeń, co umożliwi lepszą terapię sepsy poprzez szybsze wdrożenie celowanego i skutecznego leczenia antybiotykami. Wielki 31. Finał odbędzie się w niedzielę 29 stycznia.