Gwiazda "Zniewolonej" nie planowała kariery aktorskiej. Wybrała inny zawód
Obok fenomenu "Zniewolonej" trudno jest przejść obojętnie. Ukraińska produkcja niespodziewanie stała się przebojem wakacji, a Katerina Kowalczuk ulubioną aktorką Polaków. Gwiazda serialu niedawno odwiedziła Polskę. W rozmowach z mediami zdradziła kulisy pracy na planie "Zniewolonej" i opowiedziała co nieco o sobie. Okazuje się, że aktorstwo nie było jej pierwszym wyborem.
"Zniewolona" to ukraiński serial kostiumowy, którego oglądalność w Polsce rosła z dnia na dzień. Pierwszy odcinek zadebiutował 1 lipca. W ciągu dwóch miesięcy TVP wyemitowała wszystkie 48. odcinków. Widownia jednego z ostatnich wynosiła aż 3,72 mln! Władze TVP postanowiły wykorzystać popularność serialu i zaprosiły aktorów "Zniewolonej" na ramówkę, podczas której Jacek Kurski nie szczędził serialowi ciepłych słów.
Jednak ogromne zainteresowanie serialem zaskoczyło nawet jego. - Naprawdę nie spodziewałem się tego sukcesu i chwała tutaj szefowi średniemu, który zadbał o zdobycie tej produkcji.
- Sukces "Zniewolonej" nie był przypadkiem. TVP prowadzi analizy rynku i stara się jak najlepiej śledzić preferencje widzów, aby trafiać w ich gusta. Tak też było tym razem - powiedział Marcin Skabara, zastępca dyrektora programowego Telewizji Polskiej.
Do Polski przylecieli Aleksiej Jarowienko, Katerina Kowalczuk i Michaił Gawriłow. Fani szczególnie ciepło powitali serialową Kiti. Na lotnisku czekały na nią tłumy widzów z bukietami kwiatów. 26-letnia aktorka w rozmowie z Tele Tygodniem nie ukrywała swojego zaskoczenia.
- Początkowo trudno mi w to było uwierzyć. Ale potem zobaczyłam tłumy na lotnisku Chopina. Ludzie przyszli z kwiatami, uśmiechnięci i szczęśliwi. Bez przerwy dajecie mi do zrozumienia, że jestem dla Was kimś ważnym. To magia, której się nie spodziewałam - wspominała z uśmiechem.
Aktorka od dawna jest w stałym kontakcie ze swoimi polskimi fanami. Na swoim Instagramowym profilu często zamiesza dla nich wiadomości i rozmawia z widzami w komentarzach. Po przylocie do naszego kraju poznała czym jest prawdziwa Polska gościnność.
- Jeszcze kilka miesięcy temu nikt w Polsce nie znał mojego nazwiska. Teraz witacie mnie z otwartymi ramionami, jak najlepszego przyjaciela. Myślałam, że takie rzeczy się nie zdarzają - powiedziała w rozmowie z Maciejem Misiornym.
Rosyjscy znajomi Kowalczuk i fani zasypywali ją wiadomościami z sugestiami, co powinna zwiedzić i zobaczyć w Warszawie. Niestety napięty grafik pozwolił jej tylko na krótki spacer ulicami stolicy. Relację z wizyty zamieściła na Instagramie. Fani mają nadzieję, że jeszcze kiedyś wróci do Polski.
Podobno władze TVP zaproponowały ukraińskiemu producentowi współpracę. Wśród branych pod uwagę lokalizacji jest Kraków i Warszawa. Wątek Polski kilka razy pojawiał się w poprzednich sezonach "Zniewolonej".
Polscy fani finał serialu zobaczyli jako pierwsi na świecie. Po szokującym zakończeniu mają nadzieję, że powstanie kolejny sezon. Aktorzy "Zniewolonej" również mają nadzieję, że wkrótce wrócą na plan produkcji.
- Nie wiem. Ale nie miałabym nic przeciwko temu. Może więc wystarczy, że to sobie wymarzę? - odpowiedziała Kowalczyk na pytanie Misiornego o kolejny sezon.
Wraz z powiększającą się oglądalnością "Zniewolonej", wzrosła również aktywność polskich fanów na Instagramie Kateriny Kowalczuk. Chociaż mało o niej wiedzieli, to szybko ją pokochali. Nie od razu wybrała aktorstwo.
- Jako 16-latka musiałam zdecydować, kim chcę być. Pomyślałam o nauce w szkole teatralnej, ale ojciec szybko mi to wybił z głowy. Moja siostra Anna, starsza ode mnie o 15 lat, jest aktorką. A dwie w rodzinie to za dużo - przyznała w Tele Tygodniu.
