Alina Janowska: rozpiera ją energia
Jej bohaterka, nestorka rodu Gabrielów, jest od lat uwikłana w trudne relacje ze Złotopolskimi. Gotowa zarówno do poświęceń dla rodziny, jak i intryg...
Zadebiutowała w pierwszym powojennym polskim filmie. Kiedy w 1946 roku grała w "Zakazanych piosenkach" miała 23 lata. Od tego czasu gra nieprzerwanie, a ukoronowaniem jej kariery jest rola Eleonory Gabriel w "Złotopolskich".
Jak Pani wspomina święta spędzane dawniej na planie filmowym?
Alina Janowska: W telewizji urządzano kiedyś takie sztuczne wigilie, ale nigdy ich nie lubiłam. My, aktorzy składaliśmy sobie życzenia wcześniej. Przynajmniej były prawdziwe.
Mówi się, że gwiazdy nie muszą się tak męczyć przed świętami, jak zwykli ludzie.
Alina Janowska:Skąd ci to przyszło do głowy? Mimo że mam gosposię, to i tak potem ledwo nogami powłóczę.
Przyznaje Pani, że jest gwiazdą...
Alina Janowska: Daj mi spokój! Przecież nie mogę nauczyć się na pamięć nawet kilku scen. Niestety, mam już defekt pamięci, więc wykorzystuję innych. Na planie jest jeden męczennik, co mi podrzuca tekst.
Może Pani zdradzić, co się będzie dalej działo w Złotopolicach?
Alina Janowska:W rodzinie są pewne problemy z umową spadkową. W razie, gdyby Marka (Kazimierz Kaczor - red.) spotkała ze strony spadkobierców jakaś niewdzięczność, może pójść do sądu i odwołać się od zapisu. Wszyscy są zaskoczeni jego postawą, również Eleonora, która uważa, że jej również należy się coś ze Złotopolic. A nie, że jakaś obca baba przychodzi
i wszystko dostaje.
Podobno jeździ Pani na plan z tajemniczym panem Kaziem?
Alina Janowska: To mój spowiednik poranny. Jako że jestem najmłodsza ze wszystkich aktorów, na plan zabierają mnie jako pierwszą. O siódmej rano pan Kazio stoi już pod domem. Kiedy więc połykam ostatnią łyżkę kaszy, a na śniadanie jadam kaszę, on już czeka. Wtedy przypomina mi się nasz tatuś, który kładł się z kurami, wstawał o świcie i karmił nas kaszą, żebyśmy byli zdrowi jak zwierzęta. Wsiadam nieprzytomna do samochodu, kładę na kolana scenariusz i zaczynam mówić, co będę grała i czego się nauczyłam. I tak mu nawijam po drodze. Jak mówię już od siebie, pan Kazio najbardziej się cieszy. Wie o mnie wszystko.
Ogląda Pani "Złotopolskich"?
Alina Janowska: Mam patrzeć na siebie? Nie wiem, czy bym to przeżyła! Poza tym telewizja mnie męczy. Z oczami nie najlepiej, ale czasami patrzę. Głównie na sport, jeżeli dobry. Film bardzo rzadko. Najczęściej oglądam politykę, bo słuchać się tego nie da.
W serialu gra Pani już 12 lat...
Alina Janowska: Zżyłam się ze wszystkimi... W ekipie są i tacy, którzy rzucili palenie i nie klną już tak, jak przeklinali, bo prosiłam. Jak jestem na planie, to nie ma to, tamto.
Jednym słowem żołnierski dryl, jak kiedyś u Pani w domu. A energia nadal Panią roznosi...
Alina Janowska: Dobrze, że mnie nie widzisz, jak zwlekam się rano z łóżka. Dawniej to byłam w formie. Regularnie pływałam, jeździłam na nartach, dużo spacerowałam i mój organizm bardzo był z tego zadowolony. Dzisiaj nawet śpię dziwnie. Wczoraj zaledwie godzinę, bo miałam robotę, a o siódmej już jechałam na plan.