Anna Wojton rozkochała w sobie całą Polskę, a potem nagle zniknęła. Co robi dzisiaj?
Anna Wojton, czyli Myćkowa z "Racza", nie kryje, że gdy była u szczytu sławy, popularność nieco zaszumiała jej w głowie. "Wydawało mi się, że cały świat do mnie należy" - mówi, wspominając moment, gdy po ponad dwóch latach wcielania się w Mariolę Kaczorek w pierwszej polskiej telenoweli "W labiryncie", niespodziewanie odeszła z serialu, a niedługo potem wyjechała z Polski. Niestety, świat wcale na nią nie czekał... Mało tego - życie na emigracji okazało się wręcz nie do zniesienia.
Anna Wojton ponad pół dekady po ukończeniu szkoły teatralnej czekała na rolę, która sprawiła, że przestała być epizodystką i została gwiazdą.
Przełomowy w jej karierze okazał się rok 1988 - dostała wtedy główną rolę w filmie "Nowy Jork, czwarta rano" Krzysztofa Krauze oraz dołączyła do obsady serialu "W labiryncie". Mariolka Kaczorek, w którą wcielała się w pierwszej polskiej operze mydlanej, bardzo szybko stała się ulubienicą całej Polski.
"Byłam młoda, piękna i grałam postać, w której wszyscy się podkochiwali" - opowiadała po latach w rozmowie z "Angorą", przyznając, że gdyby mogła cofnąć czas, z pewnością nie odeszłaby z serialu, który co tydzień przyciągał przed telewizory 16 milionów (!) widzów.
"Odeszłam, bo chciałam innych wyzwań zawodowych" - wspomina.
Nowe wyzwania zawodowe, o jakich marzyła Anna, nie nadchodziły. Żeby jakoś wiązać koniec z końcem, bo z teatralnej gaży trudno było przeżyć, aktorka przyjęła posadę specjalistki PR w Telewizji TMT i w miesięczniku "Perspektywy".
"Myślałam przez moment o zmianie zawodu, ale... ja jestem zarażona wirusem aktorstwa. Tylko kiedy gram, czuję, że żyję i jestem szczęśliwa" - wyznała na łamach "Angory".
Anna Wojton przyznaje, że na początku lat 90. nie mogła się wręcz opędzić od adoratorów. Denerwowało ją to, że mężczyźni widzą w niej jedyną ponętną Mariolę Kaczorek z serialu.
"Czułam się zaszufladkowana" - mówi.
Gdy w 1994 roku jej ukochany - krytyk literacki Bohdan Michalski - dostał posadę dyrektora Polskiego Instytutu w Sztokholmie, bez chwili wahania zdecydowała się lecieć z nim do stolicy Szwecji. Była wtedy w szóstym miesiącu ciąży.
"Kubuś urodził się w Sztokholmie. Trzeba przyznać, że Szwecja to kraj idealny dla matek z dziećmi, ale... potwornie nudny" - opowiadała po powrocie do Polski w rozmowie z "Tele Tygodniem".
Anna Wojton wspomina pobyt w Szwecji jak koszmar.
"Myślałam, że zwariuję. Zawsze byłam osobą bardzo niezależną, aktywną towarzysko i zawodowo, a nagle zostałam matką, żoną i w dodatku nieszczęsną dyrektorową" - wspominała wiele lat później, goszcząc w studiu "Pytania na śniadanie".
Aktorka odchorowała zmianę stylu życia. Była bliska załamania... W końcu zdecydowała się wrócić do kraju.
"Czteroletnia nieobecność zaważyła na mojej karierze. Ludzie, których nie ma, znikają ze świadomości twórców i publiczności" - mówi.
Anna Wojton doskonale pamięta, kto pomógł jej ponownie stanąć na nogi. Do dziś jest wdzięczna Tomaszowi Mędrzakowi, ówczesnemu dyrektorowi Teatru Ochoty, za to, że dał jej etat. I Pawłowi Karpińskiemu - producentowi i reżyserowi serialu "W labiryncie" - że zaprosił ją do udziału w swoim nowym projekcie. Karpiński znów dał Annie rolę... Marioli Kaczorek, ale tym razem w "Klanie".
"Związałam się z 'Klanem' na kilka lat. Nigdy nie zapomnę Pawłowi Karpińskiemu tego, że dał mi drugą szansę" - powiedziała w wywiadzie dla "Tele Tygodnia".
Kilka lat temu Anna Wojton została producentką spektakli teatralnych.
"Przygotowuję przedstawienia, w których gram. Polskie aktorki 50 plus grają rzadko, pracę mają tylko jednostki. Pomyślałam, dlaczego nie zrobić czegoś własnego? Wysoko podniosłam sobie poprzeczkę" - opowiadała niedawno "Angorze".
Odtwórczyni roli Myćkowej w kultowym "Ranczu" w pewnym momencie swego życia uznała, że nie powinna skupiać się jedynie na sobie, skoro wokół jest mnóstwo bezrobotnych, potrzebujących wsparcia aktorek i aktorów. Założyła fundację "Otwarta Sztuka", której celem jest pomaganie artystom starszego pokolenia.
Anna Wojton, choć już kilka lat temu osiągnęła wiek emerytalny, nie wyobraża sobie siebie w roli emerytki. Wciąż gra (w tym roku widzieliśmy ją w gościnnej roli w "Na sygnale"), produkuje spektakle teatralne, pracuje w swojej fundacji. Pytana o plany na przyszłość, żartuje, że nie ma czasu myśleć o przyszłości.
"Skupiam się na teraźniejszości. I cieszę się życiem" - stwierdziła w rozmowie z "Angorą".