Dariusz Kordek: Woda sodowa uderzyła mu do głowy. To zrujnowało jego karierę

Dariusz Kordek, który 35 lat temu - dzięki udziałowi w naszej pierwszej rodzimej telenoweli "W labiryncie" - był bożyszczem milionów Polek, nie kryje, że nie radził sobie z popularnością. "W pewnym momencie woda sodowa uderzyła mi do głowy" - przyznaje. "Nie lubię siebie z tamtego okresu" - twierdzi.

Rola Marka Siedleckiego w "W labiryncie" była pierwszą dużą rolą Dariusza Kordka. Dostał ją tuż po ukończeniu warszawskiej szkoły teatralnej. Przyjmując ofertę wcielenia się w przystojnego laboranta-podrywacza, nie przypuszczał, że dzięki udziałowi w telenoweli z dnia na dzień stanie się idolem, a jego życie wywróci się do góry nogami.

"Kiedy emitowano ten serial, ulice polskich miast się wyludniały" - wspomina i dodaje, że tak naprawdę wcale nie zależało mu na masowej popularności, bo bał się - jak się okazało słusznie - że sobie z nią nie poradzi.

Reklama

"Nikt nas w szkole nie przygotowywał, jak radzić sobie z popularnością. Tak, woda sodowa uderzyła mi do głowy. Byłem zadufany w sobie i popełniłem wiele błędów" - mówi dziś aktor.

Dariusz Kordek: Nigdy nie należał do żadnego towarzystwa wzajemnej adoracji

Wkrótce po zakończeniu zdjęć do "W labiryncie" Kordek zagrał Kubę Bergera w legendarnym "Krollu". Spodziewał się, że film Władysława Pasikowskiego przetrze mu szlaki...

"Nie przetarł. Potem wystąpiłem w wielu różnych filmach i serialach, ale były to raczej role dekoracyjne. Nikt nie zaproponował mi kreowania głównej postaci" - poskarżył się na łamach "Angory".

"Dlaczego? Może dlatego, że nie należałem do żadnego towarzystwa wzajemnej adoracji, nie bywałem na imprezach" - wspominał.

Na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku Dariusz świetnie sobie za to radził w teatrze. Od razu po studiach trafił do kierowanego przez Andrzeja Strzeleckiego stołecznego Teatru Rampa i został aktorem... musicalowym. Jego umiejętności wokalne doceniło m.in. jury X Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, które za wykonanie utworu "Och, ty w życiu" wyróżniło go jedną z trzech głównych nagród.

Wkrótce po sukcesie we Wrocławiu Dariusz Kordek wygrał casting do głównej roli w "Metrze" i na kilka lat związał się z teatrem Studio Buffo, w którym spotkał... Edytę Górniak.

Dariusz Kordek: Był pierwszą wielką miłością Edyty Górniak

Młodziutka Edyta owinęła sobie Darka wokół małego palca.

"Robił dla niej wszystko: odbierał ubrania z pralni, latał do domu po żelazko. Jak było głośno w nocy, zatykał jej uszy, żeby mogła odpocząć" - czytamy w nieautoryzowanej biografii diwy "Edyta Górniak: Bez cenzury" autorstwa Piotra Krysiaka.

Edyta nazywała Darka "Myszorkiem" i sprawiała wrażenie, jakby świata poza nim nie widziała. W "Metrze" grali parę - ona (na zmianę z Barbarą Melzer) wcielała się w Ankę, on (na zmianę z Robertem Janowskim) - w Jana. Zdarzało się, że Edyta Górniak zapominała, stojąc na scenie u boku Darka, że... grają!

"Bywało, że traciła nad sobą kontrolę. Pocałunki Anki i Jana stawały się namiętne, a romantyczne sceny się przedłużały. Parę razy mało brakowało, by posunęli się za daleko" - pisze w swej książce Krysiak.

Wszyscy, którzy 30 lat temu znali Edytę i Darka, doskonale wiedzieli, że ich miłość jest toksyczna. Kochali się, ale skakali sobie do oczu. Piosenkarka robiła ponoć ukochanemu awantury z byle powodu, bywała dla niego bardzo przykra. W końcu aktor uznał, że ich związek nie ma żadnej przyszłości i po prostu go zakończył.

Dariusz Kordek: Życie nauczyło go pokory

Gdy w 1999 roku Dariusz Kordek zdecydował się pożegnać ze Studiem Buffo, jego kariera niespodziewanie utknęła w martwym punkcie.

"Telefon nagle przestał dzwonić, nie było propozycji, a miałem zobowiązania" - opowiadał "Angorze", tłumacząc, dlaczego zdecydował się zostać... agentem ubezpieczeniowym, a potem handlowcem.

"Gdybym postawił tylko na aktorstwo, to być może bym się stoczył" - twierdzi dziś, wspominając tamten okres swojego życia.

Aktor jest przekonany, że "wypadł" na siedem lat z zawodu, bo był - to jego słowa - nadętym, zadufanym w sobie zarozumialcem. Tak przynajmniej postrzegali go ludzie z tzw. branży...

Praca w ubezpieczeniach i handlu pomogła mu nabrać dystansu do show-biznesu i do siebie.

"Życie nauczyło mnie pokory, poczułem to szczególnie, kiedy działałem poza branżą na początku XXI wieku. To było ważne doświadczenie. Cieszę się, że tę drogę przeszedłem" - wyznał Tomaszowi Gawińskiemu z "Angory".

Dziś Dariusza Kordka możemy oglądać w serialu "Korona królów. Jagiellonowie" oraz w kilku granych w całej Polsce spektaklach teatrów impresaryjnych. Aktor prowadzi też zajęcia teatralne w Szkole Podstawowej Gaudeamus w Józefosławiu, należy do władz Związku Artystów Scen Polskich, zajmuje się również produkcją przedstawień...

Prywatnie jest szczęśliwym mężem i ojcem (ma 14-letniego syna Maksymiliana i 10-letnią córkę Elizę). Rodzina jest jego największą dumą.

Źródło: AIM
Dowiedz się więcej na temat: Dariusz Kordek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy