Złotopolscy
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 917
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

"Złotopolscy": Niezapomniany Henryk Machalica odszedł 15 lat temu

1 listopada minie 15 lat od dnia śmierci Henryka Machalicy, aktora, który rolą Dionizego Złotopolskiego na trwałe zapisał się w historii polskich seriali.

W lutym 2003 roku, kilka miesięcy przed śmiercią, Henryk Machalica obchodził jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. W wywiadach udzielanych z tej okazji powtarzał, że wciąż czeka na rolę swojego życia. Wypadek, jakiemu uległ w maju uniemożliwił mu jednak pracę...

Po tym, jak niefortunnie spadł z konia, trafił do szpitala. Długo nie odzyskiwał przytomności, miał uszkodzone kręgi szyjne, rdzeń kręgowy, rozległe obrażenia głowy. Przez pół roku walczył o życie.

Niestety, przegrał tę walkę, pogrążając w żałobie uwielbiających go widzów i swych przyjaciół ze "Złotopolskich", którzy do końca wierzyli, że jeszcze kiedyś wróci na plan. Zmarł 1 listopada 2003 roku.

Reklama


Przyjaciele i współpracownicy Henryka Machalicy zapamiętali go jako wielkiego pasjonata pracy, która zawsze była dla niego najważniejsza i której poświęcił 50 lat swojego życia.

- Jako aktor ciągle jestem gotowy do drogi - powiedział kiedyś, a kilka miesięcy przed śmiercią wyznał w wywiadzie: - Roli życia jeszcze nie zagrałem. Wciąż na nią czekam...

Na Cmentarz Powązkowski, gdzie spoczął Henryk Machalica, przyszły w dniu pogrzebu tłumy miłośników jego wielkiego talentu.


- Podziwiałam go za to, że zawsze był świetnie przygotowany jest do pracy. Nigdy nie zawiódł jako aktor. Nigdy nie zawiódł jako człowiek. Pracowaliśmy razem wiele razy. Był serdeczny, ciepły, uroczy. Takich ludzi już dzisiaj nie ma - wspominała go Alina Janowska, czyli serialowa siostra Dionizego, Eleonora Gabriel ze "Złotopolskich".

Z powodu wypadku Henryka Machalicy Dionizy musiał zniknąć z serialu, bo aktor, złożony chorobą, nie mógł już użyczać mu swojej twarzy i swojego serca.

- Bez Henryka nic już nie będzie takie samo - mówili jego koledzy z planu.


- Popularność, jak każdy kij, ma dwa końce - zwykł mawiać aktor. - Jeden: przyjemnie łaskoczący, dający poczucie dowartościowania i ten drugi: bijący, który może być... przekleństwem. Popularność "serialowa" jest nieco uciążliwa, bo pozbawia aktora prywatności. Ludzie uważają, że jeśli ktoś jest osobą publiczną, to można tego kogoś bez przerwy poklepywać po ramieniu, co poklepywanemu najczęściej wcale nie sprawia przyjemności. Zamiast o popularności wolę mówić o satysfakcji, jaką ona daje - powiedział w jednym ze swoich ostatnich wywiadów.

W pamięci milionów telewidzów Henryk Machalica na zawsze pozostanie Dionizym Złotopolskim. Czy był podobny do postaci, z którą tak bardzo się zżył?

- Scenarzysta "kupił" trochę moich prywatnych cech i wyposażył w nie Dionizego, więc nie zaprzeczam, że jednak trochę jesteśmy do siebie podobni - żartował, gdy pytano go, czy prywatnie przypomina postać, w którą wcielał się w "Złotopolskich".

- Na pewno świetnie się z Dionizym rozumiemy i dogadujemy. Tak bardzo zrosłem się z tą postacią, że jeśli nagle widzę, że scenarzysta każe Dionizemu zachowywać się w sposób, którego ja nie akceptuję, głośno o tym mówię i proponuję korekty - mówił.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

Agencja W. Impact
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy