Anna Seniuk nie potrzebuje mężczyzny do szczęścia. Od ilu lat jest sama?
Anna Seniuk - niezapomniana Magda Karwowska z "Czterdziestolatka" i Magda Domaradzka z "Czarnych chmur" - często mówi o sobie, że jest "nietypową babą". Aktorka posiada wiele umiejętności, które są raczej domeną mężczyzn. "Mój ojciec chciał mieć syna, więc wychował mnie trochę jak chłopaka" - opowiada.
Anna Seniuk od lat uważana jest za wzór kobiecości. Choć już jakiś czas temu stuknęła jej osiemdziesiątka, wciąż ma w sobie to "coś", co sprawia, że przyciąga męskie spojrzenia. Tymczasem w głębi serca aktorka czasami czuje się jak... facet.
"W dzieciństwie marzyłam, żeby być pilotem. Ewentualnie strażakiem. Miałam typowo męskie marzenia" - wyznała w wywiadzie-rzece, który przeprowadziła z nią jej córka.
Ostatnio Anna Seniuk pochwaliła się, że ma mnóstwo umiejętności, którymi zazwyczaj chwalą się mężczyźni.
"Ojciec wychowywał mnie, jakbym była chłopakiem" - powiedziała w rozmowie z "Retro".
Mało kto wie, że gwiazda kultowego "Czterdziestolatka" ma uprawnienia, które upoważniają ją do prowadzenia... gospodarstwa rolnego.
"Zrobiłam kurs rolniczy. Wiem, jak kierować traktorem, orać pługiem" - mówi.
Już w dzieciństwie Anna Seniuk potrafiła doić krowy i zaprzęgać konia. Żartuje, że te umiejętności przydały się jej ostatnio, gdy grała w filmie "Nic na siłę".
O to, by umiała radzić sobie bez pomocy mężczyzn, zadbał ojciec aktorki - Włodzimierz Seniuk, który po wojnie był kierownikiem szkoły rolniczej w Zatorze. Miał już jedną córkę, więc gdy jego żona oczekiwała narodzin drugiego dziecka, bardzo chciał, aby był to chłopiec. Pewnie dlatego swą młodszą pociechę zawsze traktował jak syna.
Aktorka przyznaje, że dzięki tacie nie ma najmniejszego problemu z naprawieniem korków, żelazka czy kuchenki elektrycznej. Potrafi też załatać dętkę rowerową i zreperować cieknący kran. A mimo to jest stuprocentową kobietą, wręcz uosobieniem kobiecości.
Anna Seniuk nie kryje, że choć powoli zbliża się już do kresu swej drogi przez życie, wciąż ma na nie ogromny apetyt.
"Nazbierałam wiele cudownych wspomnień, ale myślę, że piękne chwile są jeszcze ciągle przede mną" - stwierdziła w najnowszym wywiadzie.
Aktorka nigdy się nad sobą nie użala, bo jest niepoprawną optymistką. Patrzy na świat przez różowe okulary, stara się dostrzegać tylko dobre strony świata.
"Na biadolenie szkoda życia, szkoda dni, szkoda godzin" - wyznała w "Retro".
Nie jest tajemnicą, że odtwórczyni roli doktor Czesławy Ździebłowskiej w "Leśniczówce" od dawna jest sama. Jej małżeństwo z Maciejem Małeckim rozpadło się już 30 lat temu i od tamtej pory aktorka jest - to jej słowa - zdana tylko na siebie.
"To, że mieszkam sama, to nie jest dla mnie powód do tragedii. Ja nawet lubię tę swoją samotność. Lubię przyjść do domu, w którym po całym dniu emocji jest cisza i spokój. Jest mi dobrze" - zapewnia.
Anna Seniuk zdradziła na kartach książki "Nietypowa baba jestem", że po rozstaniu z ojcem swych dzieci zdecydowała się wykluczyć mężczyzn ze swojego życia.
"Nieważne kto, byle ktoś był - mówią niektóre z moich koleżanek. A ja nie chcę za wszelką cenę, żeby ktoś przy mnie był. Wolę być sama, niż mieć kogoś, kto zapewni mi tylko... niespokojną starość" - powiedziała w wywiadzie-rzece.
"Mówiąc o spokojnej starości, wcale nie mam na myśli patrzenia przez okno czy drzemania w bujanym fotelu. Przeciwnie. Chcę się zająć sobą, nacieszyć się tym, czym nie zdążyłam się dotąd nacieszyć" - dodała.
Dziś gwiazda "Czterdziestolatka" twierdzi, że gdyby miała jeszcze raz przeżyć swoje życie, niewiele by w nim chciała zmienić.
"Kto mi zagwarantuje, że inne życie byłoby bardziej udane? Że byłoby lepsze, fajniejsze, bardziej atrakcyjne?" - zastanawia się.
Aktorka, pytana, jakich rad udzieliłaby sobie, jeśli mogłaby cofnąć się do młodości, bez wahania mówi, że poradziłaby młodej Annie Seniuk, by szła swoją drogą i robiła tylko to, co kocha i o czym marzy.