Zdecydowała się na studia dziennikarskie. Pisanie było jedną z jej pasji. Jednak szybko zrozumiała, że te studia nie są dla niej.
Ciągnęło ją do aktorstwa. Dostała się na Państwową Akademię Sztuki Teatralnej w Sankt Petersburgu. Podczas studiów chętnie występowała na scenie teatralnej. Jej występy zbierały pozytywne opinie.
Swoją karierę filmową zaczęła od... publikowania filmików w mediach społecznościowych. Fani docenili jej urodę, a producenci talent. Początkowo występowała w filmach krótkometrażowych. 2016 roku dołączyła do obsady serialu kryminalnego. Przełomem w jej karierze stał się występ w "Zniewolonej".
Chętnie opowiada o pracy na planie serialu. Już po przeczytaniu scenariusza wiedziała, że powstanie coś wyjątkowego. - Wiedziałam, że Katierina to postać tragiczna i piękna, na miarę Anny Kareniny z powieści Tołstoja "Wojna i pokój". Postanowiliśmy opowiedzieć jej dzieje profesjonalnie.
Obejrzałam wiele filmów, przeczytałam mnóstwo książek, zapoznałam się z realiami życia w XIX wieku. Z czasem dotarło do mnie, że zakochałam się w tej epoce! - młoda aktorka bardzo poważnie podeszła do swojej roli. Jednak ogromny sukces produkcji ją zaskoczył.
Rola Katieriny wiele wymagała od Kowalczuk. Tytułowa Zniewolona była bita, torturowana, zakopywana żywcem, topiona. Już pierwszego dnia na planie doszło prawie do groźnego wypadku - aktorka nie mogła zapanować nad galopującym koniem.
- Na ekranie tego nie widać, ale gdy oglądamy, jak szczęśliwa Katia galopuje, warto mieć na uwadze, że aktorka tamtego dnia omal nie zginęła - wspominał reżyser serialu Maksym Litwinow.
Nie mniej wymagająca była... garderoba aktorek. Panie nosiły na sobie niezwykle ciężkie suknie. Niektóre ważyły nawet kilkanaście kilogramów.
W jednej z takich sukien Kowalczuk nagrywała scenę topienia się w lodowatej wodzie. Na filmikach z planu widać, że nie było to łatwe zadanie.
Anna Sahajdaczna, ekranowa Natalia Doroszenko, narzekała również na niewygodne fryzury, których już samo przygotowanie sprawiało ból.
Trudne sceny były dla Kateriny Kowalczuk wyzwaniem, ale podchodziła do nich jak na profesjonalistkę przystało. Chociaż jest bardzo drobnej budowy, to od zawsze dużo ćwiczyła, szczególnie polubiła taniec i jazdę konną.
Te pasje pozwalają jej dzisiaj wykonywać swój zespół bez pomocy dublerki. Chociaż 26-latka nie może narzekać na brak zajęć, to najlepiej odpoczywa jej się w samotności przy muzyce Elvisa Presleya albo Taylor Swift.
- Nic nie pomaga mi równie szybko naładować akumulatorów, jak chwila w towarzystwie własnych myśli i dobrej muzyki. Znajduję w niej inspirację. Słuchając jej, wyobrażam sobie, co by się mogło zdarzyć i na czym mi zależy... A potem to się dzieje.
Obecnie aktorka dzieli życie zawodowe między Stany Zjednoczone a Europę. Prywatnie jest osobą bardzo ciepłą, która w każdym próbuje znaleźć coś dobrego. Nie ukrywa, że po prostu kocha ludzi.
- Staram się ich przekonać, jak ważne jest to, żeby wierzyli w siebie. Nie bali się marzyć. Nie rezygnowali z planów, nawet tych nierealnych. Lubię dodawać im otuchy i zachęcać do tego, by się częściej uśmiechali. Chciałabym, żeby byli szczęśliwi. A poza tym? - mówiła w Tele Tygodniu.
Gwiazda "Zniewolonej" nie kryje swoich ambicji. Jej marzeniem jest międzynarodowa kariera i Oscar na półce z nagrodami. Jej amerykański sen powoli się spełnia. Wystąpiła już w kilku światowych produkcjach, a w Stanach Zjednoczonych ma agenta i ekipę, która zajmuje się rozwojem jej dalszej kariery.
Na swoją premierę czeka właśnie film "Roy", w którym zagrała tajemniczą kobietę-robota. Pytana o podbój Hollywood odpowiada z uśmiechem, że jeśli czegoś naprawdę mocno pragnie, to faktycznie się spełnia.
Powtórki "Zniewolonej" można zobaczyć w każdy wtorek o godzinie 21:00 na antenie TVP1.