Kultowi agenci znów w duecie?
We wrześniu minie 20 lat od emisji pierwszego odcinka "Z archiwum X" - serialu, który podkręcił fascynację paranormalnymi zdarzeniami i teoriami spiskowymi. Czy Gillian Anderson i David Duchovny znów spotkają się przed kamerami?
Nie ma drugiego tytułu, który pozostawiłby po sobie tak wiele niewyjaśnionych spraw i nurtujących pytań. Przygody agentów FBI, prowadzących śledztwa dotyczące niewytłumaczalnych zdarzeń, idealnie trafiły w gust widzów, ogarniętych niepokojem przed zbliżającym się milenium. Twórcą tego genialnego serialu jest Chris Carter, który wpadł na pomysł, gdy usłyszał, że ponad 3 mln Amerykanów uważa, że zostało porwanych przez kosmitów.
Motyw z przybyszami pozaziemskimi stał się częścią mitologii, która została stworzona na potrzeby serialu. To zderzenie przekonań Foxa Muldera (David Duchovny), który wierzy w istnienie życia pozaziemskiego i inne paranormalne zjawiska, ze sceptycznie nastawioną partnerką Daną Scully (Gillian Anderson).
Para świetnie uzupełniających się funkcjonariuszy szybko przekonała się, że wśród nas są wilkołaki, kosmici, duchy, wampiry i inne kreatury. Przy czym Scully zawsze starała się znaleźć logiczne uzasadnienie zaistniałych, ekstremalnych sytuacji.
Nieustanne, zabawne i inteligentne sprzeczki głównych bohaterów oraz mroczna aura otaczająca każde śledztwo stworzyły niesamowity klimat serialu, który nie pozwalał oderwać się od ekranu.
Najbardziej popularny był 5. sezon, kiedy Mulder szukał lekarstwa dla chorej Scully. - Ludzie lubią być zaskoczeni tym, co się stanie. Nic nie zastąpi radości, kiedy widzimy, poznajemy coś po raz pierwszy - tak wyjaśniał sukces serii scenarzysta Frank Spotnitz.
Po 6. sezonach oglądalność zaczęła mocno spadać. W kolejnej serii Duchovny postanowił powalczyć o lepszy kontrakt i procesował się ze stacją FOX, co spowodowało, że praktycznie zniknął z serialu.
Nie pomogło pojawienie się nowych agentów, w tym Roberta Patricka w roli Johna Doggetta. Fani naciskali na powrót Davida ale ten zagrał dopiero w finale serialu. Niedosyt miały zrekompensować filmy, ale od 2002 r. powstał tylko jeden. Pozostaje oglądać maratony najlepszych serii.
Minęło pięć lat od chwili, kiedy Gillian i David grali wspólnie przed kamerą. Być może wkrótce pojawi się kolejna okazja do filmowego spotkania zaprzyjaźnionych gwiazd.
Są zajęci rozkręcaniem swoich karier. Gillian Anderson od lat skutecznie podbija serca Brytyjczyków grając w teatrze, serialach i amerykańskim "Hannibalu". Zaś David Duchovny występuje na Broadwayu i chociaż po roli Muldera zarzekał się, że nie zagra w telewizji, to od 6 lat z powodzeniem wciela się w wypalonego pisarza-degenerata w "Californication".
Już w 2012 r. pojawiły się pierwsze plotki, że może powstać trzeci film kinowy, który miałby być kontynuacją serialu, jak obiecywał Chris Carter. Ucichły. Dopiero w lutym br. w programie Jay’a Leno, David przyznał, że chce, by nakręcono kolejną część.
- Chris Carter, Gillian i ja od zawsze jesteśmy gotowi - powiedział i zwrócił się do fanów serii, by bombardowali prośbami wytwórnię 20th Century Fox. - Piszcie do do nich i zmuście do działania - dodał. - Możecie mnie wkręcić. Zawsze będę grał Foxa Muldera - zapewnił.
Dopiero 20 maja głos zabrała Anderson, podczas konferencji na portalu Reddit. - Mogę powiedzieć, iż istnieje duża szansa, że Chris właśnie pracuje nad potencjalnym scenariuszem. Podobnie, jak z innymi kreatywnymi przedsięwzięciami, wymaga to czasu, miejsca i cierpliwości. Nie mam wątpliwości, że nadejdzie taki moment, w którym jego zamysł ujrzy światło dzienne i to będzie początek - ujawniła aktorka.
Dodajmy, że 13 maja br. doszło do spotkania wszystkich scenarzystów, twórcy i Duchovny’ego. Być może poruszyli temat filmu. Chcemy wierzyć, że tak.
Zobacz też: "Gwiazdy po latach: 'Z Archiwum X'"
nex