Złotopolscy
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 902
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Henryk Machalica: W pamięci widzów zapisał się jako Dionizy Złotopolski. Zmarł 20 lat temu

1 listopada mija 20 lat od dnia śmierci Henryka Machalicy. Aktora, który rolą Dionizego Złotopolskiego na trwałe zapisał się w historii polskich seriali. Ostatnie lata spędził w wiejskiej posiadłości, jego największą pasją były konie. Niestety, mimo że był znakomitym jeźdźcem, uległ poważnemu wypadkowi, który doprowadził do jego śmierci.

Henryk Machalica: Niezapomniany Dionizy ze "Złotopolskich"

Henryk Machalica urodził się 18 czerwca 1930 roku w śląskim Chybiu. Przez wiele lat pracował w różnych teatrach, m.in. w Teatrze Polskim w Poznaniu, czy Teatrze Narodowym w Warszawie.  Zanim po raz pierwszy wystąpił w roli aktora dramatycznego, Machalica pracował w Teatrze Lalek "Banialuka" w Bielsku-Białej. 

Był wybitnym aktorem, ale latami stał w cieniu wielkich gwiazd, grając role drugoplanowe. Z biegiem czasu Henryk Machalica zaczął częściej gościć na ekranach telewizorów, grając w takich serialach jak "07 zgłoś się", "Zamach stanu" i "Pierścień i róża", lecz dopiero w 1997 roku, będąc już w wieku emerytalnym, zdobył masową popularność. 

Reklama

Henryk Machalica został w pamięci widzów jako Dionizy ze "Złotopolskich". Twierdził w wywiadach, że dał mu wiele swoich cech i podzielił się z nim wszystkimi swoimi umiejętnościami oraz wielką miłością do koni.

Henryk Machalica: Praca była dla niego ważniejsza od rodziny

W wieku 24 lat Machalica był już ojcem dwójki dzieci - Krzysztofa i Aleksandra. Był wówczas związany ze swoją pierwszą żoną, Marylą, która zajmowała się prowadzeniem domu, podczas gdy on starał się zarobić na jego utrzymanie. Wkrótce na świat przyszedł trzeci syn Machaliców - Piotr.

Henryk nie miał zbyt wiele czasu na to, by cieszyć się ojcostwem. Jego zawód wymagał od niego pełnej dyspozycyjności i artysta zmuszony był do porzucenia myśli o poświęceniu się rodzinie. Jeździł po kraju, zarabiając pieniądze i pewien czas później udało mu się zdobyć upragnioną sławę.

Spełniając się w roli aktora teatralnego, Machalica pracował bez wytchnienia, a wolny czas spędzał na zabawach i imprezach. Przeprowadził się do Jeleniej Góry, podczas gdy jego ówczesna żona zajmowała się opieką nad dziećmi. Kiedy jego grupa teatralna się rozpadła, młody aktor na pewien czas wrócił do Bielska-Białej, ale wkrótce ponownie wyjechał, znajdując pracę w Zielonej Górze. Później zamieszkał w Białymstoku, a następnie przeniósł się do Poznania.

Sukcesy zawodowe Machalicy nie szły jednak w parze z udanym życiem rodzinnym. W domu pojawiał się rzadko, co później doprowadziło do rozpadu małżeństwa.

W 1967 roku rozwiedziony aktor przeprowadził się do Warszawy, wiążąc się zawodowo z Teatrem Narodowym. Wciąż starał się być obecny w życiu swoich dzieci i został przez nie zapamiętany jako dobry ojciec. Jednak zaraz po rozpadzie rodziny musiał zmierzyć się ze sporym wyzwaniem.

Jego najmłodszy syn, Piotr, zamieszkał pod jego dachem. Machalica nie do końca potrafił odnaleźć się w roli ojca. Nastoletni syn, dla którego rozwód rodziców niewątpliwie był bolesnym przeżyciem, mocno dawał mu się we znaki. Nie radził sobie z nauką i został wydalony ze szkoły średniej. Później zaczął sięgać po używki. W wieku 16 lat Piotr postanowił wyprowadzić się od ojca.

