Tragiczny wypadek! 81-letni polski aktor zasnął za kierownicą. Rok wcześniej się ożenił
Wojciech Siemion - niezapomniany Zdzisław Wolski ze "Złotopolskich" i inżynier Dominek z "Alternatywy 4" - przez ponad 50 lat szedł przez życie u boku prawniczki Jadwigi Siemion. Gdy w 2004 roku owdowiał, cały świat zawalił mu się na głowę, załamał się, zaczął chorować. Nie przypuszczał, że wkrótce spotka kobietę, dzięki której znów będzie szczęśliwy. Miesiąc przed 80. urodzinami po raz drugi stanął na ślubnym kobiercu.
O Wojciechu Siemionie mówiono, że jest aktorem totalnym. Gdy pojawiał się na ekranie czy na scenie, skupiał na sobie całą uwagę widzów.
"Aktor o takiej nadwyrazistości talentu, że zdaje się po prostu wchłaniać w siebie granych bohaterów, podporządkowując ich sobie w stopniu absolutnym" - napisał o nim w książce "Poczet aktorów polskich. Od Solskiego do Lindy" Witold Filler.
Wojciech Siemion zawsze cieszył się opinią energicznego i pełnego życia mężczyzny. Nawet kiedy przeszedł na emeryturę, nie stracił nic ze swojej energii i optymizmu. Dopiero gdy w 2004 roku owdowiał, przestał się uśmiechać. Znajomi aktora mówili, że "uszło z niego całe powietrze".
Faktem jest, że po śmierci ukochanej Jadwigi, która była jego żoną przez 54 lata, dworek w Petrykozach, który razem zamienili na skansen kultury, nagle zamarł. Kiedyś pełny przyjaciół państwa Siemionów, tętniący życiem, opustoszał. Aktor myślał nawet, by oddać go we władanie komuś młodszemu. Nie widział po prostu sensu dalszego życia.
Przyjaciele Wojciecha Siemiona nie mogli spokojnie patrzeć na to, jak uwielbiany przez nich aktor załamuje się i poddaje. Któryś z jego kolegów przyjechał pewnego dnia do Petrykoz z przystojną blondynką, Barbarą Kasper. Młodsza o 20 lat kobieta szybko stała się najbliższą przyjaciółką Wojciecha, jego powierniczką i - w końcu - towarzyszką życia. Siemion odżył przy niej, zapomniał o wszystkich smutkach, znów nabrał energii i chęci do życia. Wiosną 2009 roku poprosił Barbarę o rękę. A ona, niewiele myśląc, z uśmiechem powiedziała mu "tak".
Pobrali się bez rozgłosu. Na ślub zaprosili tylko najbliższych znajomych. Dopiero na swych hucznie obchodzonych 80. urodzinach połączonych z obchodami jubileuszu 60-lecia pracy artystycznej aktor zdradził, że jego serce i miejsce przy jego boku znów jest zajęte.
Odkąd Barbara Kasper zamieszkała z Wojciechem Siemionem w Petrykozach, stary dworek znów zaczął żyć. Nowa pani domu sprawowała pieczę nad imprezami, które się tam odbywały, pilnowała, by jej mężowi niczego nie brakowało.
"Godnie zastąpiła nieodżałowaną Jadwigę" - mówili przyjaciele Wojciecha Siemiona, ciesząc się, że aktor spotkał ją na swojej drodze i znalazł w niej bratnią duszę, na której może polegać.
Wojciech Siemion wręcz promieniał przy Basi. Widać było, że u jej boku jest bardzo szczęśliwy i radosny.
"Odżyłem" - wyznał w jednym z ostatnich wywiadów.
"Myślałem, że nic dobrego już mnie nie spotka, a tu, proszę, mam wspaniałą żonę, przy której zaczynam nowe życie. Okazuje się, że na miłość nigdy nie jest za późno!" - mówił "Życiu na gorąco".
Niestety, szczęście aktora nie trwało długo. Pod koniec kwietnia 2010 roku, jadąc z żoną do Radomia, gdzie w tamtejszym domu kultury spotkać się miał z fanami, stracił panowanie nad kierownicą. Samochód, który prowadził, na zakręcie nagle zjechał na przeciwny pas i z impetem uderzył z nadjeżdżającą z naprzeciwka ciężarówkę.
Należące do państwa Siemionów audi było kompletnie zmiażdżone. Aktora i jego żonę natychmiast przetransportowano do szpitala. Choć lekarze stoczyli dramatyczną walkę, by uratować Wojciechowi Siemionowi życie, ten zmarł wskutek odniesionych obrażeń - trzy dni po wypadku zasnął na zawsze. Jego ukochana cudem uniknęła śmierci.
Z policyjnego raportu wynika, że do wypadku doszło, bo aktor najprawdopodobniej zasnął za kierownicą. Nie wykluczono jednak, że miał zawał serca.
Po śmierci Wojciecha Siemiona założona przez niego w dworku w Petrykozach Galeria Sztuki Ludowej przestała funkcjonować. Barbara Kasper-Siemion wycofała się z życia publicznego, opuściła Petrykozy, zostawiając dom i skansen jedynemu synowi zmarłego męża.
W marcu 2013 roku w posiadłości wybuchł pożar, który strawił dach budynku oraz część zbiorów. Strażakom udało się ocalić większość obrazów i antyków.
Pięć lat po pożarze syn aktora, Krzysztof Siemion, postanowił przywrócić dworkowi dawną świetność. Odbudowany obiekt w niczym jednak nie przypomina siebie sprzed lat. Niestety, skansen w Petrykozach - kiedyś oczko w głowie Wojciecha Siemiona - popadł w ruinę.