Złotopolscy
Ocena
serialu
7,3
Dobry
Ocen: 902
Oceń
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10

Aktor Kazimierz Orzechowski został księdzem, bo spotkał go wielki miłosny zawód?

Zanim znany jako ksiądz z seriali "W labiryncie" i "Złotopolscy" Kazimierz Orzechowski - absolwent łódzkiej szkoły teatralnej - zdecydował się przyjąć święcenia kapłańskie, przeżył nieszczęśliwą miłość... Czy to właśnie z tego powodu, że został odrzucony przez osobę, dla której gotów był zrobić wszystko, poszedł do seminarium?

Zmarły niespełna trzy lata temu ksiądz Kazimierz Orzechowski, czyli niezapomniany proboszcz Leski ze "Złotopolskich", był w młodości niezwykle urodziwym młodzieńcem. Kochały się w nim wszystkie koleżanki ze szkoły teatralnej, ale żadna nie miała u niego najmniejszych szans. Śliczny Kazio, bo tak go nazywały dziewczyny, po prostu wolał towarzystwo mężczyzn. 

Po ukończeniu studiów Kazimierz Orzechowski poznał młodszego o cztery lata aktora Jerzego Nasierowskiego i... stracił dla niego głowę. Niestety, Nasierowski był wtedy w związku z Mieczysławem Gajdą, który jednak - nie dość, że był żonaty z aktorką Alicją Pawlicką (po rozwodzie z Gajdą wyszła za mąż za spikera Jana Suzina), to w dodatku zdradzał kochanka na potęgę.

Reklama

Kazimierz Orzechowski do końca życia nie przyznał publicznie, że do szaleństwa kochał innego mężczyznę. To, że adoruje Jerzego Nasierowskiego, było na przełomie lat 50. i 60. ubiegłego wieku tajemnicą poliszynela. Całe tzw. środowisko wiedziało, że cierpi, widząc obiekt swych westchnień u boku innych chłopców...

W końcu jeden z przyjaciół (Stanisław Jasiukiewicz, czyli niezapomniany Stanisław Kos - ojciec Janka - z serialu "Czterej pancerni i pies") przekonał Kazimierza, że powinien zapomnieć o mężczyźnie, który złamał mu serce.

- Staszek, jako człowiek głęboko wierzący, doprowadził mnie do Pana Boga - wspominał ksiądz Orzechowski przed śmiercią, opowiadając o chwili, gdy poczuł powołanie.

Kiedy Kazimierz Orzechowski zdecydował się pójść do seminarium, a zgodę na to wyraził sam kardynał Wyszyński, z którego rąk przyjął później święcenia kapłańskie, Jerzy Nasierowski miał już na swoim koncie mnóstwo świetnych ról i wiele... włamań do domów znanych ludzi. O tym, że okrada znajomych, oprócz - jak się później okazało - Mieczysława Gajdy, nie wiedział nikt.

Do czasu, gdy 27 stycznia 1972 roku w mieszkaniu aktorki i piosenkarki Miry Grelichowskiej-Wajdy znaleziono zwłoki gosposi. Okazało się, że morderstwa dokonał młodociany kochanek Nasierowskiego, który podczas przesłuchania przez prokuratora zajmującego się sprawą wskazał aktora jako swojego wspólnika.

Prawda o drugim życiu Jerzego Nasierowskiego wyszła na jaw. Cała Polska dowiedziała się, że jest złodziejem z opublikowanego w "Życiu Warszawy" aktu oskarżenia, z którego wynikało, iż wraz z kochankiem i jego znajomym dokonał co najmniej sześciu włamań, wywoził zrabowane dzieła sztuki za granicę oraz dopuścił się zbrodni zabójstwa Anny Wujek - gosposi Miry Grelichowskiej-Wajdy.

Choć to Nasierowski wydał kochanka-zabójcę w ręce milicji, uznano, że jest współwinny zbrodni, bo to z jego inicjatywy doszło do napaści na Annę Wujek będącej przypadkowo w domu w czasie włamania, które miał "ustawić". Został skazany na 25 lat więzienia. Podczas procesu okazało się, że o niecnych czynach dokonywanych przez Nasierowskiego wiedział... Mieczysław Gajda. Gajda, który wiele lat później użyczył swego głosu Ważniakowi z kultowych "Smerfów", przyznał przed sądem, że pomógł kochankowi m.in. ukraść pieniądze z kasy Teatru Polskiego. Również trafił za kratki...

W momencie, gdy Jerzy Nasierowski usłyszał wyrok, Kazimierz Orzechowski był już księdzem. To, że zdecydował się zostać kapłanem, bo przeżył nieszczęśliwą miłość do innego mężczyzny, było jego najpilniej strzeżonym sekretem. Prawda o jego motywacji wyszła na jaw dopiero niedawno... Niedługo po jego śmierci (zmarł 4 sierpnia 2019 roku) Jerzy Nasierowski potwierdził w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", że ksiądz Orzechowski był w nim bez pamięci zakochany.

- Z Mietkiem Gajdą byliśmy prawdziwą parą może ze trzy, cztery lata. Byłem mu wierny dłużej niż on mnie... Podkochiwał się wtedy we mnie Kazio Orzechowski, który został księdzem, gdy go odrzuciłem - powiedział.

Ksiądz Kazimierz Orzechowski wrócił do aktorstwa dokładnie 10 lat po święceniach kapłańskich. Uznał, że nie może odmówić Andrzejowi Wajdzie, gdy ten zaproponował mu rolę księdza w "Pannach z Wilka" i w "Człowieku z żelaza". Później zagrał też w serialach "W labiryncie", "Panny i wdowy", "Kuchnia polska", "Tajemnica Sagali", "Awantura o Basię" i "Złotopolscy". Do ostatnich dni mieszkał w Domu Aktora Weterana w Skolimowie, którego był też kapelanem.

Kiedy w 1982 roku Jerzy Nasierowski wyszedł na wolność po odsiedzeniu zaledwie jednej trzeciej zasądzonej kary, Kazimierz Orzechowski nie chciał już mieć z nim nic wspólnego... Do końca życia utrzymywał, że został księdzem, bo po prostu poczuł powołanie.

- Zostałem kapłanem tylko dla jednej osoby - dla siebie. Pan Bóg sprawił, że jestem człowiekiem szczęśliwym - wyznał w swym ostatnim wywiadzie. 

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy