Aleksander Sikora: To ta kobieta jest w jego życiu najważniejsza. W końcu wyznał prawdę
Aleksander Sikora - uwielbiany prezenter, który kilka miesięcy temu dołączył do grona gwiazd Polsatu, a od paru tygodni występuje w 21. edycji sztandarowego show stacji "Twoja Twarz Brzmi Znajomo" - nie kryje, że od dziecka fascynuje go... telewizja. Wspominał niedawno, że przed kamerą zadebiutował już jako przedszkolak. "Mój tata nagrywał wszystkie moje domowe występy" - opowiadał w wywiadzie.
Aleksander Sikora miał 12 lat, gdy lekarze zdiagnozowali u jego mamy chorobę nowotworową. Ukrywała to przed nim, ale w końcu musiała mu wyznać prawdę.
"Mój beztroski świat się zawalił, nie wiedziałem, jak to udźwignąć. Musiałem szybko dojrzeć" - wyznał prezenter "Dobremu Tygodniowi".
Mama Aleksandra wygrała walkę o życie, dziś jest zdrowa i pełna sił, ale on ciągle pamięta, jak bardzo się o nią bał. Nawet nie chce się zastanawiać, co by było, gdyby ją stracił.
"Mama. Jedno słowo, a zawarte jest w nim wszystko, co w życiu najważniejsze. Jest wszystkim, co kocham" - napisał w mediach społecznościowych.
"Jest dla mnie symbolem odwagi i wytrwałości" - dodał.
Reporter "Halo tu Polsat" nie wyobraża sobie dnia bez rozmowy z mamą. To ona pierwsza dostrzegła, że jest urodzonym showmanem i uwielbia występować przed kamerą. Gdy miał 9 lat, zapisała go na zajęcia aktorskie w teatrze muzycznym, by - jak wspomina Aleksander - mógł dać upust swoim nieposkromionym emocjom.
"Nigdy nie ograniczała mnie w rozwijaniu moich pasji, tylko dzięki niej realizuję swoje marzenia. Od zawsze wiedziałem, co chcę w życiu robić" - powiedział w cytowanym już wywiadzie.
Olek był grzecznym dzieckiem i choć od najmłodszych lat rozpierała go energia, nie sprawiał rodzicom żadnych problemów. Państwo Sikorowie pracowali w handlu, sprzedawali m.in. zabawki.
"Miałem ich naprawdę bardzo dużo" - wspominał kiedyś w "Pytaniu na śniadanie".
Jego ulubioną zabawą było naśladowanie prowadzących programy telewizyjne. Potrafił przez pół godziny wpatrywać się w ekran, a potem odtwarzał wszystko to, co widział.
"Myślę, że telewizja została zapisana w moim DNA. Fascynowała mnie, chłonąłem ją z wypiekami na twarzy" - opowiadał na łamach "Dobrego Tygodnia".
Mama i ojciec byli jego pierwszymi widzami, dziś z dumą oglądają go w programach Polsatu, ciesząc się, że po tym, jak kilka miesięcy temu stracił posadę w TVP, szybko znalazł nową. Do domowych występów zawsze był znakomicie przygotowany.
"Tworzyłem w zaciszu mojego pokoju własną scenografię i scenariusz, prosiłem tatę, żeby nagrywał moje 'programy'. Do dziś mam te nagrania" - mówi.
Rodzice robili wszystko, by Aleksander nigdy nie stracił wiary. Ciągle mu powtarzali, że może - jeśli tylko zechce - przenosić góry. Zdawali sobie sprawę, że marzy o pracy w telewizji, ale kiedy po maturze zaczął studiować biologię i geografię na Uniwersytecie Jagiellońskim, cieszyli się, że wciąż mają go na miejscu. Wiedzieli, że w końcu wyfrunie z rodzinnego gniazda, by realizować swoje marzenia.
"Warszawa była jedynym miastem, w którym było to możliwe. Mieszkam tu już ponad 10 lat, ale sercem zawsze jestem z moim Krakowem" - zapewnia prezenter.
Aleksander Sikora, kiedy tylko może, odwiedza rodziców. Rodzina zawsze jest dla niego na pierwszym miejscu.
"Dzięki najbliższym ładuję akumulatory, odrywam się od codzienności i łapię balans w tym dość szybkim tempie życia" - stwierdził w rozmowie z "Gazetą Krakowską".
"A jeśli nie mogę spędzić weekendu z mamą i tatą? Wtedy linia telefoniczna Warszawa-Kraków-Warszawa rozgrzana jest do czerwoności" - dodał.