Syn Henryka zaczął uczęszczać do szkoły wieczorowej i poszedł do pracy. W tym czasie strapiony ojciec bardzo martwił się o jego przyszłość i zdawał sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie w żaden sposób wpłynąć na zachowanie chłopaka.

Henryk Machalica uciekł z miasta, by korzystać ze wszystkich uroków życia

Henryk Machalica każdą wolną chwilę spędzał w wiejskiej posiadłości, którą kupił z myślą o stworzeniu w niej hotelu dla koni. Pewnego dnia po prostu uciekł z Warszawy i zamieszkał na wsi.

"Bardzo źle znoszę miasto. Urodziłem się na wsi, tam się wychowywałem – znam jej walory. Wieś daje mi przede wszystkim odmianę, która była mi bardzo potrzebna. Miasto ogranicza, nie ma w nim przestrzeni, jest zamknięte między murami. W mieście nie da się korzystać ze wszystkich uroków życia" - tłumaczył swą decyzję o przeprowadzce.

Henryk Machalica kochał konie i był znakomitym jeźdźcem

"Jeżdżę konno praktycznie na okrągło od trzydziestu lat, ale naukę jazdy rozpocząłem dość późno. Zaczynałem, mając 40 lat, chociaż końmi byłem zafascynowany od dziecka. Odpoczywam na koniu, mimo że jeździectwo wymaga dużej koncentracji – tu się zawsze ma do czynienia z żywym stworzeniem, poruszającym się po nierównym terenie i nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć" - powiedział w jednym z ostatnich wywiadów.

Aktor, choć bardzo chciał mieć własną stadninę koni, nigdy nie zrealizował tego marzenia. Doszedł do wniosku, że nie dałby rady zajmować się wymagającymi zwierzętami.

"Mnie całe dnie nie ma w domu, żona zostaje sama – musiałbym nająć kogoś, kto by się koniem opiekował, bo postawienie go w obcym boksie w cudzej stajni  to żadna przyjemność. Sama obsługa konia wymaga ogromnej energii i siły fizycznej. Ale... jeśli jeszcze zdążę w życiu, to własnego konia będę miał. Spełnię swoje ostatnie marzenie – jedno z nielicznych jakie w ogóle miałem" - powiedział w wywiadzie.

W maju 2003 roku Henryk Machalica uległ bardzo poważnemu wypadkowi. Spadł z konia tak niefortunnie, że uszkodził sobie rdzeń kręgowy. Przez prawie pół roku lekarze walczyli o jego życie. Niestety, nie udało się im uratować aktora.

Henryk Machalica zmarł pięć miesięcy po wypadku.

Henryk Machalica: Pasjonat pracy

W lutym 2003 roku, kilka miesięcy przed śmiercią, Henryk Machalica obchodził jubileusz 50-lecia pracy artystycznej. W wywiadach udzielanych z tej okazji powtarzał, że wciąż czeka na rolę swojego życia. Wypadek, jakiemu uległ w maju uniemożliwił mu jednak pracę...

Przyjaciele i współpracownicy Henryka Machalicy zapamiętali go jako wielkiego pasjonata pracy, która zawsze była dla niego najważniejsza i której poświęcił 50 lat swojego życia. Na Cmentarz Powązkowski, gdzie spoczął Henryk Machalica, przyszły w dniu pogrzebu tłumy miłośników jego wielkiego talentu.

"Podziwiałam go za to, że zawsze był świetnie przygotowany jest do pracy. Nigdy nie zawiódł jako aktor. Nigdy nie zawiódł jako człowiek. Pracowaliśmy razem wiele razy. Był serdeczny, ciepły, uroczy. Takich ludzi już dzisiaj nie ma" - wspominała go Alina Janowska, czyli serialowa siostra Dionizego, Eleonora Gabriel ze "Złotopolskich".

swiatseriali/AIM
Dowiedz się więcej na temat: Henryk Machalica
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy